No właśnie z tymi ograniczeniami mam problem. Na wakacje... Miał być Meksyk, będzie conajwyzej polskie morze, bo sama się obawiam tym bardziej, że już raz z bólami trafiłam do szpitala. Rzucam fajki, od kiedy się dowiedziałam o ciąży z dwóch paczek zeszłam do 2-3 fajek dziennie na przestrzeni niecałych dwóch tygodni z perspektywa na odrzucenie tego gówna jeszcze na koniec tego tygodnia. Byłam imprezowa, w tej chwili co najwyżej wyjdę na spacer. Lubię ekstremalne sporty zaczynając od sztuk walki, przez biegi z przeszkodami, po skoki na bungee- w tej chwili tylko 3 razy w tygodniu zostały rolki. Ale najgorsze jest to, że czuję się jak opasla świnia. Zwykle nie jadłam słodyczy (aż tylu), nie miałam ochoty nawet na jakieś Frytki, a w tej chwili walczę ze sobą by zamiast byle czego zjeść pożywny konkret. Póki co przytyłam 5kg, głównie brzuch i cycki, ale przeraża mnie to, że nie mogę już nosić ukochanych jeansów. Codziennie w domu płacz przy ubieraniu się, bo tego nie dopne w cyckach, a jak gacie dopne to mi się wbijaja w brzuch... Wszystko jest nie takie... Tylko sukienki jakiś komfort dają bez ucisku, ale z kolei sukienek z całego serca nie cierpię... No i sfery łóżkowe... Mąż zapewnia, że nic się nie zmieniło, dla mnie jednak tydzień bez seksu teraz odczuwam jakby to był miesiac. I to ciagle pokazywanie krocza obcym mężczyznom (ginekolog mój i ci w szpitalu), że mam wrażenie że oni częściej je widzą niż mój mąż. Niby człowiek świadomy tego, że wyolbrzymia, ale przychodzi taka godzina w ciągu dnia, że nic nie pomaga i tylko wyje jak bobr. Ciąża jest kompletnie nie dla mnie mam wrażenie, a to dopiero początek. Próbuję wyprzec te negatywne myśli, średnio to jednak wychodzi...