reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Czterolatek i jego bunty

Ja tam w nagradzaniu nie widzę nic złego. Nagroda jest motywacją, za wysiłek włożony w zadanie powinna być nagroda bo nie dla każdego wystarczająca jest satysfakcja z wykonanego zadania. Ja np do tej pory lubię siebie nagrodzić za wykonane zadanie, lubię się sama rozpieszczać.

Książkę przeczytam bo lubię poznać różne spojrzenie na dany temat.
Podobno nagrody wzmacniają motywację zewnętrzną zamiast wewnętrznej. W wielkim skrócie wychowujemy w ten sposób ludzi, którzy podświadomie oczekują nagrody, przez co nie są w stanie skupić się na bardziej długoterminowych celach. W prawdziwym życiu nagroda występuje przecież nie zawsze, nie zawsze jest oczywista a zwykle nie jest natychmiastowa. Powinniśmy uczyć właściwego postępowania nie dla nagrody, bo później rosną nam ludzie, którzy za wszystko oczekują oklasków (mój mąż na przykład) :D 🙈
 
reklama
Zalezy co ma ktos na mysli poprzez "nagrode". Jasne ze z czasem dziecko moze powiedziec "nie dostane tamtego to nie zrobie tego o co mnie Ty prosisz", ale moim zdaniem pozytywne emocje przekazane dziecku w "nagrode", tu na przyklad usmiechnieta buzka, badz 10 minut turlania sie i gilania z mamą na dywanie, to nie są zle sposoby na motywacje dziecka. Mowimy o maluchach 3, 4 latka, nie o dzieciach ktore swoje obowiazki w domu maja juz opanowane i nie potrzebują wiekszej zachety. Od czegos trzeba zacząc a najlepszym sposobem jest pokazanie ze cos co wydaje sie nudne i nieprzyjemne moze stac sie fajną zabawą

No ja tam turlam się z dziećmi bo po prostu chcę się z nimi bawić, a nie w nagrodę za czysty pokój.
I owszem 3 latkowi wystarczy naklejka, a 8 latkowi, 15 latkowi? Czemu większe dziecko nagle będzie miało sprzątać bez nagrody? Skoro do tej pory robiło coś za coś? W jakim wieku dziecko ma już zrozumieć, że sprzątać powinno jednak bez motywacji?

No nie, aż tak to nie😁😁😁
Ja potrzebuję skutecznej metody dzięki której mój zbuntowany trzylatek zastanowi się zanim popchnie czy uderzy siostrę. Tłumaczenie nie pomaga, zakaz też, karać nie umiem więc może to.
Masz jakiś inny pomysł?

Jest jeszcze taka książka rodzeństwo bez rywalizacji i jeszcze jakaś nowość rodzeństwo jako team (ale tego nie czytałam, bo moje dzieci to już 7 i 11 lat i są najlepszym dream teamem)
Ja bym szukała przyczyny w tym, czy zwyczajnie nie czuje się odrzucony, czy na pewno nie jest tak że młodsze ma więcej uwagi, na więcej mu się pozwala itd.
 
Podobno nagrody wzmacniają motywację zewnętrzną zamiast wewnętrznej. W wielkim skrócie wychowujemy w ten sposób ludzi, którzy podświadomie oczekują nagrody, przez co nie są w stanie skupić się na bardziej długoterminowych celach. W prawdziwym życiu nagroda występuje przecież nie zawsze, nie zawsze jest oczywista a zwykle nie jest natychmiastowa. Powinniśmy uczyć właściwego postępowania nie dla nagrody, bo później rosną nam ludzie, którzy za wszystko oczekują oklasków (mój mąż na przykład) :D 🙈
Ja naprawdę wszystko rozumiem, tylko kurcze nie wiem jak nauczyć trzylatka właściwego postępowania i panowania nad emocjami.
Chciałabym zobaczyć w praktyce jak ludzie którzy głoszą takie teorie jak ta o złym wpływie nagród na przyszłe funkcjonowanie człowieka (nie mówię że błędne czy złe) sami wychowywali swoje dzieci i jak byli wychowani przez rodziców.
Z własnego doświadczenia nie przeceniam roli rodzica w późniejszym życiu dziecka. Znam wiele wspaniałych ludzi którzy wychowali się w placówkach, niepełnych rodzinach lub w patologiach a teraz są naprawdę wspaniałymi i na pewno nie wybrakowanymi ludźmi. Z drugiej strony jestem daleka od bagatelizowania roli rodzica w życiu dziecka. Myślę że trzeba wszystko wypośrodkować a przede wszystkim podejść do dziecka indywidualnie i ze zdrowym rozsądkiem. Jeśli zobaczę że mój syn zacznie domagać się nagród za wszystko to zmodyfikuje pewne rzeczy a narazie poprosi chcę by nie obijał swojej siostry.
Jeśli masz jakieś konkretne porady to ja chętnie skorzystam.
 
