Witajcie dziewczyny!!!
Nie wiem, czy mnie pamiętacie.
Jestem po ok.10 IUI, w tym kupa poronień, pozamaciczna i wogóle:-(. W zeszłym roku po usunięciu jajowodu po ciąży pozamacicznej(po IUI) podjeliśmy decyzję o in vitro, lecz niestety miałam ZERO zarodków. Po wielu przemyśleniach zdecydowaliśmy się na kolejne podejście i w marcu tego roku miałam podane dwa silne zarodki, lecz niestety doszło do poronienia:-(
Obecnie po poronieniu nawet nie mając okresu na kontroli na początku maja lekarz stwierdził, że mam owulację i czy decyduję sie na CRIO, gdyż po ciązy najszybciej zachodzi się w ciążę.
Ja zdecydowałam się zabrać mojego słabeuszka do domu- zdecydowałam o zamrożeniu w 3 dobie, gdyz nie chciałam wiedzieć, czy dotrwa do blastocysty, czy sią dalej rozwinie i wogóle lekarz sam był zdziwiony, że podjęłam taką decyzję.
05.06.2013r. miałam CRIO mojego słabiutkiego bąbelka, jakież było moje zdziwienie gdy po 12 dniach od transferu otrzymałam wynik bety 241,8, obecnie beta dobiła do ponad 3000 i widziałam już pęcherzyk, choć bardzo się boję, miałam skierowanie do immunologa, lecz z powodu braku kasy i czasu już na leczenie-mam 40 lat w ślepo zabrałam bąbelka do domu, co ma być to będzie.
Boję się bardzo dziewczyny, lecz tak myślę że słabeuszki też mają jakąś szansę, nie wiem, co będzie dalej, lecz póki co jestem w ciąży