reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Depresja w ciąży

witajcie dziewczyny!

na poczatku sie pochwale, ze juz urodzilam:-) jestem 8 dni po porodzie i powiem Wam jak to wyglada w moim przypadku... Cala ciaze mialam rozne nastroje, leki, humory ciazowe, czarne mysli itp... Ciezko bylo mi sie pogodzic z mysla ze bede matka i bardzo balam sie tego co mnie czeka. Ale kiedy urodzilam to wszystko sie zmienilo. Wystarczy ze spojrze na malucha i juz wiem po co bylo to wszystko, po co meczylam sie przez 9 miesiecy. Nie umiem byc smutna czy zla kiedy patrze na jego sliczna buzie. Czasami jest ciezko bo moja sytuacja nie jest zbytnio sprzyjajaca. Ojciec Mikusia zostawil nas jak zaszlam w ciaze, a facet z ktorym zwiazalam sie w ciazy, jak narazie nie zaakceptowal dziecka;/ Ale mimo to patrzac na mojego synka usmiecham sie od ucha do ucha i czuje sie wewnetrznie silna. Nie jestem juz nerwowa tak jak w ciazy, nie mam zmiennych nastrojow. Jedyne co mi zostalo to placzliwosc... ale mam nadzieje ze i z tym sobie poradze:)

Super! Cieszę się i gratuluję!!! Masz tak samo jak ja :-) Tez wszystko mi "samo przyszło", jakas wewnetrzna siła i wszystkie zmory poszły w las. Choc miałam już chwile załamki jak mała darła się cały bozy dzień (witamy w świecie kolki ;-)) i po prostu łzy mi ciekły z bezsilności i takiego poczucia w związku z tym, że chyba nie jestem dobrą mamą, to na drugi dzień jak mała budzi się z uśmiechem (pewnie mimowolnym ;-)) na twarzy to wszystko się we mnie na nowo odradza. Jeszcze nie mam depresji poporodowej i niech tak zostanie. Mam tylko chwilowe załamki ;-)
 
reklama
ashika dziekuje bardzo. A Ty jak sie trzymasz?

ginger rowniez dziekuje:) no wlasnie czasami sytuacja nie jest taka jaka sobie wymarzylismy i wszystko wydaje sie byc przeciwko nam. Ale nie mamy wplywu na to co sie dzieje wokol nas, wiec jakos musimy sobie poradzic prawda? Mam nadzieje ze jakos udzwigne ten ciezar i bedzie juz tylko lepiej!
Masz stu procentowa racje, trzeba tylko mocno zacisnac zeby i jakos przetrzymac a lepsze dni przyjda same! Ciesze sie, ze ta poporodowa depresja juz Ci przeszla, i oby nie wrocila nigdy.

olcia caly czas wierzylam ze u mnie tez tak bedzie, ze urodze i wszystkie leki i watpliwosci znikna. I udalo sie, jak narazie samopoczucie mam super. Chociaz mi tez nieraz zdarza sie ryczec lub podlamywac jak maly placze a ja nie wiem jak go uspokoic. I tez miewam mniejsze lub wieksze zalamki, ale to juz nie sprawka hormonow czy depresji tylko ludzka natura, przeciez kazdy ma lepsze i gorsze dni.
 
Hej dziewczyny,
widzę że moje problemy i dół jest niczym w porównaniu z Waszymi. Cieszę się że sobie radzicie i potraficie ujrzeć pozytywy Waszej sytuacji.
Ja jestem w 22tc i od dwóch dni bym tylko płakała i płakała.
Z ciążą nic złego się nie dzieje i jestem szczęśliwa, że wszystko prawidłowo się rozwija. Jest to ciąża bardzo oczekiwana przeze mnie i mojego męża. Staraliśmy się o dzidziusia od początku 2008r. i moje dwie poprzednie ciąże zakończyły się niestety poronieniem. Teraz jest wszystko ok.
Mimo, że mam męża czyli bliską osobę przy sobie to czuję się samotna. Od początku ciąży muszę uważać na wszystko, ograniczyc współżycie no i ograniczyliśmy do zera. Mój mąż nawet mnie nie dotknie, nie dotknie mojego brzucha, nie powie nic miłego, a jak pocałuje to tak jak ciocie na dowidzenia. Strasznie mnie to męczy, gdy próbuje z nim o tym porozmawiać on nie widzi problemu i nic się nie zmienia. Ja większość moich prób kończy się kłótnią. Nie mam już na to wszystko siły, chyba się z tym pogodzę, chociaż obawiam się że po ciąży nic się nie zmieni i wtedy sobie z tym nie poradzę. Kurczę ja naprawdę nie wyglądam źle w ciąży, nie przytyłam, tylko brzuszek wyskoczył. Wkoło słyszę komplementy ale co z tego skoro ta najważniejsza osoba milczy :-( nie czuje się przy nim atrakcyjna, a co gorsze nie czuje się kochana..
ech musiałam się wyżalić bo siedzę teraz sama całymi dniami w domu i nawet nie mam z kim pogadać.
 