No ja tam turlam się z dziećmi bo po prostu chcę się z nimi bawić, a nie w nagrodę za czysty pokój.
I owszem 3 latkowi wystarczy naklejka, a 8 latkowi, 15 latkowi? Czemu większe dziecko nagle będzie miało sprzątać bez nagrody? Skoro do tej pory robiło coś za coś? W jakim wieku dziecko ma już zrozumieć, że sprzątać powinno jednak bez motywacji?



Jest jeszcze taka książka rodzeństwo bez rywalizacji i jeszcze jakaś nowość rodzeństwo jako team (ale tego nie czytałam, bo moje dzieci to już 7 i 11 lat i są najlepszym dream teamem)
Ja bym szukała przyczyny w tym, czy zwyczajnie nie czuje się odrzucony, czy na pewno nie jest tak że młodsze ma więcej uwagi, na więcej mu się pozwala itd.
A jak w przypadku Twoich dzieci wyglądały początki? Starsze dziecko nie dokazywało, nie było zazdrosne?
Książkę "Rodzeństwo bez rywalizacji" zamierzam kupić tylko naprawdę nie mam czasu na czytanie, chciałabym móc sobie usiąść, otworzyć umysł i chłonąć to co napisane. Na ten moment szczytem mojego czytania jest pobieżne przeczytanie nagłówków na Onecie i tematów na forum - teraz weekend to mam więcej czasu bo mąż jest w domu ale i tak co chwilę słyszę "Mamo chodź tu" albo jestem ciągnięta za nogawkę spodni...
Co do odrzucenia i pozwalania młodszej na więcej to niestety ale pewnie jest jak piszesz. Syn miał nawet taki czas że mówił że Tata jest Jego a Mama jest Oli (bo tak ma imię moją córka😉) tłumaczyłam Mu dużo, spędzam czas też tylko z Nim i na ten moment już tak nie mówi ale co czuje niestety nie jestem do końca pewna. Zdarza się że córka ma pozwolone na więcej i tłumaczenie "bo jest mała"...tak wiem - syna to nie przekonuje. Czasem syn stara się Ją naśladować by zwrócić na siebie uwagę ale niestety inaczej odbierane jest np klepanie kogoś przez roczniaczke a inaczej przez trzylatka.
Ciężkie to wszystko...
 
A jak w przypadku Twoich dzieci wyglądały początki? Starsze dziecko nie dokazywało, nie było zazdrosne?
Książkę "Rodzeństwo bez rywalizacji" zamierzam kupić tylko naprawdę nie mam czasu na czytanie, chciałabym móc sobie usiąść, otworzyć umysł i chłonąć to co napisane. Na ten moment szczytem mojego czytania jest pobieżne przeczytanie nagłówków na Onecie i tematów na forum - teraz weekend to mam więcej czasu bo mąż jest w domu ale i tak co chwilę słyszę "Mamo chodź tu" albo jestem ciągnięta za nogawkę spodni...
Co do odrzucenia i pozwalania młodszej na więcej to niestety ale pewnie jest jak piszesz. Syn miał nawet taki czas że mówił że Tata jest Jego a Mama jest Oli (bo tak ma imię moją córka😉) tłumaczyłam Mu dużo, spędzam czas też tylko z Nim i na ten moment już tak nie mówi ale co czuje niestety nie jestem do końca pewna. Zdarza się że córka ma pozwolone na więcej i tłumaczenie "bo jest mała"...tak wiem - syna to nie przekonuje. Czasem syn stara się Ją naśladować by zwrócić na siebie uwagę ale niestety inaczej odbierane jest np klepanie kogoś przez roczniaczke a inaczej przez trzylatka.
Ciężkie to wszystko...

Nie, mój syn jest bardzo zamkniętym dzieckiem więc nie był zazdrosny. Według psychologa to źle ;)
W tygodniu chodził do przedszkola, córka z resztą też jako roczniak poszła do żłobka więc też trochę inaczej u nas to wyglądało. Np. syn był nawet w szpitalu po porodzie (nie było pandemii) w weekendy starałam się jeden dzień poświęcać tylko jemu np. chodziliśmy do kina, spędzaliśmy czas tak jak lubi. Nie będę ukrywać, że moje życie jest łatwiejsze bo ja np. nie sprzątam zbyt wiele, rzadko gotuję więc ten czas mogę poświęcić dzieciom
 
