elifit
Moderatorka
skręcił nie w tą alejkę co trzeba, szedł 50 m przede mną. Wiedział że idziemy do domu, droge dobrze zna, no ale coś mu się uwidziało i skręcił sobie na fontannę. Ja z córką poszłam do domu myśląc że go tam znajdę. Zostawiłam ją z tatą i poszłam go szukać. Okazało się że spanikował jak zobaczył że nie przychodzę i jakieś małżeństwo z dziećmi się nim zainteresowało. Powiedział im gdzie mniej więcej mieszka (to było 3 min od domu!) i go przyprowadzili. Myślę że się przestraszył równie mocno co my i więcej sie nie oddali.Dziękujemy
O kurczę... Gdzieś sam poszedł? Jak go znalazłaś? Współczuję to chyba najgorszy koszmar dla rodziców w takim życiu codziennym...
Ja to w ogóle nie mam rodzeństwa. I też mi tak smutno i samotnie
Powtórzę, sama bym go nie puściła nigdzie , ale myślałam że za rękę nie muszę go trzymać.
Ostatnia edycja: