Witam,
Ja dzisiaj po 3 pąkalach, w tym jeden szpitalny, a jeden jeszcze czeka. Poszłam jednak wczoraj na izbę, ból jednak nie przechodził, a już limit nosp na dzień wyczerpałam w połowie dnia... Oczekałam się 2 godz. ale akurat przyszły 4 brzuchatki :-) wszystkie do porodu, a każda z innej wielkości brzuchem. Można je było ustawić od najmniejszego do największego - fajnie to wygladało :-) Jedna już zaczęła rodzić, że nawet przebrać się nie zdążyła
Trafiłam na swojego lekarza prowadzącego - myślę sobie "fajnie, zbada czy z dzidzią okej, i puści do domu". A ten wywiad zrobił i mówi, że zostaje na obserwacji
Aż mi się gorąco zrobiło. Zbadał szyjkę, a ta tylko 1,5cm. Ciśnienie jakieś mega wysokie, gorączka. No kurde
Dostałam NaCl i nad ranem puściło. Zrobili badanie krwi, około 15 miałam wywiad z całą "obstawą" medyczną, bo przy badaniu było 4 lekarzy, w tym ordynator oddziału. Pośmialiśmy się trochę, jak Pani zrobiła mi usg, a maleństwo miało czkawkę
Wszystko było ok, potem badanie szyjki - twarda i zamknięta, o długości nic nie mówiono. No i ostatecznie postanowiono, że wychodzę - trochę wyprosiłam. Za tydzień mam kontrolne usg, i ogólnie mam się oszczędzać... A w razie czego przychodzić na IP.
Dawno w szpitalu nie byłam, chyba tylko jak się urodziłam,a potem na migdałkach. Ale powiem Wam, że jestem mile zadowolona z opieki. Pielęgniarek mnóstwo, lekarze się kręcili także. Nikt o nikim nie zapomniał. No i to dzisiejsze badanie - w całym zacnym gronie - rewelacja!
A i ten obiad szpitalny - nic mu nie zarzucę (no chyba, że to ja byłam taka głodna
).
W pon. i wtorek upolowałam parę ciuszków fajnych. W tym 3 pary porcięt za 7zł
Jutro dotychczasowe łowy przeliczę i zobaczę czego mam za dużo :-)
Aha, i 3majcie proszę kciuki do środy - byłam we wtorek na rozmowie kwalif. - jest szansa...