Nie, mój syn jest bardzo zamkniętym dzieckiem więc nie był zazdrosny. Według psychologa to źle ;)
W tygodniu chodził do przedszkola, córka z resztą też jako roczniak poszła do żłobka więc też trochę inaczej u nas to wyglądało. Np. syn był nawet w szpitalu po porodzie (nie było pandemii) w weekendy starałam się jeden dzień poświęcać tylko jemu np. chodziliśmy do kina, spędzaliśmy czas tak jak lubi. Nie będę ukrywać, że moje życie jest łatwiejsze bo ja np. nie sprzątam zbyt wiele, rzadko gotuję więc ten czas mogę poświęcić dzieciom
Do przedszkola syna zapisałam teraz od września, w tamtym roku nie chciałam Go nigdzie posyłać bo myślę że pojawienie się siostrzyczki i rozpoczęcie przedszkola to byłoby za dużo. Ja jeszcze rok siedzę w domu, w sensie nie idę do pracy więc córki nie zapisuje do żłobka, myślę że Ona nie jest na to gotowa i ja też nie.
Szczerze to ja też nie sprzątam zbyt wiele😅 poddałam się i pogodziłam z tym że narazie w domu krystalicznie czysto mieć nie będę. Staram się być też tylko dla syna, spędzać czas tak jak On chce ale wydaje mi się że to ciągle zbyt mało.
 
Wydaje mi się, ze są różnice między obowiązkami domowymi i zadaniami ekstra.
Obowiazki domowe to są rzeczy, za które dzieci nie dostają nagrody. Mnie za odkurzenie dywanie nikt fanfar nie odgrywa.
Posprzatanie klocków z podłogi, odłożenie talerza do zlewu czy posprzątanie własnych butów w korytarzu mogą doczekać się ustnej pochwały ale nie jakiejś nagrody w postaci ekstra zabawy czy dodatkowej kreskówki.
Zadania ekstra jak np genialne zachowanie u lekarza/dentysty lub ładne dzielenie się zabawkami z bratem mogą zaowocowac dodatkowa przeczytana książeczka lub jednym ekstra dodatkowym smakołykiem. Z czasem nawet nie to, bo takie zachowania to podstawa norm społecznych a nie jakis wyczyn.
I o to w wychowaniu dziecka chodzi. Żeby je przygotować do jako takiego funkcjonowania w społeczeństwie.

Ja do przedszkola posyłam i o tym nie dyskutuje.
Stawiam obiad na stole i nie cuduje. Jak nie chcą jeść to nie jedzą. Z głodu nie umrą. Ja nie będę dwudziestu dan gotować, żeby wszystkim pasowało.
Nie toleruję bicia, złośliwości i kłamstwa.
Ale już kłócić się werbalnie mogą ile dusza zapragnie.
Jak nabałagania to maja posprzątać.
Jak coś zniszczą to nie dostają drugiego egzemplarza.
Nie reaguje na pokazywanie palcem, dziwne dźwięki typu yyyy. Każe używać slow.
Nie latam i nie przynoszę rzeczy na każde zawołanie. Chcesz swój kocyk? Idz i go sobie znajdz. Nie jestem na etapie sluzacej. Taki luksus maja tylko w wypadku choroby lub ciężkiej niemocy. Czyli w moim przypadku niezwykle rzadko, bo ani jedno ani drugie mi nie choruje.
Wymagam ale jestem sprawiedliwa.
Oczekuje ze sobie poradzą z podstawowymi życiowymi sytuacjami ale zawsze jestem dostępna, żeby się przytulić czy wysłuchać problemu. Choćby nie wiem jakiego błahego.
Moj dom to nie demokracja a ja nie jestem najlepsza przyjaciółka. Jestem matka i póki co moje zasady obowiązują.
Z czasem jak dzieci podrosną i będą mówić i myśleć nieco bardziej sensownie to możemy o pewnych zasadach podyskutować i chętnie posłucham jak to wyglada z drugiej strony. Ale póki co w wieku 4.5 roku i 2.5 roku nie będą mi mówić jak mam tańczyć. W życiu rzadko kiedy coś się kręci wokół tego, kto po prostu zada i wymaga.
A żeby nie było, oboje maja asertywnosc mocno wykształcona i nie dają sobie w kasze dmuchać. Są dnie, kiedy czuje się jak po Rewolucji Pazdziernikowej ale widzę efekty i to mnie motywuje jeszcze bardziej.
 
Wydaje mi się, ze są różnice między obowiązkami domowymi i zadaniami ekstra.
Obowiazki domowe to są rzeczy, za które dzieci nie dostają nagrody. Mnie za odkurzenie dywanie nikt fanfar nie odgrywa.
Posprzatanie klocków z podłogi, odłożenie talerza do zlewu czy posprzątanie własnych butów w korytarzu mogą doczekać się ustnej pochwały ale nie jakiejś nagrody w postaci ekstra zabawy czy dodatkowej kreskówki.
Zadania ekstra jak np genialne zachowanie u lekarza/dentysty lub ładne dzielenie się zabawkami z bratem mogą zaowocowac dodatkowa przeczytana książeczka lub jednym ekstra dodatkowym smakołykiem. Z czasem nawet nie to, bo takie zachowania to podstawa norm społecznych a nie jakis wyczyn.
I o to w wychowaniu dziecka chodzi. Żeby je przygotować do jako takiego funkcjonowania w społeczeństwie.

