reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

Myślę, że możesz się szczepić, a nawet powinnaś, żeby do in vitro już podejść z czysta karta jakby. Zabiegi raczej nie mają tutaj nic już do rzeczy. Moja mama szczepi ludzi, jest pielęgniarka i raczej to nie powinno mieć wpływu. 😉
Czyli jaki koszt całości mniej więcej wyjdzie, jeśli można wiedzieć?
Jeszcze całościowo nie wiem ale myślę że koło 20 tys muszę zapłacić a mam też dofinansowanie 6000 tys więc masakra ale tyle to kosztuje jak się chce przebadać zarodki 🙈🙈🙈
 
reklama
Wiecie co dziewczyny naszło mnie na przemyślenia i chciałam się z Wami podzielić. Ta wizyta wczoraj jakaś dziwna, z jednej strony zeszło ze mnie ciśnienie bo się te brudzenia uspokoiły i nic niepokojącego na usg nie widać, wg badania wszystko ok jak na początek ciąży, ale zastanawia mnie za co ja w sumie płacę te 250 zł. Fakt, pani doktor przemiła, dokładna i przejęta, ale nie wiem za bardzo co ona chciała dostrzec na tym usg. Składam to na karb tego, że ona mimo swoich tytułów i osiągnięć nie ma chyba dużego doświadczenia z ciążami pozaustrojowymi (sama zresztą powiedziała że ciąże po in vitro traktuje się inaczej i patrzy na nie inaczej niż naturalne). Ale fakt pozostaje faktem że więcej się dowiedziałam z netu niż z wizyty. To był 20 dpt i beta ponad 2700 więc pęcherzyk powinien być... no i był - wymiar wydaje się prawidłowy (wg tego co wyczytałam na koniec 5 tc czyli 5t7d powinien mieć - 10 mm a u mnie 5t4d - 8,2 mm). Nie zapytałam czy to co widziała w jamie macicy mogłoby być czymkolwiek innym niż pęcherzyk... Uczucie dziwne jak jeden utytułowany lekarz idzie po drugiego bo nie jest na 100% pewny co widzi ( przynajmniej u mnie to wywołało niepokój, no bo skoro ja takie podstawowe info mogę znaleźć na necie to tym bardziej pani doktor powinna wiedzieć czy to co widzi to pęcherzyk i czy ma on prawidłowy wymiar), albo jak Ci mówi że to super że Cię lekko mdli i że cycki bolą (a co mają zrobić kobiety które będąc w zdrowej ciąży mają to szczęście że w ogóle nie odczuwają dolegliwości ciążowych ?? - martwić się że nic im nie dolega ??) Ta druga która ma mnie prowadzić przy usg skupiła się bardziej na ewentualnej torbieli na prawym jajniku i mojej historii z poprzednią ciążą. W końcu obie stwierdziły że rokuje dobrze i za tydzień do kontroli i żeby jeszcze betę po drodze sprawdzić... ale nie wyszłam stamtąd w 100% przekonana i pewna. Nie chcę absolutnie żebyście to odebrały jako żal post tylko po prostu chęć podzielenia się przemyśleniami i tym jak skomplikowany i delikatny jest ten proces i jak ciężko uzyskać jakiekolwiek konkretne potwierdzenie. Ja chyba weszłam na autopilot, emocje zeszły, robię wszystko trochę automatycznie, czuję się ok, staram się skupiać na rzeczach innych niż ciąża i po prostu czekam na przyszłą sobotę...
Osobiście bardzo cenię sobie specjalistów, którzy lubią się skonsultować 🙂 z mężem pracujemy razem (fizjoterapeuci) i często konsultujemy pacjentów, bo dodatkowe oko to większa szansa dla pacjenta. Nie zawsze na USG wszystko jest ładnie widoczne. I nie masz 100% pewności, czy lekarka nie chciała skonsultować jajnika, bo nie zawsze wszystko mówi się pacjentom 🙂 jeśli powiedziały, że jest szansa na dobrą ciążę, to znaczy że tak jest 🙂
 
