reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Czerwiec 2010

reklama
W niedzielę po obiadku nakarmiłam małą i pojechałam do domu (tego który remontujemy) sprawdzić czy wszystko ok itp... Malutka została z babcią. Niestety nie zdążyłam tam dojechać:-( dosłownie po przejechaniu kilkuset metrów patrzę- dzwoni brat. Powiedział że mam NATYCHMIAST wracac do domu, bo mała wymiotuje:baffled:jak usłyszałam jego ton głosu, to już wiedziałam że coś jest nie tak:no:pędziłam do domu. Biegnę patrzę a moje dziecko jest sine!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie oddycha!!!!!! Mama poszła do niej zaraz jak wyszłam z domu i zobaczyła że mała się dusi. Wyglądało na to że zwymiotowała lub ulało jej się bo na rożku było widać, ale oprócz tego niewiem skąd pojawiło się ogromnie dużo śluzu. Pełen nos, buzia, gardło...tak jakby miała okropny katar, ale przeciez ona była zdrowa:confused:Malutka nie mogła sobie z tym poradzić:no:mama robiła co mogła klepała wyciągała ten śluz gruszką potem już robiłyśmy to razem, mała zaczęła momentami oddychac ale ciągle się dusiła. Powiedziałam bratu że ma dzwonić po karetkę i powiedzieć że my już jedziemy im naprzeciw. Zadzwonił- powiedział że dziecko 3 tygodnie duzi się jest sine i że mają się spieszyć. Powiedzieli że natychmiast wysyłają karetkę... Do szpitala mam 17km z katerkę spotkaliśmy się niecałe 2km od szpitala, a wyjechaliśmy ponoć równo... tak sie jedzie do maluszka którego życie wisi na włosku??????????????? W karetce zaraz zaczęli ją odsysać i zaczęła lepiej oddychać, ale jeszcze chwilami się dusiła. Zajechaliśmy do szpitala, to nie mogłam sobie przypomniec jej daty urodzenia z tego wszystkiego:-( Wzięli nas na oddział, tam jeszcze małą odsysali i miałyśmy zostac na obserwacji. Na pokoju zauważyłam że znów gorzej oddycha:-(potem podłączyli jej tlen:-(i wreszcie sie unormowało, spała pod tlenem a ja siedziałam obok i ryczałam...pielęgniarki mówily że mam się uspokoić, bo juz po wszystkim, ale ja nie mogłam tego opanować, chyba dlatego, że emocje trochę opadły. Najgorsze że nie było mojego męża, dopiero jak byłam na slai, to do niego zadzwoniłam i ściągnęlam go z pracy. Przyjechał do nas wieczorem. Potem małą odłączyli i próbowałam ją karmić i na szczęście nic już sie nie działo. Rano następnego dnia miałyśmy wyjść do domu, ale przyszedł ordynator i stwierdził, że mamy zostać na obserwacji 3 do 5 dni bo może wystąpić zachłystowe zapalenie płuc:szok:a wkoło same zapalenia płuc i oskrzeli:szok: Pytałam jak mała, lekarz mówił że ok nie ma zagrożenia, ale do domu nie puści:-(. Przez cały poniedziałek nie zajrzał ani razu, to była ta jego obserwacja:wściekła/y:nie powiedziano mi jakie są wyniki badań:wściekła/y: Już naprawde miałam dość, w pokoju tak duszno że nie szło wytrzymać, mała cały czas płakała, lekarz nie miał czasu rozmawiać. Mąż powiedział że mam dać sobie spokój i się nie denerwować on wieczorem przyjedzie to z lekarzem pogada:szok:Na pokoju najpierw byłam sama, bo zdrowe dziecko, potem dostałam do towarzystwa dziewczynę też ze zdrowym dzieckiem, tylko bardzo mocno ulewał (dodam że rodziłyśmy tego samego dnia) i ona też wyslała męża do tego lekarza no i powiedział że wieczorem może ich wypuści na przepustkę a jej wcześniej gadał że prędzej jak po 3 dobach obserwacji wogóle nie rozmawia!!! No a mój mąż zapytac o wyniki i dowiedział się ze są "dobre":-pwięc pyta czy nie możemy wyjść, bo skoro jest ok, to po co tu siedzimy i narażamy dziecko na wirusy, że chociaż mogliby nas urlopować. Ten lekarz to taki jest nieprzyjemny i warknął że już mi mówił że jutro rozważy jakiś urlop i zdania nie zmieni. Potem pogadali sobie jeszcze ostro:szok:i koniec:zawstydzona/y:. Po kilkudziesięciu minutach przyszedł ten lekarz zbadać tego maluszka obok który miał na przepustkę wyjść. Po chwili podszedł do nas był bardzo miły i przyjemny:szok:kazał małą rozebrać osłuchał i stwierdził "no dobrze to puszcze Was na noc do domu". No i wyszliśmy (swoją drogą teraz wiem jak należy z nim rozmwaiać) ale tylko na przepustkę. Wd omu to zawsze w domu:tak:małą spokojnie wykąpałam była tak zmęczona po tym szpitalu że w nocy dziś spała 6,5godz ciągle:szok:a jaka głodna się obudziła:szok: Dziś na 10 byłyśmy na oddziale na kontroli. Jest ok, miałam nadzieję że dostanę wypis, ale niestety nie:no: W czwartek jadę znów może wtedy...

Ogólnie nie moge dojśc do siebie po tej całej historii...jak sobie pomyślę:-(a gdyby mama weszła chwilkę później????:-( Ciągle biegam i patrzę czy wszystko u niej ok... Boże jak niewiele trzeba do tragedii:no: Kochane uważajcie na swoje skarby.

Przepraszam że pisze tak nieskładnie ale co chwilę muszę cos zrobic i tak po kawałeczku piszę;-)
 
Dobra dziewuszki :-) ja ide spac:tak: dzieciaczki spią juz od godziny a ja was nadrabiałam i tez juz wkoncu padam :-)

Gosia*** współczuje przezyc...:***
Dobranoc:-)
 
Ostatnia edycja:
Ktoś tu pisał o wadze dzieci moja w dniu urodzenia miala 3290g a w niedzielę na oddziale 4200g :szok::szok::szok:prawie kilo przybrała:tak:w 3 tyg i 3 dni;-)
 
ja też tak tylko na chwilkę
widzę że stan dzieciaków nowonarodzonych nie uległ zmianie
chociaż zdec Ty to nas chyba jeszcze zaskoczysz, niby nic się nie dzieje ale najpierw czop teraz jakieś skurcze, coś mi się wydaje że niedługo i przyjdzie pora na ciebie
ja miałam dziś spakowac torbe do szpitala ale odpuściłam, jakoś weny mi zabrakło, popołudniu wpadł do nas kolega mojego z pracy i tak zleciało
może jutro to ogarnę, przynajmniej spakuję to co dla siebie bo ciuszki dla maluch to i tak na sam koniec bo nie wiadomo jaka bedzie pogoda

ktoś tu obiecywał że zostanie do końca!!
napewno do końca zostane ja, mimo że mój chodzi cały czas za mną i pociesza mnie że już niedługo

Gosia*** o rany jak przeczytałam co Was spotkało to aż szoku doznałam, szczerze nawet nie wiem co napisać i wcale Ci się nie dziwię że tak zareagowałaś bo ja także pewnie byłabym cała zdenerwowana, dobrze że z Natalką już lepiej i mocno trzymam kciuki oby tak już zostało, dużo zdrówka dla małej, a sytuacja w szpitalu z lekarzem przyznam dziwna dobrze że mąż zareagował odpowiednio
 
O kurcze Gosiu* całe szczęście że to obyło się tylko na strachu!!
Jezu ja nie wiem co bym zrobiła:( Dobrze że choć trochę wiedziałaś co robić:(
Może jednak ten monitor oddechu jest przydatny?

Mój mąż już wrócił do domu. Na szczęście przyjechała policja i wytłumaczyła tamtemu że to z jego winy ( a raczej pisała na kartce, bo on podobno głuchy) no i napisał oświadczenie.
Ale teraz pewnie czeka nas masa załatwiania:-( Mam nadzieję że nie każą nam zostawić samochodu na jakimś warsztacie, bo jak ja dostanę się do szpitala:szok::szok:
 
Gosia*** ależ przeżycia! dobrze, że tak się to skończyło!!!!!
potwierdza się jednak,że moja obsesja układania synka na boku po jedzeniu ma sens. nie raz zdarzyło mu się ulać kiedy po jedzeniu kładłam go na plecach na przewijaku, ale wtedy byłam przy nim i nie zdarzył się zachłysnąć. brrr strach pomyśleć jak by się to mogło skończyć. Gosiu miałyście dużo szczęścia!
 
Ostatnia edycja:
reklama
Gosiu- aż mnie zmroziło jak to przeczytałam:szok::-(, a czy wiadomo od czego to sie stało? Duzo zdrówka dla Natalki i mam nadzieję,że to sie już nigdy więcej nie powtórzy!!!

Uciekam już do łóżka, dzieciaczki śpią, mąż ogląda mecz, a ja idę się wykąpać i poczytam może.
Dobranoc :)
 
Ostatnia edycja:
Do góry