Cześć dziewczyny, chyba będę mogła do was dołączyć.
Przybliżę moją sytuację: mam bardzo nieregularne, nawet 120dniowe cykle. OM 15.10, owulacja z moich wyliczeń tj. temperatura + objawy ok. 23.11, od 07.12 testy powoli pozytywne, beta 09.12 = 25,4 tego samego dnia dostałam lekkiego krwawienia więc myślałam, że wyłapałam ciąże biochemiczną, ale 11.12 beta = 95,3
Cały czas plamiłam na brązowo, ale lekarz kazał czekać (badałam też progesteron był w normie) ponieważ siłą rzeczy na USG nie było nic widać. Ostatnia beta 645 robiona w piątek 17.12. Z aplikacji wynika, że dzisiaj 5t3d ciąży. Na USG w piątek nadal nic nigdzie nie widać. Wszystko wyglądało w porządku.
Dziś znowu zaczęłam raz krwawić, raz plamić na brązowo. Nie są to duże ilości. Tego nawet nie widać na podpasce. Raczej nie liczę na utrzymanie tej ciąży. Chyba nawet nie chcę bo według mnie to świadczy o tym, że raczej coś jest nie tak. Mam dwoje dzieci, z dwóch totalnie bezproblemowych ciąż.
Moje pytanie brzmi czy zawsze jest potrzebny szpital? Czy jest szansa, ze sytuacja rozwiąże się sama w domu?
Chciałabym bardzo uniknąć szpitala w tym tygodniu z raczej wiadomych względów. Nie mam żadnych mocnych bóli brzucha, gorączki, czuję się dobrze