Ja też się zgłaszam na wiosnę :-):-):-) Przynajmniej narazie
Jak wszystko dobrze pójdzie i na seks ochota wróci, to może coś z tego będzie :-)
MagW, no liczę na pozytywną odpowiedź, bo wiesz, że do Mai Twojej słabość mam od zawsze. Zresztą na "aba" taka cudna, że ja bym uległa :-)
Szkrabik, cieszę się, że macie się dobrze. No i jak sobie wyobraziłam Twoje wołające jednoznacznie obowiązki, to... chyba się cieszę, że do wiosny jest jeszcze trochę czasu...
Agast, ja nie wiem czy TYmek polubił obiadki. Narazie cieszę się, że zaakceptował ciepły rodzaj posiłku. Natomiast mając wybór między jogurtem a obiadem na pewno wybrałby jogurt (prawie tak jak mamusia)... Ale to już duży chłopak i wie, że jak zje obiad, to dostanie jogurt i stosowanie tego typu umów idzie nam coraz lepiej. Nawet nie wiedziałam, że takie małe dzieci już tak potrafią.
Frotko, ja podejście mieć chyba muszę. Tymek jest aniołkiem, a ja na codzień mam do czynienia z dziećmi różnymi... muszę jakoś to ogarniać... Zauważ jednak, że nie przychodzi nam to wszystko łatwo, nie mogę powiedzieć, że TYmek nie sprawia problemów, bo różne etapy już mamy za sobą. A co do wygranej anemii... tak udało nam się... Skutkiem ubocznym wygranej była niechęć do jedzenia obiadów, więc musieliśmy i z tym walczyć... Jeszcze obiady nie są pełną przyjemnością, ale jest coraz lepiej... A ja gotować nie muszę :-):-):-) I zakupów robię dużo mniej.
Lila, co do wczorajszego dnia, to z moim Michałem jakoś ciężko na cmentarzu o klimat, bo on się w tłumie męczy, a mnie to wkurza. Ale we wtorek byłam z dzieciakami, jak co roku, a jednak inaczej. Po pierwsze byliśmy na grobie tej kobiety, która w maju zmarła, a pracowała u nas w kuchni. Nad grobem stał jej syn i jakoś mnie coś ścisnęło, jak sobie pomyślałam, co on może czuć, jak na grób jego matki przychodzą dzieci, składają rączki i się modlą. Potem poszliśmy na grób takiego DOminika, który zginął tragicznie cztery lata temu, dzień przed swoimi czwartymi urodzinami (może tort był już gotowy), co więcej, przejechał go jego własny ojciec wyjeżdżając z garazu (Dominik na rowerze wjechał mu pod koła). Zawsze chodziłam z dziećmi na groby maluszków i jakoś to było, a tutaj podeszliśmy i miałam wrażenie, że nic do nich nie powiem...
Narazie wysyłam, bo muszę się Tymciem zająć...