Magda, obiecuje zrobic wszystko co sie da zeby bylo ok.
ASA, witaj. Za pierwszym razem tez nie bralam pod uwage takiego finalu, tym mocniejszy byl cios. Tak, bedziesz jeszcze w ciazy i bedzisz sie bac, ze historia sie powtorzy - my, matki po stracie, jestesmy juz zwiazane lekiem, ale mamy tez nadzieje. Kilka/kilkanascie z nas daje nadzieje innym - one juz maja swoje dzieci obok siebie. Inne walcza. I o to chodzi. Bedziemy sie bac, bedziemy wsluchiwac sie w siebie, pilnowac czy na bieliznie nie pojawila sie jakas plamka i kazdy mijajacy dzien zegnac z ulga jao ten, ktory przybliza nas do szczesliwego porodu. I damy rade.
Isza, dzieki. Udalo nam sie. Teraz jeszcze te 8 miesiecy zeby minelo...
Kasia, nie zastanawialam sie czy to forma medytacji czy cokolwiek innego. Dla mnie to po prostu technika, ktora pozwala sie wyluzowac, wylaczyc, poczuc spokojna, co w tej chwili jest mi potrzebne jak powietrze.
Uuu, shehzadi, nie wiem gdzies Ty taka norme widziala, ale jak bylam w szpitalu, to mieli konkretne godziny odwiedzin i zadnego zostawania na noc. Tyle ze ja bylam na ginekologii (w zasadzie poronilam na emergency, tylko krwotok dal popalic), a do dyspozycji bylo dwoch facetow - troche niezrecznie by moglo byc innym pacjentkom.
Wrocilam od Jenny - ja chce takie dziecko. NIe dosc ze to sliczne i sluch muzyczny ma genialny, to jeszcze bez przerwy sie smieje. Jedzie wozkiem po chodniku i nagle wybucha smiechem. Czemu? Nie mam pojecia. Budzi sie, jeszcze do siebie nie dojdzie a juz sie smieje. Rzucamy w siebie misiem z jej siostra, mala siedzi oparta o mnie i sie zanosi ze smiechu. Widze, ze zaczyna rowniez wpadac w zlosc jak cos jej nie lezy -tego nie bylo, ale dziecko sie rozwija... Na spacerze dopadl nas labrador - duzy czarny. Fajny. Zdecydowanie interesowal go batonik, ktory Jenny miala w rece, psina zaliczyla slinotok, a ja wygladalam potem jakbym sie posikala bo sobie pysk powycieral we mnie, ale wyglaskalysmy go, Jenny sobie z nim porozmawiala i bardzo sie jej podobal.
Zrobilam sobie "obiadek krolika" - salata lodowa, roszponka, rukola, ogorek, pomidor, papryka, rzodkiewka, zielona cebulka i winegret. Mniaaam... Zapomnialam o bialku, nie ugotowalam jajek - dzis mamy wege.
Kłaczek to nie ja mam takie wygórowane życzenia tylko mój N. . Nie informowałam go jak wyglądał ten szpital, bo by się chłopak załamał (wyjechał do UK 4 dni przed moim poronieniem, więc sama rozumiesz jak to jest). Najgorsze było tam dla mnie czekanie. Najpierw ponad 3 godziny na izbie przyjęć (bo to weekend majowy i mniej lekarzy), później ponad godzinę na przyjęcie do szpitala, w końcu ponad 2 godziny na USG. Przyjęli mnie około 20, a godziny odwiedzin do 19. Moja siostra przywiozła mi rzeczy o 21 i dostała opieprz, że dlaczego tak późno. No jak mogła nie przewidzieć, że tak to się skończy? N. myśli, że to tylko u nich w Pakistanie jest taka beznadzieja a ja już wolę go nie uświadamiać ;-)
igusiad związek na odległość, skąd ja to znam. Trzymaj się dzielnie. Życzę Ci poprawy sytuacji. Jak najszybciej. :-)
Bibiana trzymam kciuki, żeby wszystko było ok
Ostatnia edycja: