Jak zwykle pustka w głowie, zmęczona jestem czy jaka
Hani i Szymonkowi życzymy dzieciństwa pełnego wrażeń i dużo, dużo zdrowia :-)
Rito, Tymek po mieszkaniu chodzi w butkach profilaktycznych, czasem w skarpetkach. My mamy korytarz w gresie, więc nie bardzo chcę, by biegał boso.
Co do picia przez słomkę, hm... Próbowałam raz, dość dawno i jakoś nie kumał. Nie przeszkadza mi to absolutnie. Przypuszczam, że jakbym mu dała taki soko - napój w kartoniku (kiedyś próbował zrobić zamianę z kumplem na mineralną :-)), to by wiedział jak to zrobić, żeby się napić.
A w kwestii prezentowej, to u nas świetnie się sprawdziła zjeżdżalnia (szał ciał), no i klocki - Tymcio dostał lego duplo i wadera, a jako że pasują do siebie, to ma duże pole do popisu. Klockom zawdzięczam średnio pół godziny snu więcej. Wstawiam pudełko na łóżko i zamykam oczy, a Tymek jak zaczarowany.
Megan, no widzę, że psychicznie jesteś gotowa :-) A kobietami się nie przejmuj, bo takie problemy normą się stają w służbie zdrowia. Ja byłam w szoku, że lekarka przed operacją dała mi oryginały wyników do szpitala, a sama tylko wpisała sobie notatki do zeszytu. Ale pozytywne szoki zdarzają mi się rzadko.
Agast, gratuluję dzielnej Córki. Może jakieś zdjęcie w kapeluszu, co
Lila, nie mamy wentylatora, choć mamy dość gorąco w mieszkaniu. No i zdrowia dla Mikiego.
Wiolinko, ja za te pięć godzin pracy, potrafię nieźle za Tymciem zatęsknić. Ale nie zmienia to faktu, że czasem na zakupy wolę jechać sama, bo jakoś szybciej, spokojniej... Co do naszego zakończenia roku, to jest zawsze w połowie miesiąca i chyba w przedszkolach są takie tendencje. Sama nie wiem z czego to wynika
W każdym razie zawsze jest to piątek, a ten za tydzień byłby kłopotliwy ze względu na koniec roku w szkołach. Teraz rodzice mogą spokojnie zabrać swoje dzieci i wyjechać na urlop poza miesiącami wakacyjnymi. My w przedszkolu też musimy trochę spraw pozamykać - zrobić radę podsumowującą, napisać plan na kolejny rok. Dzieci zawsze jest już trochę mniej, więc będzie nam łatwiej. Ale pracujemy do końca czerwca, a nawet w lipcu :-) (całe trzy dni każda)
Nie pisałam Wam jeszcze, że dwa dni temu byłam z Tymkiem u lekarza, głównie po to, by dostać pozwolenie na jakieś nowe produkty do jedzenia. Wysypka prawie zeszła, więc byłam dobrej myśli. A ten "specjalista" rzucił tekstem, że mogę mu dać jeszcze gruszki, śliwki i czereśnie (mile widziane ze słoiczka), i to by było na tyle... Surowe warzywa nie wcześniej, niż jesienią
Zapytałam co się może stać, jak zrobię swoje, powiedział, że go całego zesypie. NO więc tak się wku..., że po powrocie dałam Tymkowi pomidora. I dziś też mu dałam... I będę po kolei próbować, chociaż te produkty z największą ilością witamin. Jakoś nie mam przekonania, że gotowana marchewka i buraki (tych akurat nie znosi) zaspokoją jego zapotrzebowanie na witaminy, zwłaszcza, że już ma zadziorki. Zapytałam też jaki czas po antybiotyku mogę pojechać z Tymkiem na basen, żeby nie złapał jakiejś grzybicy. A gość się pyta, po co. Więc mówię, żeby się z wodą oswajał i w ogóle (czekałam na wiosnę, żeby zacząć), a ten, że na to jest jeszcze czas, że do trzech lat to nie ma sensu, że może przynieść więcej szkody, niż pożytku. Chlor, siuśki i inne zarazki... No kurka, czy to ze mną coś nie tak czy z nim? No i jak go chcę dawać do wody, to najwyżej po kostki... Chyba się umówię do alergologa na wizytę, bo jakoś gościowi nie wierzę.