A ja nie mogę spać, bo spałam do 15
Film z National Geographic tak mnie zainspirował, że dzisiaj zamówiłam sobie na DVD film " Cud Miłości - od poczęcia do narodzin". Podobno fenomenalne zdjęcia są w tym filmie. Zobaczymy ;-)
Ostatnio chodzę często podminowana... taki jakiś niepokój czuję. Bo za pół roku na świat przyjdzie nasz Maluszek, a my jesteśmy kompletnie nieprzygotowani. Mieszkamy w domu, który jest niewykończony, czyli cały czas "w trakcie remontu" Do tej pory nam to nie przeszkadzało i w sumie jak nie było kasy, albo pomysłów, to poprostu olewaliśmy sprawę. A teraz? ...
Boję się, że nie wyrobimy czasowo i przede wszystkim finansowo, żeby zrobić chociaż te najważniejsze rzeczy, które mogą stanowić niebezpieczeństwo, np. nie mamy poręczy przy schodach w hallu, za drzwiami tarasowymi nie ma tarasu, tylko stara zapadająca się "szopka", której dach służy za ów taras, ale już sam się zapada i prosi o wyburzenie...
Do tego dochodzą takie rzeczy, jak niewykończone meble w kuchni (czyli wszystko na widoku - naczynia, szkło, gary, no WSZYSTKO!), brak "kącika" dla dziecka...
Ech... nie umiem sobie tego wszystkiego wyobrazić. Przeraża mnie to, przerasta, irytuje, doprowadza do rozpaczy... :---(
Nie wspomnę już o tym, że do tego wszystkiego trzeba kupić wózek, wyprawkę, łóżeczko i wiele innych rzeczy...
Chwilami chce mi się płakać :-( i nie mam sił :-(
Chyba bardzo silna u mnie ta potrzeba "wicia gniazda", która atakuje ciężarne...
Film z National Geographic tak mnie zainspirował, że dzisiaj zamówiłam sobie na DVD film " Cud Miłości - od poczęcia do narodzin". Podobno fenomenalne zdjęcia są w tym filmie. Zobaczymy ;-)
Ostatnio chodzę często podminowana... taki jakiś niepokój czuję. Bo za pół roku na świat przyjdzie nasz Maluszek, a my jesteśmy kompletnie nieprzygotowani. Mieszkamy w domu, który jest niewykończony, czyli cały czas "w trakcie remontu" Do tej pory nam to nie przeszkadzało i w sumie jak nie było kasy, albo pomysłów, to poprostu olewaliśmy sprawę. A teraz? ...
Boję się, że nie wyrobimy czasowo i przede wszystkim finansowo, żeby zrobić chociaż te najważniejsze rzeczy, które mogą stanowić niebezpieczeństwo, np. nie mamy poręczy przy schodach w hallu, za drzwiami tarasowymi nie ma tarasu, tylko stara zapadająca się "szopka", której dach służy za ów taras, ale już sam się zapada i prosi o wyburzenie...
Do tego dochodzą takie rzeczy, jak niewykończone meble w kuchni (czyli wszystko na widoku - naczynia, szkło, gary, no WSZYSTKO!), brak "kącika" dla dziecka...
Ech... nie umiem sobie tego wszystkiego wyobrazić. Przeraża mnie to, przerasta, irytuje, doprowadza do rozpaczy... :---(
Nie wspomnę już o tym, że do tego wszystkiego trzeba kupić wózek, wyprawkę, łóżeczko i wiele innych rzeczy...
Chwilami chce mi się płakać :-( i nie mam sił :-(
Chyba bardzo silna u mnie ta potrzeba "wicia gniazda", która atakuje ciężarne...