Hej. Nie odniosę się do wszystkich postów, nawet nie mogę napisać, że jestem na bieżąco.
Nie bardzo wyrabiam ze wszystkim. Znaczy się, wyrabiam z córcią, ale już na resztę (kiedy ja myłam włosy? - no nieważne-grunt, że są)
Mam nadzieję, że wszystkie małe fasolki i te trochę większe rosną dobrze i mają się dobrze razem z przyszłymi mamami. Ależ oczywiście, że mają się dobrze. Tak ma być! W ogóle nie ma dyskusji. Fasolki słyszały? No. To buziaki przesyłamy z Alą.
A już takie specjalne buziaki dla
@kari21 i
@hona. Dobrze Was widzieć.
U nas piąty dzień w domu. Jest dobrze. Musiałam sporo rzeczy poogarniać. Dopasować ułożenie materacyka - Ala musi spać niemalże na zjeżdżalni. Za mały spadek zrobiłam - ulewała okropnie, za duży - ziuu i w try miga siedziała w nogach.
Dalej - podawanie leków. O ile witaminy łyka jak pelikan, o tyle nieszczęsny obrzydliwie słodki Da Furag Junior, który jest obowiązkowy dla niej dwa razy dziennie - wypluwała, krztusiła się, dusiła, skręcała. Ja beczałam, bo się męczyła, ona też. Mąż jeszcze stał i grzmiał, że nie dajemy jej tego świństwa więcej. No tak, mądry... tak nie można. Teraz rozrabiam z mlekiem przed samym jedzeniem. No i powolutku lepiej przyjmuje, tylko, że z 1ml, zrobiło się 6ml i trwa to tak długo, że mi zasypia i później nie bardzo zjada pełną porcję zwykłego. Po jedzeniu nie można, bo jak uleje to na pierwszy zrzut pójdzie lek. No jeszcze coś pokombinuję i rozwalimy ten system.
A w ogóle to się bardzo cieszę, że ją mamy. Fakt, że są te wady, ale wybroniła się, bo wszystko jednak działa. Myślę, że ma bardzo dobre wsparcie tam na Górze. Jestem tego pewna. Wizyty kontrolne wyznaczono jej na grudzień i mam nadzieję, że nam pod choinkę sprezentuje przyzwoite wyniki.