reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Czekając na poronienie...

sabena witam cię, też wiem przez co przechodzisz, chociaż mi nikt nie dawał nadziei. U ciebie sytuacja nie wygląda najlepiej ale jest jeszcze nadzieja że twoje dziecko odżyje, że serduszko zacznie bić szybciej... pomodlę się o to

ale jeżeli tak się nie stanie to musisz być przygotowana na najgorsze, być może poronisz sama w domu, być może będziesz miała zabieg łyżeczkowania, ale dopóki obumarcie ciąży nie jest potwierdzone na 100% nie idź na zabieg, nie jest to konieczne od razu, ja na usg w 13 tc zobaczyłam że moja dzidzia nie ma tętna, nie rusza się i jest malutka taka jak powinna być w 9 tc wtedy już było wiadomo że muszę mieć zabieg bo nie zanosiło się na samoistne poronienie, nie miałam nawet najmniejszych plamień.
Wiem że psychicznie jest ciężko, płacz gdy musisz, ale też módl się, może jeszcze będzie dobrze :)
a czy dostałaś od lekarza jakieś leki wspomagające, progesteron? jeżeli jesteś w domu to leż jak najwięcej i pamiętaj że stres też szkodzi dziecku
Trzymam za ciebie kciuki, daj znać później jak się czujesz :)
 
reklama
Dziękuję Wam za odpowiedź. Jest mi trochę lepiej widząć jak wiele nas jest z podobnym problemem, że nie tylko mnie świat sie wali:( Muszę dodać, ze w piątek na jednym sprzecie usg nie było widać tetna, lekarka kazała przenieść mi się do innego gabinetu z lepszym sprzetem i tak usłyszała delikatne bicie serca. Lekarz, który mnie przyjął w poniedziałek zrobil usg na tym pierwszym "gorszym" sprzęcie. Dostałam od nowa duphaston 3x1, chociaz moj gin kazał odstawić. Poza incydentem jednorazowym z lekkim plamieniem w niedziele nie mam żadnych objawów poronienia - nie wiem czy cieszyć się z tego czy smucić. Poradzćie czy jesli po badaniu kontrolnym w piatek lub poniedziałek nadal nie bedzie tetna zgodzić sie na zabieg? czy moze raczej czekać az samo się zacznie dziać? obecnie mój partner jest zagranicą, a ja jestem w domu sama z paroletnią córką - boje się ronić w domu, nie chce przestraszyc córeczki widokiem mojego cierpienia. ile można czekać w takiej sytuacji?
 
sabena są tu zwolenniczki poronień samoistnych oraz takie co wolą mieć zabieg, ja tak jak pisałam prawie 4 tygodnie chodziłam z ciążą która już się nie rozwijała i nie zaszkodziło mi to więc uważam że możesz to spokojnie jeszcze przeciągnąć, tak długo jak będziesz mieć całkowitą pewność że nic się nie da zrobić... ale z drugiej strony też nie przesadź bo wykończysz się psychicznie i twoja córeczka też może to źle znieść że ciągle płaczesz i cierpisz, jakbyś się zdecydowała na zabieg to masz kogoś bliskiego kto zajmie się twoją córką, może babcia? ty w tym czasie byłabyś w szpitalu i oczyściliby cię w narkozie, przynajmniej nie czułabyś fizycznego bólu... jest jeszcze taka zaleta zabiegu że wiesz co się stanie z ciałem dziecka, to znaczy nie wyląduje w toalecie, masz prawo je zabrać i pochować, mogą też zrobić badanie histopatologiczne z kosmówki, bądź na własną rękę możesz zrobić badania genetyczne i dowiedzieć się czy twoja dzidzia byłaby chora oraz jej płeć, o szczegółach możesz poczytać na wątku uprawnienia rodziców po poronieniu ale to oczywiście zależy od ciebie, czy tego chcesz...
poronienie w domu też ma swoje zalety, jest naturalne i podobno można wtedy szybciej się starać o kolejną ciążę, aczkolwiek niektóre dziewczyny pomimo że poroniły w domu to i tak potem wzięli je na łyżeczkowanie bo część kosmówki się została itp...
nie rozumiem dlaczego twój gin kazał ci odstawić lek, to wygląda tak jakby mu nie zależało na życiu twojego dziecka :( mam nadzieję że jeszcze kolejne badania pokażą że twoja dzidzia ma silną wolę życia, narazie nie przemęczaj się :)
 
