Hej,
dawno mnie tu nie było...
Szukając opinii o tym, czy 6-latek ma iść do szkoły czy nie, trafiłam i tu
Powiem Wam, że długo się nad tym zastanawialiśmy. Początkowo byłam wielką przeciwniczką tej reformy, ale w końcu postanowiłam Agę dać do 1 klasy. I jak zda, to w ogóle do szkoły muzycznej :-) Wg. opinii p. psycholog z przedszkola nadaje się szkoły. Ale to może nie jest przeważające. Myślałam też o tym, że:
- Gabi jest niecałe 2 lata młodsza i że chyba chciałabym tę różnicę utrzymać
- boję się rekrutacji w przyszłym roku (choć w sumie teraz to nie wiem, czy takich przerażonych przyszłym rokiem w Warszawie nie ma aż za wiele... i może się okazać, że trudniej się dostać jest w tym roku...)
- Aga jest bardzo chętna do nauki, literek, cyferek, szlaczków, dodawania, chce też iść do szkoły
- w przedszkolu nie ma zerówki, i tak bym jej fundowała zmianę otoczenia, etc.
Nie wiem, co tam jeszcze. Generalnie, bardziej ja chyba boję się tej szkoły, niż ona. Że lekcji będzie trzeba pilnować, etc, że ferie/wakacje to raczej wtedy, co dziecko, że tygodnia u Babci na wsi też raczej w środku roku już dziecku nie zafunduję, że jak się rozchoruje na 2 tygodnie to będzie trzeba nadrabiać naukę, podręczniki przerabiać samemu... Taki leń chyba trochę ze mnie wyłazi, co
:-)
Beatko, pani dyr.szkoły na zebraniu na jakim byłam mówiła, że mieli w tym roku w jednej z klas dosłownie 3 (TRÓJKĘ) dzieci kompletnie nie znających we wrześniu liter a że teraz są jednymi z najlepszych uczniów... Dużo ważniejsze jest chyba to sylabizowanie. P.psycholog to mi przede wszystkim podkreślała: że jak dziecko usłyszy KO-ZA to wie, że to koza.
Troszke sie chyba rozpisałam...
No to pa!