Nadika ja miałam dokładnie tak samo!!
I właśnie z tego powodu miałam doły na kilka dni przed porodem. Ja praktycznie już w tej chwili wróciłam do wagi sprzed ciąży, więc kompletnie nic nie przytyłam, też tylko brzuch mi wyskoczył (wszyscy mówili, że połknęłam piłkę ;-)) a jednak czułam się nieatrakcyjnie. Zaczęłam zwracać uwagę na to, że mąż nie dotyka mojego brzucha, nie patrzy nawet na mnie, ze współżyciem podobnie, w dodatku chodził jakiś przygnębiony i bez humoru (co tłumaczył "depresją grudniową" :-)) i zaczęłam podejrzewać najgorsze..... Stąd nasza kłótnia i to, że podejrzewałam, że mamy kryzys. Ale wiesz co, nawet najgłupsze myśli musiałam wyrzucić przed moim mężem i dopiero wtedy atmosfera sie oczyściła, choć rozmowa nie była łatwa. Wtedy całą noc nie umiałam zmrużyć oka, ale najprzyjemniejsza rzecz to jego powrót z pracy, jak padliśmy sobie w ramiona, a on wyciągnął spod kurtki maskotkę- tak dla NAS, na zgodę.
Więc to chyba normalne, że tak się czujemy. Wyrzuć to z siebie. Wiem, że próbowałaś... Może te nasze chłopy się boją, że zrobią nam krzywdę, albo dziecku? Nie wiem z czego to wynika, bo mój mąż przez całą ciążę był ze mną, wyraźnie mówił, że mój brzuch mu nie przeszkadza... a potem taki wyraźny brak zainteresowania. Tłumaczę sobie że to chyba normalne, kazdy to przeżywa na swój sposób. Też robilam parę podejść do rozmowy.. i z jego strony nic... i bez zmian. W końcu przyszedł taki moment kulminacyjny i atmosfera się rozładowała. Jeszcze wieczorem był seksik a w nocy odeszły mi wody :-):-):-) Jeżeli miał obawy przed seksem z powodu zaawansowanej ciąży to niestety ta sytuacja chyba go w nich utwierdziła :-) Na drugi dzień już nasza Niunia była na świecie. A teraz... czekamy aż się do porzadku zagoję:baffled:
 
Dzięki Olcia za odpowiedź. Widocznie muszę uzbroić się w cierpliwość i czekać na ten kulminacyjny moment. Mam nadzieję że wkrótce nadejdzie bo wyraźnie daję mężowi znaki że "coś" jest nie tak i nie wierzę że on tego nie widzi.
Gratuluje Niuni :-)
Ja mam termin na 8.06.
Pozdrawiam
 
Witam was bardzo serdecznie,
jestem w 26tc. i mnie urodzoną optymistkę dopadły właśnie takie stany przygnębienia, że siebie nie poznaję:no:. Przeczytałam cały wątek i chciałam Wam wszystkim bardzo podziekować za wpisy ponieważ świadomość, że nie jest się samą z takim nastrojem bardzo pomaga. Od dwóch tygodni ryczę z byle powodu, czuje się okropnie samotna, martwię się głównie o finanse. Mąż stwierdził, że po prostu nudzę się w domu i tyle. Próbowałam mu tłumaczyć, że nie jest mi łatwo z bardzo aktywnej kobiety przejść nagle do takiej stagnacji. Zapisałam się na zajęcia z jogi żeby się trochę rozerwać i wyjść z domu, ale są tylko raz w tyg. na więcej mnie nie stać:-( - a szkoda bo bardzo działają kojąco. Próbuje sobie jakoś czas zorganizować ale wiadomo wszyscy w pracy cały dzień, ja nie mam do kogo się odezwać. Z moim mężem pogadałam wczoraj bo w końcu zauważył że mój nastrój to chyba nie żadne znudzenie. Powiedział mi że to wszystko wina hormonów, że problemy które teraz wydają mi się ogromne tak naprawdę są do przejścia i nie są moją czy jego winą. pomogła mi ta rozmowa dzisiaj czuję się lepiej, choć myślę że lęk o przyszłość i ogólne wkurzenie będą wracać.
Nadika co do spraw intymnych z moim "Panem" to też jest raczej sporadyczny seksik on sie boi, że coś zrobi małej i w ogóle stwierdził że czuje sie trochę skrępowany świadomością, że dziecko jest obecne w trakcie. To nie wynika z jego złej woli czy braku uczuć to lęk, że coś zrobi nie tak. Może też być tak jak u mnie, że mąż trochę wystraszył się podłego nastroju, który mną zawładnął i nie wiedział czy chce żeby ze mną pogadał czy ma się trzymać z daleka. Nadika mamy takie same odczucia ale jak widać w tym wątku jest to normalny stan w ciąży, niemiły, niefajny ale normalny. Pozostaje przeczekać aż minie, tak jak u innych dziewczyn.

