reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czterolatek i jego bunty

Wiem,że gdyby chodziło do przedszkola byłoby łatwiej. We wrześniu próbowaliśmy. Ale było tyle krzyku i płaczu,że odpuściliśmy. Nie było ciśnienia z powrotem do pracy. Teraz chce znowu go wysłać. Corke też, bo powiedziałam sobie i mężowi,że dłużej nie zwlekam. Czy wcześniej tym lepiej. A i ja potrzebuje trochę oddechu, bo od ponad 4-ech lat jestem z synem cały czas. Tylko podczas porodu nie było mnie przy nim. Stąd taki "mamusiowaty". Tatę bardzo kocha,ale jak coś się dzieje to i tak do mamy.
Idę dobpsycholiga w czerwcu, bo nie mogę go przekonać do przedszkola. Nie chce i koniec. Mimo,że lubi na placu zabaw bawić się z dziećmi i bawi się naprawdę grzecznie, przedszkola to dla niego coś potwornego. Tak zniechęcił się za pierwszym razem.
 
reklama
Nie chce wyjść na nieudolna matkę. Wydaje mi się,ze radze sobie niezle. Ale są problemy, których nie mogę rozwiązać. Mimo,że próbuje różnych sposobów. A kiedy słyszę męża,jak maly histeryzuje"nigdzie u sąsiadów nie słychać krzyków tylko u nas"to mnie krew zalewa. Sąsiad mi właśnie ostatnio opowiadał, jak przechodził to samo tylko razy dwa. Ma obecnie już 8 i 11 latka. Ten brak wsparcia jest faktycznie dołujący. Cóż...Tak sobie wybrałam...Nieważne.
Czy macie mamy jakiś sposób na adaptacje takiego 4-latka,który wiecznie jest na "nie" z przedszkolem?
 
Jest jeszcze jedno. Jak nauczyć czterolatka,by nie przerywał w trakcie rozmowy? Tłumaczenia nic nie dają. Dochodzi do tego,że przerywam rozmowę,by wysłuchać syna, bo obawiam się,że zaraz się wścieknie. Zazwyczaj mu mówi,że jak skończę to go wysłucham i to dziala, ale ostatnio jest"ja nie będę czekal". Jak tak dalej pójdzie to on będzie wychowywał sobie mnie. Można powiedzieć, ze proces już się rozpoczął. Nie ukrywam,że i ja nie czytam książek o takiej tematyce. Raczej kieruje się normami ogólnie przyjętymi, zdrowym rozsądkiem i odczuciami.Bylo do tej pory Ok. Synek jest naprawdę wrażliwym i kochanym dzieckiem,ale jak mu coś nie pasuje to pokazuje na co go stać. A już najgorzej się dzieje,jak pojawia się więcej ludzi. Jak wraca tata z pracy, jak jedziemy do babci.Wiem skąd ten problem,znam przyczynę, tylko nie wiem jak z tym walczyć. Czy np jak się źle zachowuje u babci to po prostu spakować manatki i do domu?
Nie chce,by córka naśladowała jego zachowania. Ma dopiero rok,ale jest bystra i obserwuje wnikliwie co się dzieje.
Jeśli czegoś wymagam, np pozbieraj klocki i już słyszę "ty ze mna","sam nie" to co powinnam zrobić? Z reguły pomagam. Jak nie vhce wykonać mojego polecenia to co? Zabrać mu zabawkę? Jakoś tych kar nie umiem dostosować do przewinienia.

