Właściwie to juz dzień dobry.
Nocka jako tako. Krysia wieczorem tacie rozrabiała, kiedy ja usypiałam Mikołaja, ale jak zasnęła to spała do 2, oczywiście na naszym łóżku (a tatuś po graniu do 1 na kompie rad nie rad poszedł się przytulić do syna, prosząc o trochę miejsca pod koderką). Po 3 Mikołaj z płaczem aż się rozbudził. Aro w nerwów, że spać nie może (a kto mu kazał pol nocy zarywać i grać?), wiec zabrałam Młodego na spacer po domu. Wypilismy mleko, popatrzylismy na księżyc (albo jest pełnią, albo się zbliża, bo księżyc wielki jak talerz, a tak święci, ze nawet lampki nie potrzebowałam, żeby Krysie przewinąć), posłuchalismy melodyjek w misiu przy łóżeczku (bo Krycha trochę marudziła, wiec na wyciszenie dostała trochę muzyki) i polozylismy się spać (na naszym łóżku). A przed chwila skonczyłyśmy się Krysią znów karmić i mam dylemat: kłaść się jeszcze spać (i gdzie: do Ara w pokoju Mikołaja, czy do Mikiego w naszym łóżku?) czy wziąć się za zmywanie, którego wieczorem Aro nie zrobił? Ech te trudne wybory...
Justa, Krysia tak się budziła (co 2-3 godz) przez pierwszy miesiąc. Teraz w nocy budzi się 1 góra 2 (z czego drugi raz koło 5, zanim zje, przewinę, usnie to blisko 6 jest).
Wisienka, jak kolęda?
Paulunia, może ta choroba to wynik zębów? U nas tak było. Ząbkowanie tak osłabiło organizm, że choroba się wdarła. A żeby było mało zaatakowały buzie plesniawki. Obyscie juz wyszli na prostą z tych chorób, zanim znów będą was czekały wyprawy do szkoły.
Ech, pamiętam te kolędę 3 lata temu (jeszcze byliśmy w jednej parafii). Cwaniaki robili sondaż ile rodzin przyjmie kolędę, czy w ogóle opłaca im się tam chodzić. U nas wtedy była, ekspresowa.
Krokiety z ziemniakami w środku? U nas jak są krokiety np z mięsem, czy kapusta i grzybami to do nich juz tylko surówka. U nas dziś były pierogi.
Mikoto, no właśnie ja jem praktycznie wszystko, chyba, ze cos nowego to z ostrożnym wprowadzaniem (orzechy, czekolada). Nawet na 2 pierogi z grzybami sobie pozwoliłam w Wigilię (i nic prócz drobinek zielonych w żółtej kupce nie było, ale to mogło być tez od tego całego wigilijnego misz marszu). Czekam jeszcze z miodem i kapustą i chyba juz będzie wszystko normalnie. Z Mikim jadlam po 1 miesiącu dosłownie wszystko i było ok, nie miał żadnych kolek, wzdęcia. Mnie się wydaje, ze to właśnie dorozwijanie się układu pokarmowego i po 3 miesiącu będzie juz dobrze.
Robaczku, oj wyprawa na zakupy to masakra. Ja to się boje patrzeć na paragony, Aro omija wzrokiem czytnik, jak kasjerka przelatuje z kolejnymi produktami. A nasze państwo nam nie odpuszcza. Paliwo stanialo, to wlepili na nie nowy podatek. Wrrr, zamiast obniżyć podatki (więcej by się kupowało, więcej kasy by wpływało z tych niższych podatków i gospodarka by kwitła), to wolą dowalać nowe i wyższe podatki.
Był czas, ze moi rodzice mieli 1200 zł razem, z tego opłaty i przeżycie, a mieli jeszcze mnie i brata na utrzymaniu. Luksusow moze nie bylo, ale zawsze dostawalam jakas kase na bulke czy bilet autobusowy) Chyle przed nimi czoła.
U nas po jednej akcji ewakuowania się Mikołaja z łóżeczka (poprzez wyjście górą) było definitywne zrezygnowanie z łóżeczka. Nie ryzykowalabym kolejnej ucieczki i jakiegoś niebezpiecznego upadku. Może Hubi daje dyskretnie znać, że pora na zmianę?
Marys, niedawno czytalam artykuł pewnej pani dr, że kobieta, jak krowa, koza czy inny ssak produkując mleko wytwarza laktozę, więc trzymanie bezlaktozowej diety przez matke karmiacą piersią nie ma sensu. Dietą jedynie można wykluczyć alergie na białko, a przy nietolerancji trzeba zrezygnować z piersi. Powoływała się na sporo badan i literatury fachowej i jakoś mi się wydawało, że to co pisze ma sens. Ale dzięki ;-)
Teri, super są te misie. Znam z takich zestawów jeszcze dzieci i ich przebieranie, albo zmienianie im minek.
Organizer bomba. U nas w takim kąciku stoi szafa, żeby nie zmniejszać pokoju.
Kingusia, włos się jeży jak się słyszy o takich markach. Zero myślenia. Nie powiem, nam się tez zdarzy się zapomnieć i wystawić dzieci na jakieś ryzyko (chyba najczęściej oparzenia), ale po to się ma głowę, zeby starać się z niej korzystać.
Oby masc szybko pomogła.
Popołudniu mielismy gości. Byłam w szoku. Pierwszy raz mogliśmy wszyscy razem powiedzieć przy stole i pogadać, nikt nie musiał odrywać się do dzieci, tak ładnie i zgodnie się bawili (co w wykonaniu Mikołaja było jeszcze ostatnio niemożliwe). Chyba synek mi dorasta ;-)
No i nadrabianie Was od wczorajszego popołudnia (plus zagladanie do mruczącej Krysi) zajęło mi 1,5 godz. Juz się nie opłaca kłaść. Lepiej pozmywam i wykorzystać, ze wszczyscy śpią i zrobię sobie male spa w łazience.