K
Katijah
Gość
Oby spadło i nie trzeba było metrotekstu
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
za Ciebie!Ja rok temu jak poroniłam w szpitalu po tabletkach, jeszcze wieczorem lekarz dyżurujący sprawdził mi na usg i było ok a rano przed wypisem inny popatrzył jeszcze raz i okazało się, że resztki są i zaraz miałam zabieg...
Ważne jest dobry sprzęt i lekarz!!!
Kochana, dziękuję za pamięć
Faktycznie się nastresowalas prze końcu, ale dobrze ze wszystko skończylo się pomyślnie.Kochana, dziękuję za pamięć
U mnie teraz troszkę się dzieje, Franek urodził się 17 grudnia, i teraz uczymy się siebie nawzajem.
Końcówka ciąży niestety nie była dla nas łaskawa, półtorej tygodnia przed porodem leżałam w szpitalu. Położyli mnie po złym zapisie z KTG, mały miał spadki tętna i przez te półtorej tygodnia niemalże błagałam o rozwiązanie ciąży, zwłaszcza że była już donoszona, a ten dźwięk wolno bijącego serduszka na KTG powoli doprowadzał mnie do wykończenia się. Przez te półtorej tygodnia 3 razy byłam na porodówce przez kolejne złe zapisy podpięta pod oksytocyne, choć dobrze wiedzieli, że Franek to spory dzidziuś a moja miednica jest za wąska. Uznali że i tak muszą probować naturalnego porodu. Skończyło się tak, że ostatecznie 7 godzin wymęczyli mnie i Frania na porodówce, oczywiście nie było postępu porodu ze względu na to, że nie miał miejsca żeby zmieścić sie w kanał rodny. W pewnym momencie tętno małego na KTG znikło, wtedy w końcu podjęli szybką decyzję o ekspresowej cesarce, w minute znalazłam się na sali operacyjnej. Całe szczęście chwile później usłyszałam płacz, to było uczucie nie do opisania cały ciężar stresu i strachu wtedy ze mnie spadł.
Powiem Wam, że całym tym personelem jestem strasznie zawiedziona. Niby lekarze mają na uwadze dobro dziecka, ale doprowadzili do zaniku tętna mojego maluszka i narazili na różne nieszczęścia o których nawet nie chce myśleć. Wykończyli mnie psychicznie przez ten czas...
Teraz już sie regeneruje i ten mały chłopczyk wszystko rekompensuje
A co u Ciebie kochana? Niestety ostatnio nie śledziłam wątku, wiadomo dlaczego...
Czyli dalej rośnie ? I co teraz?Beta 405
Czyli dalej rośnie ? I co teraz?
Coś Ci w organizmie płata niefajnego figla Ściskam, wiem, że chciałaś jak najmniej ingerencji i kontaktów w służba zdrowia.Beta 405 [emoji24][emoji24][emoji24]
Kurde, przykro miBeta 405
nie chce nawet komentować jak głupie były decyzje tych lekarzyKochana, dziękuję za pamięć
U mnie teraz troszkę się dzieje, Franek urodził się 17 grudnia, i teraz uczymy się siebie nawzajem.
Końcówka ciąży niestety nie była dla nas łaskawa, półtorej tygodnia przed porodem leżałam w szpitalu. Położyli mnie po złym zapisie z KTG, mały miał spadki tętna i przez te półtorej tygodnia niemalże błagałam o rozwiązanie ciąży, zwłaszcza że była już donoszona, a ten dźwięk wolno bijącego serduszka na KTG powoli doprowadzał mnie do wykończenia się. Przez te półtorej tygodnia 3 razy byłam na porodówce przez kolejne złe zapisy podpięta pod oksytocyne, choć dobrze wiedzieli, że Franek to spory dzidziuś a moja miednica jest za wąska. Uznali że i tak muszą probować naturalnego porodu. Skończyło się tak, że ostatecznie 7 godzin wymęczyli mnie i Frania na porodówce, oczywiście nie było postępu porodu ze względu na to, że nie miał miejsca żeby zmieścić sie w kanał rodny. W pewnym momencie tętno małego na KTG znikło, wtedy w końcu podjęli szybką decyzję o ekspresowej cesarce, w minute znalazłam się na sali operacyjnej. wątku, wiadomo dlaczego...