nissanka ja dzisiaj na wizyte szłam jak na ściecie. Jakbym cos przeczuwała. Chyba jestem pesymistką, bo normalnie nie wierzyłam ze bedzie dobrze. Te pierwsze tygodnie to wielka niewiadoa, nie czuje sie ruchów, wiec tak naprawde nic sie nie wie co sie z maluchem dzieje, Potem jak juz sie czuje ruchy to inna bajka.
mama wikusi czy ja wiem czy jestem silna? Choć moze trochę. Mówią, ze co cie nie zabije to cie wzmocni... Śmierć Bartosza przezyłam bardzo. Nie bede owijać, ale znalazłam sie na oddziale psychiatryczym. Depresja to straszna choroba, sama nie wiedzialam co sie ze mną dzieje i jak bedzie wygladał nastepny dzień o ile wogole myslałam o dniu nastepnym.
Bartosz był pierwszym naszym dzieckiem, wiec wróciłam do domu, gdzie wszystko było rzygotowane na jego przyjście, nagle pusty dom, stał sie bunkrem... W ciagu kilku tygodni zabawki, meble i reszta niemowlęcych rzeczy trafiła do dwóch potrzebjacych rodzin, ktorym pomagamy do dzisiaj.
Jak urodziła sie Madzia to było juz inaczej. Był Krzyś, nie miałam czasu na żale, bo synek mnie potrzebował... To dzieki niemu nie poddaje sie. Mój mąż to człowiek o wielkim sercu i jemu także zawdzieczam mój spokój i opanowanie. Dba o dom, o nas, jest niepoprawnym romantykiem i cudownym ojcem. Nie gram w totka, bo moje szczescie wygrałam w dniu w którym stanął na mojej drodze
Ech.. rozpisałam się hehe... no i chyba sie chwalę
mama wikusi czy ja wiem czy jestem silna? Choć moze trochę. Mówią, ze co cie nie zabije to cie wzmocni... Śmierć Bartosza przezyłam bardzo. Nie bede owijać, ale znalazłam sie na oddziale psychiatryczym. Depresja to straszna choroba, sama nie wiedzialam co sie ze mną dzieje i jak bedzie wygladał nastepny dzień o ile wogole myslałam o dniu nastepnym.
Bartosz był pierwszym naszym dzieckiem, wiec wróciłam do domu, gdzie wszystko było rzygotowane na jego przyjście, nagle pusty dom, stał sie bunkrem... W ciagu kilku tygodni zabawki, meble i reszta niemowlęcych rzeczy trafiła do dwóch potrzebjacych rodzin, ktorym pomagamy do dzisiaj.
Jak urodziła sie Madzia to było juz inaczej. Był Krzyś, nie miałam czasu na żale, bo synek mnie potrzebował... To dzieki niemu nie poddaje sie. Mój mąż to człowiek o wielkim sercu i jemu także zawdzieczam mój spokój i opanowanie. Dba o dom, o nas, jest niepoprawnym romantykiem i cudownym ojcem. Nie gram w totka, bo moje szczescie wygrałam w dniu w którym stanął na mojej drodze
Ech.. rozpisałam się hehe... no i chyba sie chwalę