U mnie lekarze są bardzo podobni, mam wrażenie, ze tutaj niczego się nie tłumaczy, o tym, ze w ciazy robili mi badania z krwi i co właściwie badali, dowiedziałam się dopiero po poronieniu, bo dosłownie wszystkie wyniki spływają do lekarza i ja nie wiem nawet, co było badane :D Nie miałam tez badań moczu, cukier badali mi tylko w 6 tygodniu. Nie znoszę dopytywać co sekundę co sie dzieje i prosić się o wytłumaczenie, skończyłam studia medyczne (nie pracuje w zawodzie), a czuje się jak totalny laik w tych tematach. Strasznie frustrująca sprawa, miałam w życiu tylko jednego gadatliwego lekarza pasjonata i to było piękne, dużo bym za takiego ginekologa dała teraz :)
Swoją drogą kilka dni temu ginekolog powiedziała mi, ze nie widać pracy jajników jeszcze, wiec okres za „może miesiac”, a od wczoraj mam plamienia i ewidentny ból brzucha, zastanawiam się, czy to w ogóle możliwe, żebym miała okres 2.5 tyg po zabiegu (ponad 4 tyg od porodu), beta poniżej 5 już od 12 dni, na tym badaniu kilka dni temu endometrium było cieniutkie, nie wiem nawet ile mm. Może się rozkręci, byłoby super, na razie pozostaje rozkmina czy to okres, czy „coś mi się dzieje”, czy może „standardowe plamienie po zabiegu”. Mam wrażenie, ze wszystkie mamy tyle zmiennych w tych naszych sytuacjach, a nauka w tej dziedzinie tak leży, ze próbujemy same coś wnioskować, co się różnie kończy :D
2.5 tygodnia po zabiegu to raczej plamienia/krwawienia związane z zabiegiem a nie okres. One mogą się ciągnąć nawet 6 tygodni, raz być mocniejsze, raz slabsze. Może by kilka dni czysto i potem znowu się lac
 
2.5 tygodnia po zabiegu to raczej plamienia/krwawienia związane z zabiegiem a nie okres. One mogą się ciągnąć nawet 6 tygodni, raz być mocniejsze, raz slabsze. Może by kilka dni czysto i potem znowu się lac
Tak podejrzewam, ale z drugiej strony po zabiegu miałam praktycznie tylko leciutkie plamienie i przeszło zupełnie już tydzień temu, ten specyficzny ból brzucha mnie zastanawia. Jakby liczyć od porodu, to minął ponad miesiac, ale myśle, ze się nie dowiemy realnie patrząc :D Będę czekac na „kolejny” okres, a po tym obecnym pseudookresie zrobie kilka testów owulacyjnych z samej ciekawości…
 
Ostatnia edycja:
2.5 tygodnia po zabiegu to raczej plamienia/krwawienia związane z zabiegiem a nie okres. One mogą się ciągnąć nawet 6 tygodni, raz być mocniejsze, raz slabsze. Może by kilka dni czysto i potem znowu się lac
Tak podejrzewam, ale z drugiej strony po zabiegu miałam praktycznie tylko leciutkie plamienie i przeszło zupełnie już tydzień temu, ten specyficzny ból brzucha mnie zastanawia. Jakby liczyć od porodu, to minął ponad miesiac, ale myśle, ze się nie dowiemy realnie patrząc :D Będę czekac na „kolejny” okres, a po tym obecnym pseudookresie zrobie kilka testów owulacyjnych z samej ciekawości…
Jesli masz jeszcze betę w organizmie to owulacyjne będą pozytywne, przynajmniej u mnie tak było.
 