sabena a masz pewność, że nie zaszłaś w ciążę później, że nie przesunęła ci się owulacja. Jeśli jesteś pewna że wiek ciąży jest rzeczywiście 9t a na usg jest 6t to ja bym nie brała duphastonu, dlatego, że jeśli ciąża ma iść na straty to lepiej żeby odbyło się to naturalnie, a nie była podtrzymywana sztucznie. Mój lekarz twierdzi, że robiono badania i bez znaczenia jest czy bierze się leki na podtrzymanie czy nie, bo jeśli zarodek jest wadliwy to prędzej czy później no i tak się poroni, a lepiej jeśli uda się organizmowi oczyścić samoistnie. Jeśli zarodek będzie miał siłę życia, to czy będziesz brać leki czy nie to no i tak zacznie się rozwijać.
O tym czy zdecydujesz się na zabieg, czy będziesz czekać na poronienie powinnaś zadecydować po konsultacji z ginekologiem, co on uważa za lepsze. Ja drugą ciążę poroniłam w domu w 6t, a kolejna mi obumarła jakieś dwa tygodnie przed wizytą u lekarza na której dowiedziałam się, że dzieciątko umarło, nie miałam żadnych objawów, nawet malutkiego plamienia i dostałam skierowanie na zabieg.
 
Juchu:) niestety nie mogę się łudzić, że owulacja przesuneła mi się w czasie. Mam regularne cykle 28-29 dni, poza tym najważniejsze to ze wiem kiedy musiało dojśc do zaplodnienia. Mój partner pracuje zagranica i jest w domu tylko pare dni w miesiącu. więc nawet jakby owulacja sie przesuneła to nie mogłam zajść w ciąze pozniej:(( Ja już się prawie psychicznie pogodziłam ze stratą, ale to badanie w piątek obudziło nadzieję na nowo. Huśtawka nastrojów totalna. Ja teraz tak sobie myśle, ze ta lekarka w szpitalu bardzo chciała znależć tetno mojej dzidzi i sie bardzo starała, ale możliwe ze było to moje tetno tak sobie teraz mysle bo dziecko miało 77 a ja wczesniej zmierzone 80. To była młoda lekarka z 2 letnim stażem w szpitalu. Oczywiscie licze jeszcze na cud, ale gdzies tam w sercu jest tona ołowiu.
Ja juz byłam tez pogodzona z opcja zabiegu, bo moj gin wychodzi z załozenia ze moze się wdać infekcja w związku z chodzeniem z obumarłą ciązą, natomiast dopiero na tym forum usłyszałam ze to nie jest zawsze konieczne i takie też podejscie mają ci wszyscy lekarze ze szpitala którzy mnie badali twierdzac ze moge chodzic spokojnie jeszcze jakis czas. Bardzo dziekuje za Wasze komentarze. czuje sie troche mniej przerazona i przytłoczona. moj partner jest daleko i mimo tego ze mnie bardzo wspiera czuje sie samotna z tym wszystkim i nie do końca zrozumiana. Nie wiem jak wasi męzowie, ale on nie wydaje sie byc tak bardzo przybity jak ja i radzi mi zając się pracą lub skupić na innych rzeczach. Łatwo mówić, ale to w moim brzuchu umarło nasze dziecko:((((
 
Na zachodzie podobno jest tendencja do niespieszenia się z zaleceniem łyżeczkowania, zabieg to rzadkość....

