U nas raczej nie bedzie takiego wielkiego zainteresowania.
Babcia jedna jak i druga Krzysia zobaczyły dopiero na chrzcinach.
Chwale sobie to, z reszta juz kiedys pisałam, ze z rodzicami mamy słabe kontakty.
Nikt sie nie wpraszał, Brat z żona przyjechali tego dnia jak wyszłam ze szpitala, ale na moja prośbę, bratowa miała zadanie pojechac kupic ciuszki dla Krzysia, bo nie miałam ich zbyt wiele a przeraziłam sie ulewaniem i przymusem pieciokrotnej zmiany garderoby małemu w ciągu jednego dnia.
Moja siostra z Ostródy przyjechała też dopiero na chrzciny, choc ja zapraszałam wczesniej, jednak mowiła, ze wie jak tojest, ze robie to tylko z grzecznosci a nic nam sie tak nie przyda jak spokój
reszta rodzeństwa, ze mieszka daleko od nas jakos sie nie fatygowała do nas zbyt szybko.
Mi to jakos nie przeszkadza.
Dziecko to przede wszystkim radosc dla rodziców.
Mnie wrecz wkurzaja pielgrzymki, jakby na swiat przyszła rzadka rasa małpki a nie nowy czlowiek.
Nienawidze tych ochow i achów nad lozeczkiem. Noworodki sa paskudne, tylko matka widzi jego urodę, dla obcych to mały pomarszczony ludzik, Wiec jak czasami słysze te jęki i zachwyty którym daleko do prawdy to mnie telepie.