Wiecie co dziewczyny naszło mnie na przemyślenia i chciałam się z Wami podzielić. Ta wizyta wczoraj jakaś dziwna, z jednej strony zeszło ze mnie ciśnienie bo się te brudzenia uspokoiły i nic niepokojącego na usg nie widać, wg badania wszystko ok jak na początek ciąży, ale zastanawia mnie za co ja w sumie płacę te 250 zł. Fakt, pani doktor przemiła, dokładna i przejęta, ale nie wiem za bardzo co ona chciała dostrzec na tym usg. Składam to na karb tego, że ona mimo swoich tytułów i osiągnięć nie ma chyba dużego doświadczenia z ciążami pozaustrojowymi (sama zresztą powiedziała że ciąże po in vitro traktuje się inaczej i patrzy na nie inaczej niż naturalne). Ale fakt pozostaje faktem że więcej się dowiedziałam z netu niż z wizyty. To był 20 dpt i beta ponad 2700 więc pęcherzyk powinien być... no i był - wymiar wydaje się prawidłowy (wg tego co wyczytałam na koniec 5 tc czyli 5t7d powinien mieć - 10 mm a u mnie 5t4d - 8,2 mm). Nie zapytałam czy to co widziała w jamie macicy mogłoby być czymkolwiek innym niż pęcherzyk... Uczucie dziwne jak jeden utytułowany lekarz idzie po drugiego bo nie jest na 100% pewny co widzi ( przynajmniej u mnie to wywołało niepokój, no bo skoro ja takie podstawowe info mogę znaleźć na necie to tym bardziej pani doktor powinna wiedzieć czy to co widzi to pęcherzyk i czy ma on prawidłowy wymiar), albo jak Ci mówi że to super że Cię lekko mdli i że cycki bolą (a co mają zrobić kobiety które będąc w zdrowej ciąży mają to szczęście że w ogóle nie odczuwają dolegliwości ciążowych ?? - martwić się że nic im nie dolega ??) Ta druga która ma mnie prowadzić przy usg skupiła się bardziej na ewentualnej torbieli na prawym jajniku i mojej historii z poprzednią ciążą. W końcu obie stwierdziły że rokuje dobrze i za tydzień do kontroli i żeby jeszcze betę po drodze sprawdzić... ale nie wyszłam stamtąd w 100% przekonana i pewna. Nie chcę absolutnie żebyście to odebrały jako żal post tylko po prostu chęć podzielenia się przemyśleniami i tym jak skomplikowany i delikatny jest ten proces i jak ciężko uzyskać jakiekolwiek konkretne potwierdzenie. Ja chyba weszłam na autopilot, emocje zeszły, robię wszystko trochę automatycznie, czuję się ok, staram się skupiać na rzeczach innych niż ciąża i po prostu czekam na przyszłą sobotę...
Masz juz swoją historię położnicza i lekarze postrzegają Cię przez jej pryzmat. Ja urodziłam dziecko z wadą i w tej ciąży cały czas słyszę, że "na tą chwilę wszystko jest ok". Tak jakby za godzinę coś miało ulec zmianie🤦‍♀️ czasem myślę że moja lekarka bardziej się obawia ewentualnych powikłań niż ja sama.
Co do wiedzy medycznej w ciąży... to forum uświadamia mi jak nieliczni lekarze cokolwiek tłumacza pacjentkom, chociażby po poronieniu, po porodzie. Luźne hasła rzucone w trakcie usg - torbiel, pęcherzyk, endometrium... (ja w ciąży słyszałam dialog między lekarzami przy usg: "widziałeś kiedyś coś takiego?")
Baaaardzo dużo rzeczy nauczyłam się z internetu, forum, artykułów medycznych na angielskich stronach. Dziękuję dziewczyny że dzielicie się wiedzą😁 Dzięki Wam czasem wiedzialam o co pytać lekarza, a wręcz o co lepiej nie pytać😅
Jestem też członkiem dwóch grup wsparcia na Facebooku i tam też uczę się poprzez doświadczenia innych kobiet.
 