Ja do przedszkola posyłam i o tym nie dyskutuje.
Stawiam obiad na stole i nie cuduje. Jak nie chcą jeść to nie jedzą. Z głodu nie umrą. Ja nie będę dwudziestu dan gotować, żeby wszystkim pasowało.
Nie toleruję bicia, złośliwości i kłamstwa.
Ale już kłócić się werbalnie mogą ile dusza zapragnie.
Jak nabałagania to maja posprzątać.
Jak coś zniszczą to nie dostają drugiego egzemplarza.
Nie reaguje na pokazywanie palcem, dziwne dźwięki typu yyyy. Każe używać slow.
Nie latam i nie przynoszę rzeczy na każde zawołanie. Chcesz swój kocyk? Idz i go sobie znajdz. Nie jestem na etapie sluzacej. Taki luksus maja tylko w wypadku choroby lub ciężkiej niemocy. Czyli w moim przypadku niezwykle rzadko, bo ani jedno ani drugie mi nie choruje.
Wymagam ale jestem sprawiedliwa.
Oczekuje ze sobie poradzą z podstawowymi życiowymi sytuacjami ale zawsze jestem dostępna, żeby się przytulić czy wysłuchać problemu. Choćby nie wiem jakiego błahego.
Moj dom to nie demokracja a ja nie jestem najlepsza przyjaciółka. Jestem matka i póki co moje zasady obowiązują.
Z czasem jak dzieci podrosną i będą mówić i myśleć nieco bardziej sensownie to możemy o pewnych zasadach podyskutować i chętnie posłucham jak to wyglada z drugiej strony. Ale póki co w wieku 4.5 roku i 2.5 roku nie będą mi mówić jak mam tańczyć. W życiu rzadko kiedy coś się kręci wokół tego, kto po prostu zada i wymaga.
A żeby nie było, oboje maja asertywnosc mocno wykształcona i nie dają sobie w kasze dmuchać. Są dnie, kiedy czuje się jak po Rewolucji Pazdziernikowej ale widzę efekty i to mnie motywuje jeszcze bardziej.
Jezu...Daj na to przepis,receptę,cokolwiek...
 
Polecam. System nagród i kar, po to aby zbudować dobre relacje między rodzeństwem to nie jest dobry sposób. Dostanie naklejkę bp caly dzień nie uderzyl siostry? Trzeba znaleźć przyczynę, a nie ją zamiatać pod dywan.

Mój syn mnie bije, kiedy poświęcam mu za mało uwagi, kiedy siedzę na tel chce go rozwalić klockiem, wiec dla syna jego siostra może być "telefonem".
No może tak być tylko jak to rozwiązać? Ja nie chcę dawać synowi naklejki bo nie uderzył siostry ale np chwalę Go gdy ominie Ją i Jej nie popchnie. Wychodzę z założenia że skoro karcę za złe zachowanie to za dobre powinnam chwalić.
Ja dam sobie radę z innymi występkami syna, z jakimś nieposłuszeństwem czy z buntem ale bicie to jest coś z czym nie umiem sobie poradzić. W momencie gdy syn uderzy siostrę to w milisekundę moje ciśnienie szybuje w górę a gdy słyszę że On Ją bije bo tak trzeba albo bo lubi to mnie aż zatyka że złości. Nie toleruję, nie zgadzam się na takie zachowanie. Szukam sposobu. Naprawdę staram się jak mogę poświęcać synowi czas. Dzisiaj trzy godziny byliśmy tylko we dwoje na dworze, gotuję z nim, bawię się, rozmawiam - jestem...nie wiem czy potrafię więcej. Córka też mnie potrzebuje...i jak tak teraz o tym myślę to jeśli ta pieprzona "naklejka" spowoduje że On nie będzie bił, pchał itp to tak dam Mu ta naklejkę.
 
reklama
Nie rób tak, przez to ich relacją nigdy nie będzie zdrowa, bo młodszy może więcej. Nie może, są jasne zasady dla wszystkich i tyle. To się potem kończy nienawiścią do rodzeństwa w dorosłym życiu.
Tak samo jak obserwuje rodzeństwa na placu zabaw i to biedne starsze nigdy nie może się bawić jak chce, bo albo pilnuje młodszego, albo nie może iść w miejsce dostosowane do swojego wieku, bo młodsze za nim pójdzie.
Zwrócę na to większą uwagę. Tylko kurcze widzę kolejny problem - moje i męża metody wychowawcze i spojrzenie na pewne sprawy są różne, bardzo różne...może tu jest problem i może pora przestać udawać że wszystko jest ok...
 
Do góry