Dziewczyny już jestem na forum. Wybaczcie, że tyle czasu nie dawałam znać, ale sytuacja mnie trochę przerastała.
Malutka urodziła się planowo 14.04.14, obyło się bez komplikacji, pomijając fakt, że nie mogli mi się wkłuć w kręgosłup i wisiała nade mną groźba narkozy
. Jednak za trzecim razem się udało i wszystko szybko poszło. Kilka chwil później maleństwo było na świecie. Pominę opisy zabiegu i nocy po hehe, ale jak macie pytania, to odpowiem;-).
Niestety mała ma bardzo słaby odruch ssania i przez pierwsze 2 doby praktycznie nic nie jadła. Położne mówiły, że to normalne i mam ją dalej przestawiać do piersi, to zacznie jeść. Tym sposobem schudła ponad 10% wagi urodzeniowej i w trzeciej dobie zabrali ją na intensywną terapię. Nikomu nie życzę takich przeżyć, zaliczyłam najgorsze chwile w życiu. Zamiast iść do domu siedziałam u niej całymi dniami, opiekowałam się, karmiłam, myłam milion wystających kabelków, zmieniałam osłonki na wenflon i czujniki... Zamiast leżeć w domu, leżała podłączona do aparatur wśród innych maluchów i pikajacych monitorów. Najstraszniejsze uczucie w życiu. Mała miała oprócz tego żółtaczkę patologiczną i bardzo marzła. Jednak udało się jej przybrać na wadze, wyniki były dobre i po 4 dniach oddali mi ją do sali, gdzie leżałyśmy jeszcze 3 dni na obserwacji. Świąt nie zauważyłam, najgorzej zniósł je chyba mój mąż, który siedział sam w domu
.
Teraz jesteśmy w domu i walczę z nią o każde 10 ml wypitego mleka, pasę ją na siłę, żeby tylko przybierała na wadze. Do tego walczę z laktatorem i nie mam na nic czasu. Kiedyś nie wierzyłam, ze można funkcjonować tak długo, śpiąc po 2 -3 godziny na dobę. Można. I do tego jestem naprawdę szczęśliwa.
Spróbuję nadrobić co u Was, ale trochę to potrwa ;-)
Lawendowy Sen jeszcze raz ogromne gratulacje
.