reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

A u mnie za to okazał się pusty pęcherzyk w 11tc, mimo że na wcześniejszej wizycie był zarodek z bijącym serduszkiem. Nie miałam plamień, ale taką mlecznokawową wydzielinę. Lekarz zdecydował o zabiegu, bo nie wiadomo było jak długo ciąża się nie rozwijała. I wg niego lepiej było zrobić od razu zabieg, by nie doszło do stanu zapalnego. Wg wielkości pęcherzyka rozwój zatrzymał się ok 8tc.
 
reklama
Rozumiem,to już wiem dlaczego bez badania łyżeczkowali. Dziekuję,tego nie wiedziałam
prosze :) ale wiele zalezy od szpitala i lekarza dyzurujacego. mnie w ciazy 5+6 ordynator chcial na zabieg skierowac ale naczytalam sie wczesniej ze w tak mlodej ciazy warto dac szanse organizmowi na samooczyszczenie i sie po rpostu nie zgodzilam. u mnie wynikalo tez to z tego ze poronilam w niedziele w nocy a do wtorku trzymali mnie na sali z 5 dziewczynami w ciazy. chcialam jak najszybciej stamtad uciekac bo kazda miala ktg robione i wylewajac lzy w poduszke z powodu mojej straty, sluchalam bicia serduszek ich dzieciatek. straszne. wolalabym lezec na korytarzu...
 
prosze :) ale wiele zalezy od szpitala i lekarza dyzurujacego. mnie w ciazy 5+6 ordynator chcial na zabieg skierowac ale naczytalam sie wczesniej ze w tak mlodej ciazy warto dac szanse organizmowi na samooczyszczenie i sie po rpostu nie zgodzilam. u mnie wynikalo tez to z tego ze poronilam w niedziele w nocy a do wtorku trzymali mnie na sali z 5 dziewczynami w ciazy. chcialam jak najszybciej stamtad uciekac bo kazda miala ktg robione i wylewajac lzy w poduszke z powodu mojej straty, sluchalam bicia serduszek ich dzieciatek. straszne. wolalabym lezec na korytarzu...
To jest chyba najgorsze co mogą zrobić :( mnie polozyli na ginekologii z dwiema starszymi paniami ktore ciagle mowily ze mam nie ryczec bo jeszcze sobie zrobie dziecko... roniłam przy nich,leżały na swoich lozkach i komentowały,po wszystkim dopiero zawołały polożną.

Straszne jest to że w szpitalach personelowi brak empatii,ja rozumiem ze dla nich to tylko kolejny przypadek z wielu ale ja nie uslyszalam dobrego słowa. Jedynie anestezjolog ktory usypial mnie do zabiegu próbował pocieszyć,nawet pogłaskał mnie po głowie,chciał uspokoić. Polożne i lekarze po prostu "odwalali" swoją zmiane. Ot,kolejna z obumarłą ciążą,którą trzeba wydalić i tyle :(
 
To jest chyba najgorsze co mogą zrobić :( mnie polozyli na ginekologii z dwiema starszymi paniami ktore ciagle mowily ze mam nie ryczec bo jeszcze sobie zrobie dziecko... roniłam przy nich,leżały na swoich lozkach i komentowały,po wszystkim dopiero zawołały polożną.

Straszne jest to że w szpitalach personelowi brak empatii,ja rozumiem ze dla nich to tylko kolejny przypadek z wielu ale ja nie uslyszalam dobrego słowa. Jedynie anestezjolog ktory usypial mnie do zabiegu próbował pocieszyć,nawet pogłaskał mnie po głowie,chciał uspokoić. Polożne i lekarze po prostu "odwalali" swoją zmiane. Ot,kolejna z obumarłą ciążą,którą trzeba wydalić i tyle :(
Przykre 😣. Ja nie mogę narzekać. Przy pierwszym poronieniu byłam przywieziona karetką, to co chwilę przychodziły pielęgniarki czy wszystko ok. Teraz też poprzenosili pacjentki, żebym mogła leżeć sama. Dopiero wieczorem przyjęli dziewczynę, ale już było po najgorszym. Przychodziły, pytały czy brzuch boli.
 
