anastazja1m - my ... wczoraj;-) czyli czekaliśmy 6 tygodni (tydzień po 1 @). I żadnych "staraniowych" - po prostu dla czystej przyjemności. Zresztą na razie nie jestem w stanie myśleć o innym dzidziusiu. Opłakuję mojego Wojtusia - staram się trzymać dzielnie, ale z tą dzielnością ostatnio to u mnie kiepskawo. Cierpię i tęsknię, tęsknię i cierpię. I znowu tęsknię do tego Mojego Chłopca niewyobrażalnie. Ktoś zapyta - jak to możliwe, przecież nawet się żywy nie urodził, miał zaledwie 4,5 miesięcy (gdyby jeszcze tydzień pożył, to by rozpoczął się 5 miesiąc). Ale ja cierpię, tak jakbym Wojtusia miała lata przy sobie. Może wynika to z mojej ogromnej, wewnętrznej metamorfozy - z "nie chcę dziecka" do "cześć Cytrynko, co tam dzisiaj u Ciebie. Poczytamy bajeczkę?", a może po prostu dlatego, że już zawsze będę matką, która utraciła Syna.
Dla mnie też zaświeci słońce... kiedyś.