reklama
Aneczka_77
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 31 Lipiec 2009
- Postów
- 292
Witam Was wszystkie. Ja po raz pierwszy goszczę na forum "Ciąża po poronieniu". Jeszcze do niedawna dzieliłam radości i zmartwienia kwietniówek 2010, ale niestety nie będzie mi dane mieć mojego maluszka w tym czasie :-(
13x13 dziękuję za pokierowanie na tę stronę.
Ja poroniłam moją dzidzię 4 dni temu w 8 tygodniu ciąży. Wg USG ciąża miała 7 tyg i 3 dni, więc dziecko umarło zapewne kilka dni przed tym jak zaczęło się krwawienie. We wtorek zauważyłam u siebie brązowe plamienie, ale pielęgniarka z kliniki, do której dzwoniłam uspokajała mnie, że to pewnie jakaś stara krew i dopóki plamienie jest ciemne a nie czerwone to nie ma się czym martwić. Starałam się zatem być dobrej myśli, chociaż oczywiście martwiłam się co nie miara i na wszelki wypadek całe popołudnie po powrocie do pracy przeleżałam. To jednak nie mogło już w żaden sposób pomóc. Ok. 5 rano następnego dnia zauważyłam że krwawię. Byłam przerażona tym co się dzieje. Od razu zadzwoniliśmy z mężem do kliniki. Doktor, z którym rozmawiałam kazał mi zadzwonić do nich tuż po otwarciu kliniki, czyli o 8 rano i poprosić aby znaleźli dla mnie miejsce tego ranka aby sprawdzić czy z ciążą jest wszystko w porządku. Na USG kobieta od razu stwierdziła, że jest to niestety poronienie. Po USG spotkaliśmy się z lekarzem, który starał się nas pocieszyć jak mógł. Dał mi do wyboru albo zabieg D&C (przypuszczam, że po polsku jest to łyżeczkowanie, o którym piszecie) albo poronić samoistnie w domu. Wybrałam tę drugą opcję, gdyż nie chciałam aby wyssano ze mnie moje dziecko. Już na USG uprzedzono mnie, że w pewnym momencie mogę zauważyć jak opuści mnie mój maluszek w jego woreczku. Powiedziano mi aby się tego nie przestraszyć. I faktycznie widziałam swojego maluszka. Nie przestraszył mnie jego widok, gdyż dlaczego miałabym się jego bać, ale za to jak go zobaczyłam to ogarnął mnie przeogromny żał i atak płaczu. Wtedy naprawdę uwierzyłam, że to już koniec :---( Potem zaczął się ból fizyczny. Mój przerażony mąż widząc mnie zwijającą się z bólu zadzwonił do lekarza z pytanie czy mogą mi jakoś pomóc, bo zalecany ibuprofen wcale mi nie pomaga. Lekarz przepisał mi silniejszy środek przeciwbólowy i jakiś środek przeciwwymiotny. Powiedziano też, że wciąż możemy przyjechać na zabieg. Środek przeciwbólowy jednak pomógł, więc na zabieg nie pojechaliśmy. W piątek byliśmy na wizycie kontrolnej. Wizyta odbyła się dokładnie wtedy kiedy mieliśmy mieć naszą pierwszą wizytę u lekarza. Mieliśmy wtedy po raz pierwszy zobaczyć dzidzię i usłyszeć jej serduszk :-( Tymczasem piątkowa wizyta była zupełnie inna niż ją sobie wyobrażaliśmy :-( Mój mąż mnie pociesza, że jeszcze z pewnością przyjdziemy na taką wizytę gdzie usłyszymy bicie serduszka naszego zdrowego maleństwa.
Mam ogromne wsparcie w swoim mężu i dzięki niemu udaje mi się otrząsnąć z przeżytego koszmaru. Już patrzę z nadzieją na przyszłość, że niedługo poczniemy inne maleństwo, które tym razem będzie mogło z nami pozostać.
Tymczasem lekarz kazał nam poczekać aż dostanę 2 normalne @ i potem możemy zacząć starania.
