Lawendowy_sen - absolutnie dziecku nie żałuję... ogólnie w ogóle nie żałuję, no chyba, że dla siebie. Nawet jeśli kupuję coś taniej to nie ze sknerstwa, tylko właśnie po to, że za zaoszczędzone pieniądze mogę kupić coś jeszcze
. Ale z drugiej strony, jak patrzę na naszą czterdziestopięciometrową przestrzeń w mieszkaniu, okupowaną przez odzież i sprzęty czterech osób, to chce mi się płakać, dlatego zakupy już staram się robić rozważniej...
Sylwia - super zakupy!
Ja to zawsze mam problem z wymyśleniem prezentów...
Kochana, myślę, że mądrze myślisz z tą kołyską. Co do kołyski - jak jeszcze synek się urodził to słyszałam coś takiego, że dziecko w brzuszku matki w czasie jej chodu porusza się w osi pionowej, a nie poziomej, więc kołyski nawet nie imitują tego ruchu. Nie wiem na ile to prawda, ale tak czy inaczej - jakoś zawsze sceptycznie się do nich odnosiłam... Synek miał też huśtawkę, którą kompletnie ignorował, a hitem okazał się chodzik - taki z siodełkiem i blatem - który od jakiegoś czasu jest krytykowany, że niby się nie powinno, bo coś tam się z kręgosłupem dzieje czy coś takiego- ale że dostaliśmy używany od znajomych, to wykorzystaliśmy. I jak synek nie potrafił jeszcze chodzić, wsadzaliśmy go tam, a on, zamiast, jak myśleliśmy, dreptać sobie w nim, traktował go na zasadzie trampoliny, odpychał się nóżkami i jechał na jednym odepchnięciu przez cały pokój (jeszcze nie w Wawie, więc duuuży pokój
) i śmiał się na cały głos - tak mu się podobało.
W każdym razie chcę powiedzieć, że czasem nasze wyobrażenie o tym, co dziecku się powinno spodobać, a co nie, rozmija się z rzeczywistością.