To jest chyba najgorsze co mogą zrobić :( mnie polozyli na ginekologii z dwiema starszymi paniami ktore ciagle mowily ze mam nie ryczec bo jeszcze sobie zrobie dziecko... roniłam przy nich,leżały na swoich lozkach i komentowały,po wszystkim dopiero zawołały polożną.

Straszne jest to że w szpitalach personelowi brak empatii,ja rozumiem ze dla nich to tylko kolejny przypadek z wielu ale ja nie uslyszalam dobrego słowa. Jedynie anestezjolog ktory usypial mnie do zabiegu próbował pocieszyć,nawet pogłaskał mnie po głowie,chciał uspokoić. Polożne i lekarze po prostu "odwalali" swoją zmiane. Ot,kolejna z obumarłą ciążą,którą trzeba wydalić i tyle :(
kochana... ja poronilam w niedziele w nocy, wiedzialam o tym, przez kilka godzin mialam tak silne bole ze po zastrzyku domiesniowym, jedna z pielegniarek pamietam ze stala nad moim lozkiem, poglaskala mnie i powiedziala, ze juz nic wiecej nie moze zrobic i mi dac. rano byla zmiana dyzuru, na obhcodzie zglosilam co dzialo sie w nocy to pan ordynator postanowil zbadac mnie recznie, stwierdzil, ze jest ok. zapytalam czy moze zrobic usg bo wiem, ze cos sie wydarzylo, to nakrzyczal na mnie pytajac kto jest lekarzem, ja czy on... pozniej poszlam do przelozonej pielegniarek poprosic o badanie to wydarla sie ze pan doktor mnie zbadal od stop do glów. caly dzien biegalam do lazienki patzrac na krew wymieszana ze skrzepami. nikt nie zareagowal. dopiero na wieczornym obchodzie, gdy znowu zmienili personel, poplakalam sie i powiedzialam wszystko, ze wiem, ze poronilam, ze cos jest nie tak... ginekolo dyzurujacy wzial mnie na usg, serduszko juz nie bilo. a we wtorek pan ordynator na obhcodzie z rana nawet nie wysilil sie na przeczytanie tej informacji z karty i stwierdzil, ze dzis wychodze bo wszystko jest ok... straszne. dla mnie taka osoba nie powinna byc lekarzem. nie musi byc mily ale niech robi swoja prace, niech bedzie kompetentny.
 
Boże, czytam o waszych historiach to aż się słabo robi... Ja jedynie co miałam dziwna pania psycholog, do odbebnienia rozmowy, żeby było tylko w papiery wpisane i na drugi dzień na obchodize był lekarz taki mega nieprzyjemny i przywitał mnie tekstem "i jak tam, jest co w majtkach?" [emoji15] do dziś niesmak pozostał.
Reszta personelu cudowne osoby. No i tak, jak pisałam wcześniej. Byłam piątek i sobotę sama na oddziale, więc nawet z nudów położne same do mnie zaglądały i w dzień i w nocy, same na kroplowki namawialy. Złote kobiety.
 
Ja o psychologa pytałam,niby był i poprosic mogłam więc prosiłam ale jakoś nie dotarl. Leżałam na szczęście tylko 12 godzin od przyjęcia do wypisu,jakbym miała tam zostać dłużej to chyba bym się depresji nabawiła. Okropne jest to ze do naszego osobistego nieszczęścia jakim jest strata dziecka dokładają jeszcze tak traumatyczne wspomnienia z oddziału. W naszym szpitalu oddział ginekologii na którym leżałam jest połączony z oddziałem patologii ciąży na który dzisiaj trafiła moja szwagierka. Zawiozłam jej wodę,reczniki,jakieś podstawowe rzeczy,ale strasznie ciężko było mi przejść przez oddział. Wiem już ze tam nigdy więcej nie wrócę,cokolwiek by się działo,pojadę do Gdańska mimo że mam trzy razy dalej.
 