MIeszkam w UK, stracilam tu 2 ciaze w 12 tygodniu. Oba razy ladowalam na IP z plamieniem, dostawalam termin scanu za 2 dni... Za pierwszym razem to byla ciaza bezzarodkowa, za drugim... Tutaj pierwszy scan wykonuje sie okolo 12 tygodnia, wiec wykrycie pustego pecherza zanim organizm go odrzuci w zasadzie nie jest mozliwe. Po stwierdzeniu rozpoczynajacego sie poronienia, dostawalam 3 opcje do wyboru - poronienie naturalne, ktore odbywa sie w domu i tylko w razie omdlenia nalezy wezwac pomoc, pigulki, z ktorych pierwsza dostaje sie w szpitalu, idzie do domu, po dwoch dniach wraca sie na druga i spedza w szpitalu kilkanascie godzin i trzecia opcja to zabieg. Bylam przy tym informowana, ze poronienie naturalne i za pomoca pigulek, wiaze sie z silnym bolem (nie przesadzili) i ryzykiem krwotoku (tez trafili), ze zabieg wiaze sie z ryzykiem uszkodzenia macicy (rzadko, ale sie zdarza), powiklaniami zwiazanymi ze znieczuleniem...
Pierwsze poronienie mialam w Pl i mam nieco zalu do lekarzy, ktorzy zaaplikowali mi zabieg, mimo ze idac "na stol" bardzo juz krwawilam. Jak sie pozniej okazalo, zdazylam de facto poronic przed zabiegiem, wiec...
 
sabena mój mąż był załamany nie mniej niż ja, bardzo przeżył stratę naszej dzidzi i do tego martwił się o mnie, o moje zdrowie, ale szybko się otrząsnął, szybciej niż ja, wiadomo facet mniej emocjonalnie i uczuciowo podchodzi do życia, ale nie martw się, może tak mówi bo nie zdaje sobie sprawy z tego co przeżywasz, nie widzi cię i trudno mu sobie to wyobrazić więc się dystansuje, boi się pokazać swoich uczuć... z facetami w przypadku poronienia jest różnie, niektórzy mówią że to nic bo uważają się za ojców dopiero od chwili narodzin dziecka a inni przeżywają to bardziej niż kobieta, tylko nie zawsze to okazują... mam nadzieję że już niedługo twój partner pojawi się w domu i pomoże się otrząsnąć, wesprze, a jeżeli nie to powinnaś mu wytłumaczyć że teraz przeżywasz żałobę i nie możesz się skupić na innych rzeczach i jedyne czego potrzebujesz to miłości
 
Ostatnia edycja:
Edyta, moj partner chyba nie dopuszcza do siebie jeszcze tej mysli, że ciąza obumarła i mnie nie pozwala. Dopóki nie poronię fizycznie i dopoki jeszcze nie dano mi 100% pewności. Ta niepewność i czekanie są tak wyczerpujące psychicznie, a na dodatek strach przed bólem i zabiegiem. Ale wiem, że nie ja jedna prze to przechodzę. Przykro mi dziewczyny z powodu Waszej straty. Mam nadzieje, że pozostanę na forum, bardzo mi pomagają Wasze komentarze. Dziękuję.
 
sabena oczywiście nie chciałam żeby to zabrzmiało jakby los twojej dziecinki był już przesądzony... mam nadzieję że jeszcze będzie dobrze, trzymam za ciebie kciuki i za twoją fasolkę :)) zostań z nami, zapraszam cię na wątek główny ciąża po poronieniu,
daj znać jutro jak się czujesz i czy pojawiły się jakieś nowe objawy :)
 
reklama
sabena nie chcę ani pozbawiać cię złudzeń,ani dawać nadziei,bo wiem,ze wtedy rozczarowanie trudniej znieść...Po prostu napiszę ci jak było u mnie.Na jednej wizycie niby usłyszeliśmy z lekarzem bicie serduszka,ale gin od razu zastrzegł,żebym jeszcze nie nastawiała się mega pozytywnie,bo nieraz jest tak,że na echo serca dziecko nakłada się echo matki...Stąd takie wolne bicie...Niestety w moim przypadku tak własnie było...Tez wtedy byłam sama w domu,bo mój mąż przebywał akurat w delegacji,więc doskonale wiem,jak się z tym czujesz.Mnie bardzo pomogło to forum.Mam nadzieję,że jednak wszystko obróci się u ciebie na dobre.Póki co-powtórzę to co napisała Edyta-zapraszam na wątek https://www.babyboom.pl/forum/poronienia-f33/ciaza-po-poronieniu-3780/. Nie sugeruj się tytułem wątku,tak naprawdę jest tam mnóstwo dziewczyn,które wpadają w chwilach zwatpienia i już zostają,żeby najpierw uzyskać wsparcie w trudnych chwilach,a potem po to,żeby wspierać "nowe" dziewczyny...
 
Do góry