dorex3, milagros ja cały czas żyłam w przeświadczeniu że rejestracja w POZ i położna na wizytach to obowiązek. Bynajmniej kiedyś tak było i jak widać wszystko się zmienia.
Milagros ja chciałam zapisać syna do innej przychodni, wiem że są tam dobrzy specjaliści. Wypełniłam kartę do rejestracji ale przyszła położna i stwierdziła że nie zarejestrują mi dziecka bo mieszkam za daleko. Dlatego zarejestrowałam dziecko tutaj w ośrodku. Pakiet w medicover czy luxmed dla mnie odpada, bo w/w ośrodki znajdują się po 30 km ode mnie (najbliższy w Warszawie) i wolę znaleźć prywatną przychodnię. Baa nawet taką znalazłam w Pruszkowie, typowa klinika pediatryczna z pediatrami wszystkich specjalność (nefrolodzy, chirurdzy, neurolodzy, neonatolodzy, ortopedzi etc). Byłam tam na usg bioder. Jakbym wiedziała, że przychodnię państwową mogę olać to inaczej by to wszystko wyglądało. Zresztą i tak chodzę prywatnie – wizyta w poradni perluksacyjnej, u okulisty, a teraz jadę do neurologa. Także opłacanie jednego lekarza więcej nie zrobi mi różnicy. Sama pracuję w sektorze prywatnym i nie mam pojęcia jak wygląda od strony prawnej prowadzenie dziecka pod względem medycznym. Wszyscy rejestrowali dzieci dookoła to myślałam że taki obowiązek jest nadal. Cóż lepiej dowiedzieć się późno niż wcale. Co do in vitro – mój syn ma też wpis w książeczce zdrowia „stan po IVF”. Jednak jak w poniedziałek będę u swojej ginekolog to poproszę ją o nową książeczkę dla małego, bądź wymianę samej strony z tym wpisem.
Aleksandretta – no ładnie rośnie Twój synuś, duży już chłopiec z niego. A jeśli chodzi o szczepienia to ja zdecydowałam się po rozmowie z kilkoma pediatrami na szczepionkę 6w1 plus rotawirusy.
Gotadora – ja dopiero dopatrzyłam się na wypisie małego ze szpitala, że należy udać się do lekarza POZ i uzyskać skierowanie na usg bioder. Ja poszłam prywatnie i po kontroli ortopedy wiem, że mam pójść na kontrolę po 6 miesiącu.
Jeśli chodzi o szczepienia to każdy pewnie może domyśleć się jaki mam stosunek do tej kwestii. Jestem lekarzem i wierzę w medycynę. Wszyscy byliśmy szczepieni (może nie skojarzonymi szczepieniami, ale kalendarz szczepień aż tak bardzo się nie zmienia) i nie uważam aby nasz naród był przez to bardziej chorowity, głupszy, etc. A jeżeli szukamy szkodliwych rzeczy to należy przestać jeść, pić, oddychać... Ale na coś nagonka musi być. Gruźlicy już jest dużo, bo w kalendarzu szczepień jest tylko jedna dawka w pierwszej dobie. Mówi się, że gruźlica tak już zmutowała, że szczepionka już nie działa. Mój asystent na studiach (immunolog) zawsze powtarzał, że mimo iż szczep mutuje to szczepionka w pewnym stopniu daje odporność i ryzyko się zmniejsza, a jeśli zachoruje się to przebieg jest o wiele łagodniejszy. Sama się zastanawiam czy ta wojna ze szczepionkami nie jest spowodowana właśnie przez inne koncerny farmaceutyczne które mają opracowane leki na choroby pokonane szczepionkami. Nie szczepienie spowoduje powrót i zamiast jednych koncernów zarobią inne. A ja wychodzę z założenia jak większość lekarzy – lepiej szczepić niż nie szczepić. To jest mniejsze zło.