Olcia i agugucha gratuluję pięknych dzieci i życzę super chwil z maluchami. Ja też nie mogę się doczekać kiedy w końcu Majka będzie na świecie. I jeszcze raz dziękuje wszystkim za podzielenie sie swoimi przemyśleniami:tak: podziałały jak sesja u terapeuty:happy2:.
 
kozaczino dziekuje bardzo:) zobaczysz czas zleci szybko i ani sie obejrzysz a juz bedziesz miala Majke obok siebie! Mi w ciazy czas dluzyl sie nieublagalnie, szczegolnie koncowka sie wlekla... A teraz leci tak szybko, mam wrazenie ze dobiero urodzilam a tu Mikus ma juz 2 tyg:-) mi tez doskwierala nuda w ciazy i mialo to bardzo duzy wplyw na moje samopoczucie. Kiedy czlowiek ma za duzo czasu na myslenie w jego glowie zaczynaja sie pojawiac rozne obawy, czarne mysli. Zycze Ci zeby tak jak u mnie wszystko wrocilo do normy.
 
Cześć Dziewczyny!

Też Wam dziękuję za wszystkie podnoszące na duchu wpisy. Trafiłam na to forum właśnie dlatego, że nie mam z kim pogadać na temat swoich trzasków.

Mój główny problem w ciąży (20 tydzień) to RELACJE Z MĘŻEM.

Zdaję sobie sprawę, że nie jest ze mną teraz łatwo, sama ze sobą nie wytrzymuję. Ale on chyba nie rozumie, że kiedy ja się denerwuję, to odbija się to na dziecku. Przecież maluch już słyszy! I raczej nie jest szczęśliwy, kiedy słyszy krzyki.

Kłócimy się właściwie codziennie, o pierdoły. Jakiego rodzaju? A na przykład o to, że kilkanaście razy proszę go o wyniesienie talerza z pokoju do kuchni, a on nic. Pewnie, że sama mogłabym to zrobić, ale ile można? Za każdym razem mam koło niego skakać i wyręczać we wszystkich sprawach porządkowych?
No właśnie, sprzątanie to jeden z głównych tematów do awantur. Nie jestem pedantką, ale nie cierpię, gdy ktoś psuje moją pracę albo jeszcze mnie za nią opieprza (jak wtedy, gdy przełożę jego papiery zalegające TYGODNIAMI na stole jadalnym w inne miejsce, które on doskonale zna i wie, że tam te jego papiery trafiają).

Kolejna sprawa to seks. On ma do mnie pretensje, że w ogóle nie chodzimy do łóżka i podaje mi to jako argument, że przez to jest bardziej nerwowy. Zaczynam się przez to czuć psychicznie zmuszana do seksu, a to nie jest fajne. Co ja poradzę, że NIE CHCĘ?!

A wszystko jest nakręcane dodatkowo przez to, że martwię się, że te wszystkie jazdy szkodzą dziecku. Wyrzuty sumienia nie pomagają w tym wszystkim. Od początku roku ryczę niemal codziennie.

Wiem, święta nie jestem, ale naprawdę nie wszystko jest moją winą (choć on mi to próbuje wmawiać). Poza tym to nie ja tu się powinnam liczyć czy on, ale właśnie maluszek. A tak mam wrażenie, że zostaję ze wszystkim sama, że mężowi nie zależy (co na marginesie kompletnie nie jest prawdą, bo dziecko jest bardzo chciane i wystarane przez nas oboje).

Proszę, napiszcie czy też miałyście takie problemy ze swoimi facetami i jak sobie z tym poradziłyście. Dodam jeszcze, że próbowałam z nim już wielokrotnie rozmawiać, ale niewiele to daje. Zwykle po takiej rozmowie jest jeszcze gorzej.
 
czesc wiez co ,to co napisalas jest okropne,zamiast sie cieszyc ze bedziesz miec cos swojego kochanego ,kochane dzieciatko,to ty piszesz o zlych myslach,dziewczyno powinas codziennie dziekowac bogu ze ci je dal!ja staram sie o ten dar i nic!!!!wiesz jak ci zazdroszcze?ile ty masz lat?powinnas codziennie chodzic do kosciola i dziekowac za ten dar,i mysli zle oddejda od ciebie!trzymam kciuki za ciebie i zycze ci wszystkieo naj !
 
reklama
czesc wiesz co,ja nie jestem jeszcze w ciazy ale zamierzam probujemy z mezem,moim zdaniem zabardzo sie przejmujesz wszystkim rzuc sobie na lus ,a talerz z obiadem to zostaw mu na papierach!i nie sprzataj!powiedz ze zle sie czujesz!zobaczysz jak sie zmieni,ty mu okazalas ze jestes w ciazy i dobrze sie czujesz ,wszystko robisz lataz za mezusiem ,dziewczyno odpoczywaj troche ty i dzidzius!dbaj o siebie
 
Do góry