Mam z córka ten sam problem. Przerywa nam rozmowy.
Mowie, ze teraz rozmawiam z tata i odwracam uwagę do męża. A jak córka znowu swoje, to mówię, ze nie mogę słuchać dwóch osób naraz i ona ma poczekać.
Chce histeryzować? Proszę bardzo. Wyjdziemy z pokoju i w spokoju dokończymy rozmowę.
Jesli jednak ładnie czeka to jak skończę rozmawiać z mężem, to sama podejmuje inicjatywę i mówię „Dobrze, już cie słucham. Co chciałaś powiedzieć?” I wtedy słucham.
Tu chodzi o to, żeby dziecko zdało sobie sprawę z tego, ze histeria nic nie wskóra. Ze co działa, to słuchanie prostych komunikatów i kierowanie się instrukcjami rodzica. Ja czasami się córkę pytam „Czy kiedykolwiek płacz coś ci załatwił.” Nie. No właśnie.
Z czego wynika złe zachowanie u babci czy jak tata wraca z pracy? Nie wiem bo u mnie jest odwrotnie. W żłobku i w gościach anioły a w domu szatany.
Dzieci nie zawsze potrafią się powstrzymać od ekscytacji. Są w końcu tylko dziećmi. Jeśli akurat nie potrzebuje to mogą sobie krzyczeć, ganiać się, klocic i wrzeszczeć. Dzieci musza mieć tez czas żeby porobić to co lubią. Idz z nimi do parku czy do lasu i niech sobie pokrzyczą, pobiegają czy co tam jeszcze.
Jesli młody ekscytuje się, bo tata wraca z pracy a on się stęsknił to nie lajaj go. Niech sobie popiszczy z ekscytacji. Tak samo u dziadków. Jak się cieszy i ekscytuje to nie zabieraj go spowrotem tylko pozwól się wyskakac. Chyba ze zamierza coś zniszczyć to wtedy nie.
Jesli u babci zachowuje się poniżej wszelkiej krytyki to jak najbardziej. Pakujesz manatki i wychodzisz do domu. Konsekwencja nieprzemyslanych działań.
Ja kiedyś pojechałam do małpiego gaju tylko po to, żeby po pięciu minutach wyjść, bo się nie dało. Wrocilam do domu i już. Konsekwencja braku manier i złego zachowania jest taka, ze nikt nie chce z taka osoba przebywać. Dziecko nie jest wyjątkiem.
Jak on chce towarzystwa w sprzątaniu klocków to ty mu powiedz, ze chcesz towarzystwa przy zmywaniu. Albo praniu, albo sprzątaniu łazienki. Tylko bądź przygotowana na to, ze on może ci zechcieć towarzyszyć :p Wtedy trzeba być słownym.
Tylko upewnij się, ze on najpierw z tobą posprząta czy pozmywa zanim ty posprzątasz jego klocki;) jeśli będzie chciał pomoc to niech pomaga. W ten sposób uczy się współpracy i odpowiedzialność. Ty jednocześnie pokazujesz mu, ze jesteś słowna i wasza współpraca jest dla ciebie ważna.
 
Wiem,że gdyby chodziło do przedszkola byłoby łatwiej. We wrześniu próbowaliśmy. Ale było tyle krzyku i płaczu,że odpuściliśmy. Nie było ciśnienia z powrotem do pracy. Teraz chce znowu go wysłać. Corke też, bo powiedziałam sobie i mężowi,że dłużej nie zwlekam. Czy wcześniej tym lepiej. A i ja potrzebuje trochę oddechu, bo od ponad 4-ech lat jestem z synem cały czas. Tylko podczas porodu nie było mnie przy nim. Stąd taki "mamusiowaty". Tatę bardzo kocha,ale jak coś się dzieje to i tak do mamy.
Idę dobpsycholiga w czerwcu, bo nie mogę go przekonać do przedszkola. Nie chce i koniec. Mimo,że lubi na placu zabaw bawić się z dziećmi i bawi się naprawdę grzecznie, przedszkola to dla niego coś potwornego. Tak zniechęcił się za pierwszym razem.

Ja po porodzie córki nie kangurowalam, bo nie mogłam a mimo to jest ona wybitnie niezależna.
Bulka z kolei kangurowalam godzinami i jest taka przylepa, ze ja nie mogę. Tak wiec to nie ma żadnego przedłożenia na to, czy dziecko mamusiowate czy nie.
Ale z tego co obserwuje to większość chłopców jest za mamusia. Córeczki są tatusiowe. Wiadomo, nie wszędzie ale u mnie akurat ta zależność występuje.
 
Nie chce wyjść na nieudolna matkę. Wydaje mi się,ze radze sobie niezle. Ale są problemy, których nie mogę rozwiązać. Mimo,że próbuje różnych sposobów. A kiedy słyszę męża,jak maly histeryzuje"nigdzie u sąsiadów nie słychać krzyków tylko u nas"to mnie krew zalewa. Sąsiad mi właśnie ostatnio opowiadał, jak przechodził to samo tylko razy dwa. Ma obecnie już 8 i 11 latka. Ten brak wsparcia jest faktycznie dołujący. Cóż...Tak sobie wybrałam...Nieważne.
Czy macie mamy jakiś sposób na adaptacje takiego 4-latka,który wiecznie jest na "nie" z przedszkolem?

