Magdalena w poprzedniej ciąży jeden raz sprzedawczyni w hm otworzyła dla mnie kasę i krzyknęła głośno, pokazując na mnie palcem, że prosi TĄ panią. Ludzie rzucili się jak na darmową kaszankę, ledwo się przecisnęłam. W tej ciąży jak do tej pory pani w mięsnym chciała porzucić obsługę klienta przede mną pytając, czy mogę stać, bo jak nie, to mnie obsłuży. Generalnie ludzie to chamy i nie respektują żadnych norm czy zasad dobrego wychowania. Co do pani w aptece, to chyba bym się odwróciła na pięcie i wyszła. Nawet, jeśli lek byłby dla Ciebie, to jej nic do tego. Ona nie jest żadnym lekarzem czy nadzorem kobiet ciężarnych. Jesteś wolnym człowiekiem, możesz kupować leki bez recepty jakie tylko zechcesz. Może Cię co najwyżej poinformować, ale nie odmówić sprzedaży. Równie dobrze powinni odmawiać obsługi otyłych ludzi w fast foodach.
Witch bardzo mi przykro z powodu mamy
U mnie w rodzinie temat nowotworowy przewija się co jakiś czas. Raz dotyczył mnie samej. Jest bardzo ciężko, zwłaszcza na początku. Jak przebrniecie przez milion opcji leczenia, lekarzy, różne diagnozy i szpitale, wybierzecie coś dla siebie, to później będzie łatwiej. Z różnymi opcjami leczenia to jest tak, że co szkoła, to inna metoda. W mojej działce jest taka rozbieżność, że na moje zalecenia inni patrzą bardzo krzywym okiem a co dopiero w onkologii. Wiem jedno- z nowotworem trzeba z grubej rury. Lepiej strzelać armatą w muchę, niż małym działkiem w słonia.
Gloria jeśli chcesz, to mogę Ci podesłać trochę ubranek. Jak Olek się urodził, to dostaliśmy trochę takich 'nie100%bawełna' a ja jestem bawełnianym zboczeńcem i są zupełnie nowe. Miałam więcej, ale rozdałam, co tylko mogłam. Becikowe i macierzyńskie dostałam bardzo szybko po urodzeniu Olka. Trzeba się trochę nachodzić z papierami, ale warto
Jeżeli chodzi o te darowane ubrania, to w naszym przypadku okazało się to wielką porażką. Olek urodził się z zapaleniem płuc i mieliśmy zakaz odwiedzin przez 6 tugodni po porodzie, w związku z czym nikt nic nam nie podarował z tych pierwszych rozmiarów. Później dostawaliśmy trochę ubranek, ale w rozmiarze 'byćMożeBędąDobreZaRok'. Do tego Olek srał i rzygał w takim tempie, że przebierałam go po 4 razy dziennie. Pralka chodziła non stop a ja nie miałam w co ubrać dziecka, bo wg rad położnej kupiłam minimalną ilość ubranek. Pierwsza wyprawka to faktycznie ogromny wydatek i nie trzeba mieć szczególnych kłopotów finansowych, żeby mieć z tym problem. Za to pocieszę Cię
Drugie dziecko to niewielki koszt kilku kosmetyków i może garstki ubrań na wyjście
W ogóle jestem na zwolnieniu od 12 t.c. i nie dostałam ani grosza, za to ciągle dostaję wychowawcze... Witch może Ty mnie poratujesz radą? Gdzie mam iść, żeby się upomnieć?