Apropo węzłów. Opowiem wam swoją historię, która na szczęście dobrze się skończyła. Będzie długo, więc jak się komuś nie chce to niech przeleci
Drugiego syna urodziłam w terminie przez CC i po wyjęciu okazało się że właśnie miał dokładnie dwa węzły prawdziwe na pępowinie. Pielęgniarki zaczęły robić zdjęcia, a lekarz wykonujący cięcie powiedział że w swojej karierze czegoś takiego nie widział. Jeden owszem zdarzył się ale dwa? Nazwali moje dziecko żyjącym cudem, które dostało 9 punktów. Ale o co chodzi. Pierwszego syna urodziłam 3 lata wcześniej również przez CC. Bardzo upierałam się o vback. Nie chciałam drugi raz przeżywać tego samego, no i bardzo chciałam urodzić naturalnie. Z racji tego że syn był bardzo mały bo urodził się z wagą 2400 w 39+3 to w ciąży już było wiadomo że będzie z tych mniejszych. Próbowałam namawiać mojego lekarza na poród naturalny, ale ten powiedział że po CC nie ma mowy i w szpitalu, w którym chciałam rodzic nikt mi się na to nie zgodzi. Myślałam nawet przez chwilę o zmianę szpitala, ale kurcze nikogo nie znałam, w tym już wcześniej rodziłam i tu był mój lekarz. Poza tym mój mąż też był przeciwny, więc już nie chciałam się kopać z końmi. Ale warunkiem moim było to że ta cesarka ma być jak najpóźniej skoro on jest taki malutki to niech sobie tam posiedzi jak najdłużej. Ciężko było przekonać mojego lekarza, bo on chciał tydzień wcześniej. Wywalczyłam to, że w końcu umówiliśmy się na 3 dni przed terminem. Dzień wcześniej musiałam się zgłosić do szpitala jak zawsze, badania itd, i na drugi dzień rano miałam mieć to CC. Okazało się że tego samego dnia po 23 odeszły mi wody, i zacząła się całkiem fajna akcja porodowa, w sensie skurcze. Myślę sobie tak, mojego lekarza tu nie ma, no bo miał być dopiero rano i robić CC, a tak będzie robić to ktoś inny, więc zagadam o ten poród naturalny, może pozwolą mi spróbować. Ale gdzie tam, spojrzeli na mnie jak na debila i wzięli na stół. Później się okazało że są te węzły. Szczęście w nieszczęściu że planowana ta cesarka i że nie pozwolili mi na ten poród, i że faktycznie nie zdecydowałam się na inny szpital. chyba bym nie mogła z tym żyć bo dziecko byłoby albo martwe, albo z porażeniem mózgowym. A tak jakimś cudem ten mój syn z tymi dwoma węzłami dał radę dotrzymać do końca i jest zdrowy. Później się dowiedziałam że gdyby to zostało wykryte na USG to ciążę trzeba by rozwiązac do 33 tygodnia najpóźniej. To jednak też wcześniak i też nie wiadomo jakie by mogły być z tego później konsekwencje. To tak w ramach ciekawostki napisałam jak było u mnie.