NIestety tego nie da sie uniknac, to siedzi w ludziach I bardzo trudno jest im przetlumaczyc jak to wszystko w rzeczywistosci wyglada. U mnie w rodzinie wiedza tylko rodzice I dziadkowie, siostry I przyjaciolka.... jednakze tesciowa potrafila przy pierwszej ciazy( zakonczonej poronieniem niestety) zapytac czy tez mam lekarza I bede chodzic do ginekologa jak przy NORMALNEJ CIAZY. W pierwszym momencie chcialam opdowiedziec: NIE !do weterynarza! Ale maz bardzo szybko zareagowal I sowjej kochanej mamusi dosadnie odpowiedzial. Od tej pory nie zadaje glupich pytan.
Niestety nie kazdy rozumie osoby borykajace sie z problemem nieplodnosci. My z mezem staralismy sie 10 lat. NIektore osoby wmawialy mi ze to jest w mojej glowie I nie mam problemu tylko wymyslam ( brak owulacji przy PCO albo raz w roku, brak reakcji na leki, insulinoodpornosc) lub mowily ze rozumieja bo przeciez "tez sie z moim X staram juz 2 miesiacc i nic",lub "nam sie udalo dopiero po 6 miesiacach musicie byc cierpliwi INV nie jest dobre" najgorsze byly teksty typu" Naprawde wolalabym byc sama szczesliwa niz podchodzic do IVF"lub " nie masz czego zalowac chetnie Ci oddam moja 2, nie wiesz ile bym dala za wyspanie sie I za spokoj w weekend". Ciesze sie ze ludziom sie udaje bez leczenia ale powinni pamietac ze takie slowa bola