shirleyko kochana, nie rycz, bejbe. :-) teraz jesteście już razem, całą szczęśliwą czwóreczką i tylko to jest ważne.
a o szczegóły dotyczące różnic żelazna versus bielany pomolestuję cię przy najbliższej okazji, a jakże, choć już teraz chętnie daję wiarę, że zośka jest the best. ;-)
grześ przesłodzias jest - ale czyż muszę to dodawać...?
szkrabiku, noooo... to się nazywa klarowny plan działania! kiedy przypomnę sobie swoją cielęcą wprost bezradność w pierwszych tygodnia - ba! - miesiącach życia olki - to muszę pytać o takie szczegóły tego (nie)spania. mam nadzieję, wybaczasz mi ...
a co do (bardzo ewentualnej) astmy - to jest ona niestety częścią tzw. "marszu alergicznego". rzecz polega na tym, że u dzieci o skłonnościach alergicznych najpierw pojawia się zwykle uczulenie na jakiś pokarm, które potem bywa, że zmienia swoją postać i rozwija się z czasem w dolegliwości oddechowe. to teoria dosyć powszechnie powtarzana przez alergologów, więc na tej podstawie - sorki mondzi - śmiem twierdzić, że może nie do końca, cytuję, "się znasz" ;-)... alergia wziewna i pokarmowa u tak małych dzieci jak nasze to nie są dwie różne bajki, a raczej kolejne etapy tego samego schorzenia.
no i z tego też powodu tak skrupulatnie przestrzegałam diety, swojej i olczynej, narażając się na pełne politowania spojrzenia i posądznia o jakiś masochizm a przynajmniej chore jakieś skłonności do samoograniczania. ale, szkrabiku, skoro z tymkiem sprawy tak się mają, to trzymam kciuki za ostrą dietę cycową, w pełni popieram i przytulam.
a o szczegóły dotyczące różnic żelazna versus bielany pomolestuję cię przy najbliższej okazji, a jakże, choć już teraz chętnie daję wiarę, że zośka jest the best. ;-)
grześ przesłodzias jest - ale czyż muszę to dodawać...?
szkrabiku, noooo... to się nazywa klarowny plan działania! kiedy przypomnę sobie swoją cielęcą wprost bezradność w pierwszych tygodnia - ba! - miesiącach życia olki - to muszę pytać o takie szczegóły tego (nie)spania. mam nadzieję, wybaczasz mi ...
a co do (bardzo ewentualnej) astmy - to jest ona niestety częścią tzw. "marszu alergicznego". rzecz polega na tym, że u dzieci o skłonnościach alergicznych najpierw pojawia się zwykle uczulenie na jakiś pokarm, które potem bywa, że zmienia swoją postać i rozwija się z czasem w dolegliwości oddechowe. to teoria dosyć powszechnie powtarzana przez alergologów, więc na tej podstawie - sorki mondzi - śmiem twierdzić, że może nie do końca, cytuję, "się znasz" ;-)... alergia wziewna i pokarmowa u tak małych dzieci jak nasze to nie są dwie różne bajki, a raczej kolejne etapy tego samego schorzenia.
no i z tego też powodu tak skrupulatnie przestrzegałam diety, swojej i olczynej, narażając się na pełne politowania spojrzenia i posądznia o jakiś masochizm a przynajmniej chore jakieś skłonności do samoograniczania. ale, szkrabiku, skoro z tymkiem sprawy tak się mają, to trzymam kciuki za ostrą dietę cycową, w pełni popieram i przytulam.