Na razie wciąż krwawię i czasami boli mnie brzuch. Szczególnie dzisiaj rano odczuwałam bóle, ale potem wyleciał ze mnie ogromny skrzep, więc pewnie jego odrywanie się było tego przyczyną.
Zważając, że na tym forum jest ponad 6000 stron lektury, to oczywiście jeszcze wszystkiego nie przeczytałam i wszystkiego zapewne nie przeczytam. Aby Was trochę poznać postanowiłam zacząć od ok. początku tego roku, ale póki co jestem dopiero na stronie 4135...
13x13 dziękuję za pokierowanie na tę stronę.
Ja poroniłam moją dzidzię 4 dni temu w 8 tygodniu ciąży. Wg USG ciąża miała 7 tyg i 3 dni, więc dziecko umarło zapewne kilka dni przed tym jak zaczęło się krwawienie. We wtorek zauważyłam u siebie brązowe plamienie, ale pielęgniarka z kliniki, do której dzwoniłam uspokajała mnie, że to pewnie jakaś stara krew i dopóki plamienie jest ciemne a nie czerwone to nie ma się czym martwić. Starałam się zatem być dobrej myśli, chociaż oczywiście martwiłam się co nie miara i na wszelki wypadek całe popołudnie po powrocie do pracy przeleżałam. To jednak nie mogło już w żaden sposób pomóc. Ok. 5 rano następnego dnia zauważyłam że krwawię. Byłam przerażona tym co się dzieje. Od razu zadzwoniliśmy z mężem do kliniki. Doktor, z którym rozmawiałam kazał mi zadzwonić do nich tuż po otwarciu kliniki, czyli o 8 rano i poprosić aby znaleźli dla mnie miejsce tego ranka aby sprawdzić czy z ciążą jest wszystko w porządku. Na USG kobieta od razu stwierdziła, że jest to niestety poronienie. Po USG spotkaliśmy się z lekarzem, który starał się nas pocieszyć jak mógł. Dał mi do wyboru albo zabieg D&C (przypuszczam, że po polsku jest to łyżeczkowanie, o którym piszecie) albo poronić samoistnie w domu. Wybrałam tę drugą opcję, gdyż nie chciałam aby wyssano ze mnie moje dziecko. Już na USG uprzedzono mnie, że w pewnym momencie mogę zauważyć jak opuści mnie mój maluszek w jego woreczku. Powiedziano mi aby się tego nie przestraszyć. I faktycznie widziałam swojego maluszka. Nie przestraszył mnie jego widok, gdyż dlaczego miałabym się jego bać, ale za to jak go zobaczyłam to ogarnął mnie przeogromny żał i atak płaczu. Wtedy naprawdę uwierzyłam, że to już koniec :---( Potem zaczął się ból fizyczny. Mój przerażony mąż widząc mnie zwijającą się z bólu zadzwonił do lekarza z pytanie czy mogą mi jakoś pomóc, bo zalecany ibuprofen wcale mi nie pomaga. Lekarz przepisał mi silniejszy środek przeciwbólowy i jakiś środek przeciwwymiotny. Powiedziano też, że wciąż możemy przyjechać na zabieg. Środek przeciwbólowy jednak pomógł, więc na zabieg nie pojechaliśmy. W piątek byliśmy na wizycie kontrolnej. Wizyta odbyła się dokładnie wtedy kiedy mieliśmy mieć naszą pierwszą wizytę u lekarza. Mieliśmy wtedy po raz pierwszy zobaczyć dzidzię i usłyszeć jej serduszk :-( Tymczasem piątkowa wizyta była zupełnie inna niż ją sobie wyobrażaliśmy :-( Mój mąż mnie pociesza, że jeszcze z pewnością przyjdziemy na taką wizytę gdzie usłyszymy bicie serduszka naszego zdrowego maleństwa.
Mam ogromne wsparcie w swoim mężu i dzięki niemu udaje mi się otrząsnąć z przeżytego koszmaru. Już patrzę z nadzieją na przyszłość, że niedługo poczniemy inne maleństwo, które tym razem będzie mogło z nami pozostać.
