Cześć Kobitki
Witam się z Wami po weekendzie, wypoczęta i naładowana pozytywnie. Nie dam rady Was nadrobić w całości - produkujecie naprawdę ogromne ilości postów
ale postaram się doczytać najważniejsze informacje.
Muszę się pochwalić, że... wreszcie kupiliśmy wózek!
W końcu wszelkie negocjacje z chłopem moim skończyły się na Tako Moonlight Omega. Okazało się, że moja przyjaciółka ma identyczny, jest z niego bardzo zadowolona i ogólnie odetchnęłam z ulgą, ze mamy już kolejną rzecz dla Zosieńki. Doszłam też do wniosku, że mojemu mężowi odbija... ale w sekrecie
Byliśmy u przyjaciół w odwiedziny, bo urodził im się niecałe 3 tygodnie temu synek. M. zaczął podczas drogi powrotnej do domu patrzeć na mnie z wielką czułością i pytał: to Zosia też będzie taka malutka?
Najśmieszniejsze jest to, że nasz kolega, któremu poszliśmy gratulować na widok syna ponoć doznał szoku, bo jak to możliwe, że takie duże dziecko się mieści w takim brzuchu!
No cóż... różne światopoglądy mężczyźni mają. Mój jednak chyba sobie nagle uświadomił, że dziecko to mały, ruszający się i patrzący na sufit stworek, który dużo śpi i jeszcze więcej je. I bardzo mu to odpowiada
Niestety, musiałam go uświadomić, że Mikołaj (tak właśnie ma na imię synek naszych przyjaciół) już w maminym brzuchu był grzeczny i prawie się nie ruszał (doprowadzając matkę do szału i częstych wizyt na IP) i tak mu już zostało. Zośka natomiast wiecznie się pręży, kopie i skacze, więc jest duże prawdopodobieństwo, że jej już tak zostanie i będzie zdrowo rąbnięta za mamusią
Tak, po dwudniowym kryzysie, gdy Mała mi się ruszała od niechcenia znowu wróciła do formy. Wolę chyba jak mnie kopie niż jak się wypycha i "robi mi aliena", bo tak to nazywamy z M. Pewnie znacie to uczucie - nagle wystaje Wam z brzucha jakaś gulaja, która się przemieszcza pod Waszymi palcami w różne strony. Mnie to do bólu przypomina sceny z filmów sci-fi, w których jakiś obcy chce się wydostać przez powłoki brzuszne swojej ofiary. Brrr!