Hej, ktoś jeszcze zagląda na ten wątek ? Chyba muszę się wyżalić bo też już nie daje rady a nie mam z kim pogadać...
Córka niedawno skończyła 7 msc a ja czuję się jakbym wpadła w jakaś czarna dziurę. Mała od początku jest bardzo absorbującym dzieckiem. Można powiedzieć że w miarę spokojne były tylko pierwsze 2-3 tygodnie, mała jadła i spala chociaż w nocy budziła się na pierś co 1,5 max 2 godziny. Jak miała 3 tygodnie zaczęły się problemy z brzuszkiem, kolki, intensywne ulewania/wymioty, całe popołudnia i wieczory musiała byc noszona na rękach. Ten etap na szczęście już minął ale ze snem jest coraz gorzej.
Usypianie małej , szczególnie wieczorem to koszmar, mała drze się wniebogłosy jakby ja ktoś ze skóry obdzierał, musi swoje wypłakać zanim zaśnie, konsultowaliśmy już ją u kilku lekarzy, każdy mówi że taki jej urok i że ponoć tak odreagowuje cały dzień. Ograniczany jej bodźce do minimum, zero tv/głośnej muzyki w tle, wyciszamy ja w sypialni godzinę przed usypianiem, ograniczany nawet odwiedziny gości ale mimo to zanim zaśnie musi pół godziny sobie popłakać. Oczywiście nie.ma.mowy żeby zasnęła sama, mała żeby zasnąć do tej pory musi być ciasno owinięta w kocyk i intensywnie bujana. W dzień ma 2 drzemki po 40 minut i jedna dłuższą 1-2 h max. Wieczorem zasypia ok 20:30 i "śpi" do 6 choć słowo spi to dużo powiedziane. Nigdy nie śpi ciągiem dłużej niż 2h, budzi się przeważnie co godzinę, a zdarza się że i częściej. I o ile na początku wystarczyło dać jej pierś i spala dalej o tyle teraz nie budzi się na jedzenie tylko tak po prostu, trzeba ją pobujać dać smoka. Trwa to 15-20 minut i znowu śpi godzinę max 2. Jestem już, wykończona, padam na twarz. Od 7 msc śpię może 4 -5 h.na dobę, nie przespalam ciągiem dluzej niż 2 h.
Jestem obecnie na takim etapie że jak mąż wychodzi do pracy i mam zostać sama z dwójką dzieci (mam jeszcze druga 9 letnią córkę) to ogarnia mnie panika i przerażenie.
Wcześniej pewne wytchnienie dawały spacery, do 6 miesiąca młoda włożona w wózek zasypiała i potrafiła spać godzinę, w tej chwili wytrzyma w wózku max poł godziny i jest awantura.
Od stycznia biorę leki przeciwdepresyjne, jest coś tam lepiej no ale one nie pomogą na zmęczenie. Padam na twarz. Kocham moje maleństwo nad życie ale jestem psychicznie wykończona. Do tego nie pomaga starsza córka która ciągle ma pretensje że nie mam dla.niej czasu :-(
Przepraszam za tak długi post, musiałam się gdzieś wyżalić, mam.nadzieje że ktoś tu zajrzy