Tak, tylko, że 20,30,50 lat temu, tak jak Anisiaj napisała powietrze nie było skażone w jedzeniu nie było chemii, stresu było zdecydowanie mniej, żyło się wolniej. Ponad to, rozmawiałam na ten temat też z moją mamą. Ona, jak i jej pokolenie dostawało na coś tam szczepionki, wowczas obowiązkowe, które mają wpływ na płodność dzieci - czyli nas. I tym szczepionkom też możemy być wdzięczni za to, że o ciąże trzeba starać się ( tak jak w moim wypadku ) blisko dwa lata, że na ciąże trzeba dmuchać i chuchać i że ciąża powoli, może nie staje się chorobą bo sama ciąża nie dolega ale bez "wspomagaczy" się nie obejdzie.
Samo jedno pytanie, czy którąś z was nie bierze jakiś leków oprócz witamin ? Choć luteinki ? Ciekawa jestem ile z nas "radzi" sobie bez proszków. Pewnie na palcach można policzyć
I to tyle mojego oburzenia na wymądrzających się