Zgadzam się. Generalnie lekarze w tej klinice są ogarnięci i większość pracuje w tym szpitalu w którym chciałabym rodzić. Gdyby nie fakt plamień to poszłabym od razu do tej która mnie będzie prowadzić ale akurat nie miała terminu. I to nie jest tak że nie jestem zadowolona z wizyty bo jestem i jest nadzieja że za tydzień będzie zarodek a może już i serduszko. Myślę że one się obie trochę nade mną trzęsły i były ostrożne ze względu na tą pierwszą ciążę no i schorzenia, ale ja wolę krótko zwięźle i na temat. 'No to wygląda jak malutki pęcherzyk na wczesnym etapie' po czym mówi że ma 8,2 mm (czyli jak później czytam w sumie standard jak na ten etap) ale jeszcze skonsultuje. Czyli co to JESZCZE może być OPRÓCZ pęcherzyka?? o_O
Mnie taka Pani doktor zapalilaby lampkę czerwona. Skoro nie jest w stanie utrzymać emocji na wodzy, nie umie rozpoznać początku ciąży, który nie ukrywamy jest mega trudny, bo każdy milimetr może zmienić cały obraz, to co będzie, gdy przyjdą prawdziwe problemy?
Skąd ta Pani wie, że nie ma infekcji skoro przychodzisz z krwawieniem. Pierwsze, to się świeży posiew robi i ogląda wszystko, czy nie ma ranki, zaczerwienienia nadżerki. Wybacz, ale po 2 stratach i wszystkich 4 trudnych ciążach nauczyłam się dużo, choć pewnie jeszcze więcej nie wiem. Jednak zaufanie do lekarza niestety zawsze mam ograniczone i wolę konsultować z kilkoma niezależnymi lekarzami. Zwyczajnie jestem przewrażliwiona. Dziś wiem, że tytuł to nie wszystko, a fakt zapłaty takiej kwoty rozniez. Ja plamiłam i krwawilam cały pierwszy trymestr. Jakbym za każdym razem płaciła w gabinecie to poszłabym z torbami. My już z lekarzem traciliśmy rachubę kiedy jestem poza kolejką bo coś się dzieje, a kiedy na wizycie, a te miałam regularnie co 2 tygodnie. Myślę, że takiego lekarza ci trzeba. Takiego przy którym poczujesz się mimo wszystko bezpiecznie
 
Ostatnia edycja:
reklama
Oj z tymi lekarzami to serio ciężko. Teraz w maju leżałam na sali z dziewczyną którą była przyjęta na wycięcie całości z powodu endometriozy i mówi że lekarz przy przyjęciu znalazł u niej jajnik, który miała wycięty 7 lat temu... Tak sobie pogadalysmy i wzięłam od niej namiar na ginekologa, którego ona i druga dziewczyna z sali wychwalaly pod niebiosa. Ogólnie uratowała jej ciążę i życie bo na potwierdzeniu ciąży zdiagnozowala u niej raka jajnika i poprowadziła tą ciążę do końca a dodatkowo miała nadciśnienie i konflikt serologiczny dokonany czy jakoś tak (jakieś transfuzje miala). Urodziła zdrową córkę, jajnia miała usuwany w 3miesiacu ciąży. I mówi że opatrzność boska, że akurat do niej poszła na wizytę bo 90% lekarzy nie wie na co patrzy na USG. Niestety sama się z tym spotkałam, lekarka która prowadziła moją 2gą ciążę nie rozpoznała, że byłam po owulacji (powiedziała że na pewno nie, że widzi pęcherzyki i mam się teraz starac) a mialam sprzed 2ch dni usg od innego lekarza z potwierdzeniem owulacji, uwidocznionego płynu etc i wszystko mi na USG pokazywał - tydzień po wizycie u niej test pozytywny. Aaa a na plamienia przed @ zapisała mi tabletki antykoncepcyjne... To była moja ostatnia wizyta u niej a chodziłam do niej przez 3 lata i jest polecana 🤦‍♀️. Aż strach się bać co się mogło dziać a co mogła przeoczyć... Od razu powiem że ona i ta babka na którą dostałam namiar pracują w tym samym szpitalu i wizyty u obu to 200pln...
 
Do góry