Prawdę mówiąc bardzo podobnie jak ja prowadzę w przedszkolu, tyle że tutaj jest absolutnie zero oczekiwań, że dziecko cokolwiek powtórzy
ja osobiście jestem zachwycona tymi zajęciami
jeśli chodzi o konkrety to jest dużo piosenek, gadżetów, są też proste instrumenty muzyczne i zawsze jest sekcja grania na nich, bo to zajęcia metodą musical babies. Jest trochę zajęc na siedząco, potem gramy, potem wstajemy i śpiewamy piosenki. Oczywiście jest bardzo dużo naśladowania, pokazywania
myślę, że na YouTube mogą być jakieś filmiki z tą metodą, ale szczerze, nie sprawdzałam. Niektórzy uważają, że takie zajęcia są totalnie bez sensu, bo dziecko nie mówi jeszcze. Ja się z tym nie zgadzam , jestem po filologii i widzę mnóstwo sensu w tych zajęciach, tak też byliśmy uczeni na przedmiocie glottodydaktyka
poza tym dla mnie drugi cel tych zajęć to oswajanie dziecka z grupą zanim trafi do żłobka
Z synem chodzę jeszcze na Helen Doron, miał chodzić tylko tam, ale tak mi się spodobała metoda, że zapisałam go też na te, 30 minut w soboty, więc raz ja, raz mąż z nim idzie i jest to dla nas wszystkich bardzo fajne
Helen Doron wygląda nieco inaczej, mniej jest piosenek, więcej takiej interakcji, ale też mnóstwo gadżetów pomagających dzieciom być po prostu w tym języku, tak jakby brały udział w jakichś fun zajęciach po polsku. Ogólnie bardzo mi się te wszystkie zajęcia dla dzieci podobają i traktuję je też jako szansę, żeby skupić się na każdym z dzieci 1 na 1, żeby każde miało mamę choć podczas tych zajęć tylko dla siebie. Małej się nawet bardziej podoba niż synkowi
Bo on nie chce się do końca stosować do poleceń, ale to już inny problem. W zasadzie dlatego również na te zajęcia chodzimy, żeby go nauczyć, że coś się robi w danym momencie, bo w żłobku też jest z tym duży problem.
Tyle napisałam, że chyba już żałujesz, że pytałaś
ale mam nadzieję, że udało mi się wyjaśnić, jak to wygląda