Antiope
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 11 Październik 2006
- Postów
- 11 228
Ja nie mam porównanie jak to jest być matką w wieku 20-kilku lat, ale wydaje mi się, że byłabym podobna jak teraz. Bo jak wtedy opiekowałam się jakimiś dziećmi choć przez chwilę, to miałam podobne tendencje jak teraz. Ja bardzo muszę ze sobą walczyć, żeby nie być nadopiekuńcza a i tak jestem. Taki już charakter i tyle. Wiem, że nadopiekuńczością można skrzywdzić dziecko podobnie jak kompletną beztroską. Trzeba znaleźć coś pomiędzy. Mój D nie jest tak nadopiekuńczy jak ja, ale i tak uważam, że jak na faceta to bardzo pilnuje małego. Zwłaszcza jak Bazyli był malutki całkiem i było coś nie tak, to od razu chciał z nim do szpitala jechać. Być może właśnie to uratowało życie Bazylka. Kiedy miał 12 dni zaczął bardzo płakać i miał stan podgorączkowy 37,5 i to był mój D, który rzucił "Jedziemy do szpitala". Pomimo, że nas odesłali do domu, to następnego dnia razem ze mną nie odpuścił i pojechaliśmy ponownie. Dziecko było już odwodnione i miało ropomocz. Okazało się, że ma już poważne zapalenie układu moczowego. A ktoś inny mógłby sobie pomyśleć, e, nic takiego, to tylko stan podgorączkowy. Podobnie było, kiedy Bazyli spadł mojemu D z łóżka. Ja miałam wychodne z koleżankami, a mój D w tym czasie popędził z dzieckiem do szpitala, żeby się upewnić, czy wszystko jest ok. Mało zawału nie dostałam, kiedy po powrocie do domu D mnie przywitał słowami "Wyobraź sobie, że załatwiłem małemu wizytę u neurochirurga". Okazało, że podczas standardowego usg jak podczas takich wypadków odkryli jakąś asymetrię w mózgu i stwierdzili, że trzeba to sprawdzić i dali skierowanie do neurochirurga. Na szczęście okazało się, że wszystko jest dobrze i po prostu taka uroda mojego synka.U mnie to najqieksze znaczenie ma moj wiek. Jak mialam 26 lat to sie nie przejmowalam I zawsze to inne podejscie. We wszystkim. Jak syn uczyl sue chodzic to ile razy upadki zaliczyl I na wiele mu pozwalalam. Ledwo chodzi a ja mu na wspinaczki pozwalam I wlazil po drabinkach. A teraz juz mam strach we wsxystkim I musze pracowac zeby sie tym strachom nie dac. Przez pierwsza ciaze nawet raz sie nie martwilam ze moze byc cos nie tak.
Też słyszałam o tym podejściu bez kar i nagród. Mnie się to nawet podoba, ale jakoś chyba nie mam tyle zaparcia, żeby to stosować, bo to jednak wymaga dużo więcej wysiłku. Ja stosuję kary i nagrody i raczej nie umiem sobie wyobrazić jak miałabym ich uniknąć.Też kwestie bliskościowe uważam za trafione. Zgadzam się, a nawet sama instynktownie tak postępuję.
To samo z szacunkiem dla dziecka, a także jego wyborów.
Ale wiele innych rzeczy budzi mój sprzeciw.
A ostatnio przeczytałam w "Wychowaniu bez nagród i kar", że pochwały są równoznaczne z tym, że się dziecko kocha tylko wtedy, gdy podoba nam się jego zachowanie.. Zszokował mnie ten pogląd. Uważam że to nadinterpretacja, a cała książka jest nieco tendencyjna. Po przeczytaniu jej opuściłam grupę rb na fb.
Dobrze ze nie była to pierwsza moja książka o rb, bo na pewno innych bym już nie czytała..