Dzień dobry.
Czytam i czytam, ale ostatnio coś nie mogę się zebrać do pisania. Jakaś taka nijaka się czuję psychicznie, chyba przez tego zęba.
Emka - u nas Bebzunka nie ma – Miki wygląda jak rodem z Oświęcimia. Jak ręce do góry podniesie, to przez brzuch można kręgosłup zobaczyć. A je w sumie sporo, może mniejsze porcje, ale co godzinę! Musimy popracować nad zmianą takich przyzwyczajeń.
Justa – Miki wrócił do jednej porcji mleka koło północy. Ale się zastanawiam, czy chodzi o mleko, czy o napicie się czegoś ciepłego. No i mleko pije tylko w nocy.
Wisienka – „dziura” goi się bardzo ładnie i szybko. Troszkę przebija się kość, ale ponoć to się zdarza i z czasem wróci do normy. Tylko czasem mnie pobolewa ząb obok i nie wiem, czy tam coś się dzieje (no ale wtedy to chyba by bolało stale, a nie tylko momentami), czy to jeszcze oddziaływanie na nerwy. Nie jest źle. Jeszcze trochę podochodzę do siebie i uporządkuję całą buzię (w końcu w ciązy przysuguje lepsza „opieka”).
Sa_raa, Korba – Aro bardzo zadowolony. Zwałaszcza z laurki (w końcu w to Miki miał największy wkład). Zabunkrował to sobie na pamiątkę.
Korba – gratulacje dla Zosi za „puszczenie się” ;P
Mikotku – super, że imprezki się Wam udały. Jestem jestem, ale weny na pisanie brak. Zwłaszcza, że głównie „urzęduję” z tableta, a tam jakoś mi mało wygodnie się pisze, no i zdarzają się „konsumcje” moich wypocin.
Gosiak – a to Gryzoń z Tymka. Miki uwielbia grzebać mi w pępku (zwłaszcza jak zapytam, gdzie się Dzidzia schowała), czasem zrobi cacy, albo wyciera w brzuch nos…
Natis – i jak tu nie kochać Korby i Robaczka, prawda? Nie mogę się już doczekać spotkania z Wami
Robaczku – Ty też zawirowania z zębem miałaś? Łącze się z Tobą w bólu. Co do pracownicy – brak słów. Już to widzę, jak tak każdy pracodawca zgadza się na niespodziewany wyjazd pracownika, bo umiera ktoś z rodziny (i to nie naj naj bliższej). Przecież nawet na pogrzeb ciotki nie przysługują dni wolne okolicznościowe.I to jeszcze w taki sposób powiadomić. Nie mam firmy, a Ty jesteś dobra dusza, z sercem na dłoni, ale chyba bym się zastanowiła nad oficjalną naganą albo zwolnieniem.
Kingusia – zdróweczka dla Lauruni. Oby o nie było nic przeszkadzającego w urlopie. A może nadmorskie powietrze jeszcze pomoże?
Pogoda straszna, na przemian słonko i deszcz. Wyszliśmy tylko tyle co do sklepu, na nóżkach. Miki to podrywacz, „zarywał” do wszystkich ekspedientek. Złapaliśmy odrobinę powietrza. Już mam dość tego siedzenia w domu. A tu jeszcze zapowiadają, ze przez najbliższy tydzień się nic nie zmieni, ech..
Miki śpi, obiad w gotowości i właśnie jedzie do mnie kurier z rowerkiem. W sumie chyba dobry dzień ;-)