Tymczasem lekarz kazał nam poczekać aż dostanę 2 normalne @ i potem możemy zacząć starania.
Na razie wciąż krwawię i czasami boli mnie brzuch. Szczególnie dzisiaj rano odczuwałam bóle, ale potem wyleciał ze mnie ogromny skrzep, więc pewnie jego odrywanie się było tego przyczyną.
Zważając, że na tym forum jest ponad 6000 stron lektury, to oczywiście jeszcze wszystkiego nie przeczytałam i wszystkiego zapewne nie przeczytam. Aby Was trochę poznać postanowiłam zacząć od ok. początku tego roku, ale póki co jestem dopiero na stronie 4135...
Witaj Aneczko77, bardzo mi przykro, że i Ciebie to spotkało :-( . Dla Twojego maleństwa zapalam [*]. WIem, że teraz nic nie ukoi Twojego bólu, ale zostań z nami. To forum bardzo często jest jednym z najlepszych leków na złamane serce po utracie ukochanego maleństwa. Mam nadzieję, że i dla Ciebie będzie. Ból pozostaje na zawsze, tak samo jak pamięć o utraconym dziecku.
Twój mąż ma racje, jeszcze zobaczycie bijące serduszko.
Agatko kochana mnie mdłości przeszły około 9-10 tygodnia. Jeszcze czasami raz na jakiś czas się odzywają, ale bardzo rzadko. Tylko, że ja nie dostałam ani duphastonu ani luteiny. A z tego co słyszałam, one wzmagają mdłości ;-)
Ja wczoraj miałam schizy. Bolał mnie brzuch jak na @ i krzyż. Tylko, że nie wiem na ile to był prawdziwy ból, a na ile już moja wyobraźnia działała . Jak ostatnio mówiłam mojemu ginowi o takich bólach, zbadał mnie i powiedział że jest ok, ale że niestety po poronieniu kobiety często takie rzeczy odczuwają bardziej niż te co nie roniły ... . Dziś jakby ręką ujął. Wstałam po piątej, mężyka wyprasowałam do pracy, śniadanko itd a zasnęłam koło 2.00 Trochę się denerwuję tym wczorajszym bólem . Mam nadzieję, że jest ok.
buziaki dla wszystkich
Twój mąż ma racje, jeszcze zobaczycie bijące serduszko.
Agatko kochana mnie mdłości przeszły około 9-10 tygodnia. Jeszcze czasami raz na jakiś czas się odzywają, ale bardzo rzadko. Tylko, że ja nie dostałam ani duphastonu ani luteiny. A z tego co słyszałam, one wzmagają mdłości ;-)
Ja wczoraj miałam schizy. Bolał mnie brzuch jak na @ i krzyż. Tylko, że nie wiem na ile to był prawdziwy ból, a na ile już moja wyobraźnia działała . Jak ostatnio mówiłam mojemu ginowi o takich bólach, zbadał mnie i powiedział że jest ok, ale że niestety po poronieniu kobiety często takie rzeczy odczuwają bardziej niż te co nie roniły ... . Dziś jakby ręką ujął. Wstałam po piątej, mężyka wyprasowałam do pracy, śniadanko itd a zasnęłam koło 2.00 Trochę się denerwuję tym wczorajszym bólem . Mam nadzieję, że jest ok.
buziaki dla wszystkich
agnieszka0240
Aniolek-20.03.2009 (7tc)
Dzien dobry
Milego dnia zycze kochane.
Milego dnia zycze kochane.
Agniesia82
najważniejsze jest życie
- Dołączył(a)
- 10 Luty 2009
- Postów
- 684
Dzien dobry
Milego dnia zycze kochane.
cześć Agnieszka, aż miło popatrzeć na twój suwaczek :-)
ewelina28
Dum Spiro Spero...
