Witam
Najpierw moje pierwsze ciąże, potem pytanie/problem:
1. ciąża objawem najwcześniejszym były "gwiazdki" przed oczami jak coś cięższego podnosiłam, albo jak nagle wstawałam (mroczki, można powiedzieć, ale jasne
). I jakoś przed spodziewaną @ i przed testem, ale nie wiem kiedy mąż spytał - a może Ty jesteś w ciąży. To się tak rozbeczałam, że szok. Nie wiem czemu. Bo bałam się ze nie jestem? Test przed @, nie wiem ile dni, pokazał drugą jaśniutką kreskę. Wtedy byłam zielona w temacie i byłam pewna, że jak taka jasna to nie jestem
Mdłości przyszły później.
2. ciąża. Tu to się obserwowałam 2 miesiące, bo starałam się... 3. Pierwsze dna okresy przyszły, 3i nie. A wiedziałam przed, bo - obserwowałam śluz, i sprawdzałam regularnie szyjkę macicy. Więc w zasadzie wiedziałam dłuuugo przed testem... Ale objawy wszystkie możliwe to miałam wtedy kiedy nie zachodziłam, przez dwa nieudane poprzednie cykle (od owulacji do @). A tutaj chyba tylko ta szyjka, jakaś pewność prawie i potem brak@.
No i teraz jest tak... po porodzie nie dostałam jeszcze @... Minęło 5 miesięcy. Córcia zwykle źle spała i często dostawała cyca w nocy. Prolaktyna była na pewno na wysokim poziomie. A potem, jak się okazało ze ma skazę i odstawiłam nabiał i jajka, zaczęła nagle spać bez jedzenia nawet 7-9 godzin... I dokładnie wtedy pojawił się znów nietypowy śluz. Inny niż od porodu, choć nie obserwowałam się aż tak dokładnie... Ale mógł być płodny, bo czytałam że po porodzie takie obserwacje NPR to się zaczyna od nowa. No i 2go lipca było przytulanko. W tej przerwie i ze śluzem. Stosunek przerywany. Nie pamiętam czy wtedy czy 9go mąż ledwo zdążył, więc mógł być preejakulat. Ale jeśli owulka była koło 2go to ten 9go nie ma znaczenia - chyba, bo tylko w ciemno strzelam. Aha, nadal karmię...
"Objawy" - często biegam do łazienki, tempki tradycyjnie nie mierzę, bo nie mam szans na 3h snu przed wstaniem... jestem mega rozkojarzona - w rodzaju, wsypałam płatki owsiane do cukierniczki zamiast do przygotowanego obok kubka, pobolewał mnie brzuch jakiś czas temu, ale teraz już niespecjalnie. Wczoraj mnie wzdęło, ale ze już przeszło to nie dodaję do "objawów"; słabość i omdlenia, ale nie nonstop, senność, ale też nie nonstop. Piersi - cóż, karmię...
Zrobiłam dwa testy. Jeden w piątek, drugi dziś rano. 1 kreska oczywiście (inaczej bym nie pisała tego mega posta tutaj). I nie wiem - W pierwszej zrobiłam przed @ (cykle ok30dni) i wyszło, w drugim zaszłam - między 3 a 5tym czerwca, test pozytywny 23go był. Czyli u mnie chyba hCG szybko rośnie? Mam też wydłużoną fazę lutealną, czyli owulki raczej ok 13dnia cyklu, a nie 15go czy 16go...
I co myślicie, warto znów robić test?
Dodam, że od dziś właśnie mam coś na kształt nudności. Takie porządne ssanie w żołądku jakbym bardzo głodna była - a jadłam już 2 śniadania od rana, no i zawroty głowy troszeczkę dzisiaj - ale pogoda akurat się zmieniła. Jestem nieźle skołowana.
Aha, dlaczego tu piszę zamiast iść np do lekarza - za wcześnie żeby wykrył. I nie jestem w domu. Bety tez tu nie zrobię, bo siedzę na wsi do końca remontu (czyli do końca sierpnia). Mam do dyspozycji tylko testy i... fora - żeby popytać kobietki z doświadczeniem...
Zamówiłam testy paskowe, bo tanie, ale ponoć skuteczne, przyjdą niedługo... Pewnie jeszcze zrobię. Ale na ile się wkręcam? Planowałam trzecie - ale za dwa lata...
Edit znów - po ok. 2 godzinach druga kreska się pojawiła. WIEM WIEM, ze po 5 minutach powinno się wyrzucać test i że zafałszowany obraz itp, ale tak mi utkwiło w pamięci jak jedna z Was tutaj napisała, ze jak po pół godzinie wyszła druga to wiedziała że jest w ciąży. No i ja wtedy pomyślałam, ze po pół godzinie to przecież błędny wynik i teraz haha - sama nie wiem co myśleć o swoim, tzn wiem co MAM myśleć, ale i tak mnie to zastanawia - nigdy się tak nie robiło - nawet po długim czasie (rzadko wywalam test od razu do kosza...)