Te wszystkie „mądrości” tez nie przyszły do mnie od razu. Ile się naplakalam albo nasiedzialam na podlodze przy łóżku jednego czy drugiego zastanawiając się, co mnie podkusiło, żeby mieć dwójkę dzieci w odstępie dwóch lat? Lekcja dla mnie. Do dzisiaj robię błędy. Ale upewniam się, ze jeśli coś zrobię złe dzieciom to je przepraszam. Chociaż tyle mogę zrobić.
Maz niech może sam spróbuje i zobaczy? Jak taki obeznany w kwestii wychowania dzieci to niech zrobi tak, żeby syn nie wrzeszczał. Jak masz pod ręka eksperta to wygralas na loterii :) chyba ze to teoretyk gawędziarz to wtedy niech idzie pogadać gdzie indziej.
Z przedszkolem to jest tak, ze musisz zmienic nastawienie. Przedszkole jest super, fajne, zajebiste i w ogóle gdybys mogła to sama bys poszła. Nie możesz, cóż za szkoda, wiec syn musi iść sam. Nie ma ze nie, nie ma ze boli. Idzie i tyle. Chce wrzeszczeć? Proszę bardzo. Chce płakać. Tu ma tonę chusteczek….
Przedszkole jest wstępnym etapem do szkoły. W szkole już będzie musiał się jako tako zachowywać. Lepiej dla niego jak pójdzie do przedszkola i zacznie się zawczasu uczyć jak ma się zachowywać i czego nie wolno robić.
Ty się nie masz go pytac czy chce iść. Ty mu komunikujesz, ze idzie. Z wyprzedzeniem, rzecz jasna, ale idzie. Nie ma dyskusji.
Nie będzie do końca życia wisiał ci na nodze.
 
Źle się wyraziłam. Chodziło o to, że syn od porodu jest cały czas że mną. Tylko kiedy rodziłam corke, był kilka dni bez mamy. Ma 4 lata i nawet nie spał u babci,mimo że bardzo lubi spędzać z nią czas.
 
A mąż...Cóż, uwaza że jestem z nim cały czas, bo on pracuje to ja mam główny wpływ na jego zachowanie. Nie chce uzyc nicenzuealnych slow,ale doprowadza mnie swoimi wywodami do nerwicy.
 
Nie mialam zbytnio z kim go zostawiać.Takie realia...Różnie się układa w życiu. Wiem, wiem...To jest błąd.Teraz za to place.
 
Myśle, ze nie jest za późno.
Moja córka zaczęła wcześnie chodzić do żłobka ale na noc dziadków została dopiero jak miała dwa lata. Rodziłam wtedy Bułka i nie było wyjścia.
Takze mimo tego, ze stosunkowo późno zaczęła zostawać na noc u dziadków, nie ma problemów z aklimatyzacja w różnych sytuacjach.
Bulek jeszcze nigdy nie spał poza domem…
 
reklama
Jak czytam to widzę, że będę miała ten sam problem co @Kasia2301 . Synek 2 lata skończył, a bez mamy był tylko jak rodziłam. Czasami zostanie z babcią na kilka godzin, z tatą rzadko, ale większość czasu jest tylko ze mną. I z tych opisów widzę, że już mam początki "złego" zachowania. Zaczyna na mnie krzyczeć, że to ja mam zbierać jego zabawki, to ja mam przychodzić do niego jak on coś chce, to ja mam być na każde zawołanie. Sam się nie bawi wcale, ciągle musi być mama. Błądzę po omacku w wychowywaniu dzieci, mimo, że czytałam kilka mądrych książek i nawet się zgadzałam z teorią. A później taki dwulatek na mnie nakrzyczy, że on nie będzie zbierał zabawek. I co mam zrobić? On nie pozbiera i koniec. Siedział cały dzień przed klockami, robił wszystko (nawet sprzątał coś innego), ale te durne klocki zostawił.
 
Do góry