Ja byłam na zabieg i dwa razy. W 10 i 8 tc. Za każdym razem podawali 3 razy tabletki i przez noc nic się nie dzialo. Fakt pierwsze poronienie bolalo, podali mi kroplowle na znieczulenie. Ale potem usnelam. Na drugi dzien lyzeczkowanie. Anestezjolog i polozne do rany przyloz. Bylam sama w pokoju. Zaraz przt dyzurce.
Za drugim razem pojechałam do tego samego szpitala. 8 tc. Znowu tabletki i tym razem chciałam robić badania to musiałam z pudełkiem latać i przez gaze sikac, potem pokazywałam to położonym. To było straszne psychicznie obciążające dla mnie. Chciałam się oczyścić sama. Ale przez noc się nic nie dzialo. Trochę boli miesiaczkowych. Leżałam na sali 8 osobowej tym razem. Ale jakoś tak mi tak dobrze było że jak mi zaproponowali abym przeniosła się do 2 bo się zwolniła to nie chciałam. Leżałam że starsza Panią. I jedna dziewczyna co miałam tez zabieg. To był czerwiec. Niedaleko był balkon na którym ciągle siedziałam. Po tym łapaniu w toalecie marzyłam o tym aby było lyzeczkowanie. I faktycznie było.
Oba przypadki przechodziłam w Tychach w Megrezie i jestem bardzo zadowolona z jakości usług tam na miejscu. Nikt nie krzyczał. Wszyscy wspolczuli. Byli empatyczni.
Ciężkie to chwilę. Lyzeczlowanie nie jest dobre. Może też przez to mam teraz taka nadżerke, polipa i skraca się. ? Nie wiem. Ale za każdym razem w 3 cyklu schodzilam w ciaze.
 
@Charlotte21 szczęście w nieszczęściu że trafiłaś na empatycznych ludzi,to bardzo ważne żeby czuć się ważną,nie zepchniętą na margines jak ja. Byle upchnąć gdziekolwiek i miec z głowy. Współczuję podwójnej straty :(
 
reklama
Trzymaj się Kochana :(
Ciekawe dlaczego w takim razie przy mnie nie zdecydowali się na zabieg tylko podawali kolejna dobę leki... Nie rozumiem procedur szpitali, to powinno być jakoś ujednolicone mi się wydaje a nie każdy sobie.

U mnie jak było poronienie zatrzymane i zaczęłam czytać o zabiegu to było mi słabo . Zadzwoniłam do szpitala u mnie gdzie mieszkam i zapytałam jak wyglada cała procedura . Powiedzieli mi ze przychodzę rano , robią badania krwi i usg . I na sale na zabieg 🤦🏻‍♀️. Zadzwoniłam do szpitala 30 km od domu i lekarz powiedział ze przychodzę rano na czczo , robią badania , usg , podają tabletki . Jak zaczyna się akcja czyli krwawienie skurcze to przygotowują do zabiegu , wtedy niema ingerencji w szyjkę jak w przypadku tego pierwszego szpitala ze na tzw sucho robią zabieg . O 10 miałam podane tabletki 4. O 12 zaczęły się okropne bóle nie do zniesienia . Byłam w bardzo złym stanie psychicznym bo zupełnie nie spodziewałam się straty i do końca wierzyłam ze jednak ktoś się pomylił. Skurcze były nie do opisania jak i ból . O 13 zabrali mnie na zabieg . O 18 wyszłam ze szpitala do domu, musiałam tylko rano wrócić na zastrzyk bo nie mieli na stanie.. a mam 0rh- wiec podali kolejnego dnia .

Moja gin mówiła mi ze dla niej to jest katastrofa jak kobieta która bardzo przeżywa stratę musi przez pare dni chodzić i czekać na poronienie w domu a i tak zazwyczaj kończy się to zabiegiem . Ja osobiście tego bym nie przeżyła i cieszę się ze tak szybko to było i mogłam wrócić do domu do męża .
 
Do góry