Witaj Aneczko77, strasznie mi przykro. Dla Twojego maleństwa zapalam
[*]
[*]
Agniesia82
najważniejsze jest życie
- Dołączył(a)
- 10 Luty 2009
- Postów
- 684
dziewczynki zapraszam na kawkę ;-)
ola81
Mój Aniołek 31.03.2009
Witam w poniedziałek przy kawce:-)
Agatko złotko wypoczywaj sobie. I maleństwo razem z Tobą.
GosiaLew coraz wiekszymi krokami zbliżacie się do przeprowadzki. Świetnie. Ja jak pracowałam w sklepie elektrycznym to znałam się na bezpiecznikach, kablach po silniki jedno- dwu- fazowe.:-):-)
Aneczka77 bardzo przykro że w takich okolicznościsch sie poznajemy. Dla Twojego Aniołka
[*]. Zostań tutaj znami. Jak to mówia w kupie raźniej. Co do poznania nas wystarczy Ci kilka dni z nami i bedziesz o każdej dużo wiedziała.
Koti prosze mi tu bez żadnych stresów i obaw. Teraz maluszek jest cały i zdrowy. Czeka tylko te swoje kilka miesięcy żeby swoja mamusię zobaczyć a nie tylko usłyszeć
Agnieszka0204 witaj. Jak sie czujesz??
Hej Agniesia82 co u Ciebie??
Asiu a Ty gdzie??
Nikki jak syno-córcia sie czuję??
Agatko złotko wypoczywaj sobie. I maleństwo razem z Tobą.
GosiaLew coraz wiekszymi krokami zbliżacie się do przeprowadzki. Świetnie. Ja jak pracowałam w sklepie elektrycznym to znałam się na bezpiecznikach, kablach po silniki jedno- dwu- fazowe.:-):-)
Aneczka77 bardzo przykro że w takich okolicznościsch sie poznajemy. Dla Twojego Aniołka
[*]. Zostań tutaj znami. Jak to mówia w kupie raźniej. Co do poznania nas wystarczy Ci kilka dni z nami i bedziesz o każdej dużo wiedziała.
Koti prosze mi tu bez żadnych stresów i obaw. Teraz maluszek jest cały i zdrowy. Czeka tylko te swoje kilka miesięcy żeby swoja mamusię zobaczyć a nie tylko usłyszeć
Agnieszka0204 witaj. Jak sie czujesz??
Hej Agniesia82 co u Ciebie??
Asiu a Ty gdzie??
Nikki jak syno-córcia sie czuję??
ewelina28
Dum Spiro Spero...
Przyłączam się do Was dziewuszki, mimo iż nie jestem najlepszym kompanem do "rozmów" dzisiaj
reklama
kaska0201
najważniejsza jest Wercia
witam
jestem z kawką
ANECZKA 77 współczuję to przykre co nas spotyka i nie ma chyba słów które mogłyby wyrazić moje emocje kiedy pojawia się nowa Aniołkowa mamusia
EWELINA a tobie co się stało?
a u mnie nic się nie dzieje @ pokazała się wczoraj leciutko tylko na papierze i do dziś jej nie widziałam kurcze nie wiem już co jest grane
aaa test już robiłam oczywiście negatywny-wiedziałam że taki będzie ale chciałąm się upewnić
normalnie nie rozumiem swojego organizmu !!!
jestem z kawką
ANECZKA 77 współczuję to przykre co nas spotyka i nie ma chyba słów które mogłyby wyrazić moje emocje kiedy pojawia się nowa Aniołkowa mamusia
EWELINA a tobie co się stało?
a u mnie nic się nie dzieje @ pokazała się wczoraj leciutko tylko na papierze i do dziś jej nie widziałam kurcze nie wiem już co jest grane
aaa test już robiłam oczywiście negatywny-wiedziałam że taki będzie ale chciałąm się upewnić
normalnie nie rozumiem swojego organizmu !!!
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 73
- Wyświetleń
- 16 tys
- Odpowiedzi
- 6
- Wyświetleń
- 3 tys
- Odpowiedzi
- 11
- Wyświetleń
- 4 tys
- Odpowiedzi
- 79
- Wyświetleń
- 70 tys
Podziel się: