reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

Chyba pora żebym i ja opowiedziała historię mojego porodu ;)
A było to tak:
Od dobrych kilku dni regularnie chodziłam na KTG. Jednak jedyne co słyszałam to: 5+, serduszko pięknie bije, skurczy nadal brak, kanał rodny zamknięty, szyjka zachowana = trzeba nadal czekać. Byliśmy z mężem coraz bardziej poddenerwowani tą sytuacją- te ciągłe telefony ze strony rodziny i znajomych wykańczały psychicznie. Planowany termin porodu minął, a ja nadal chodziłam z brzuchem. W końcu mój lekarz prowadzący zadecydował, że 14 marca kładzie mnie na patologię ciąży. Bardzo się tego obawiałam- cała ciąża bez komplikacji to na koniec taki klops ;/ Zrobili mi USG stwierdzając, że jest już mało wód i przydałoby się wygonić Maluszka z hotelu mama. Założyli mi więc tzw. Balonik Foley’a, który ma pomóc szyjce macicy się rozwierać. Jednak nic to nie dało… 15-tego marca lekarze zalecili mi cierpliwość i jeśli nic samo nie ruszy to w poniedziałek 18-tego wywołujemy poród oksytocyną. Jednak 16-tego o 6 obudził mnie jakiś dziwny ból podbrzusza. Myślałam, że to minie. Jednak nie przechodziło, a z godziny na godzinę stawał się bardziej regularny i intensywny. Poprosiłam o podłączenie mnie do KTG-po zapisie usłyszałam ,,No kochana to na pewno nie są skurcze porodowe’’. A mnie coraz bardziej skręcało z bólu, skurcze czułam co 5 minut. O godz. 14 przyszła druga pielęgniarka i widząc mój grymas na twarzy zapytała: Czy coś Panią boli?. Chciałam jej łeb urwać, bo już od ok. 8 godzin mnie boli, ale grzecznie odpowiedziałam, że tak. Poszłyśmy do zabiegowego, położna sprawdziła rozwarcie, które wynosiło 2 cm- HURRA czyli jednak coś się zaczyna dziać ;) Poleciła mi iść pod prysznic żeby złagodzić sobie trochę ból po czym ok. 18 miała ponownie mnie zbadać i oddać na porodówkę. Bolało coraz bardziej jednak dzielnie doczekałam się przejścia na salę porodową. Zdziwiłam się jak USK jest w tej kwestii pięknie odremontowane, powiedziałabym luksus. Przyszła najpierw położna wypełnić papiery, później anastezjolog z pytaniem o znieczulenie. Przed porodem mówiłam, że chciałabym go uniknąć, ale ból nabierał na sile a ja już byłam nim bardzo zmęczona. Poczułam pierwsze momenty prawie bez bólu- uff co za ulga. Po około półtorej godzinie znów zaczęło się robić gorzej- kolejna dawka znieczulenia i tak przez cały czas aż do końca porodu. Nie wiedząc czemu zaczęło mi bardzo skakać ciśnienie- w granicach 170/100. Dostałam leki na zbicie go. Nagle poczułam, że coś zaczyna ze mnie wypływać- oczywiście były to wody. Położna powiedziała, że są zielone co przeraziło zarówno mnie jak i męża, bo tego najbardziej się obawialiśmy. Jednak wiedziałam, że zarówno ja i moja córunia jesteśmy w dobrych rękach. Ból zaczynał robić się nie do zniesienia, zdawało mi się że skurcze niemal nie mają końca. Wciąż dostawałam końskie dawki znieczulenia, które coraz krócej działały. Wsparcie męża w chwilach skurczu jest niezastąpione. Wiem, że bez niego bym sobie nie poradziła. Po sprawdzeniu rozwarcia około godz. 19 usłyszałam: 9 cm. Myślałam, że już będzie z górki, przecież to tylko 1 cm, ale pomyliłam się. Minęło jeszcze 8 godzin bólu zanim dobrnęłam do 10 cm. Zebrał się cały zespół lekarzy i pielęgniarek i zaczęłam przeć. Jednak Malutka wychodziła i za chwilę się cofała, zostałam nacięta, jeden skurcz i o 4.20 powitaliśmy Blankę na świecie!! Całą i zdrową! Dostała 9 pkt, chwili kiedy położyli mi ją na brzuchu nie zapomnę nigdy!! Nasza maleńka córeczka! Waga 3650g i 57 cm wzrostu. Jednak nagle poczułam się jakoś dziwnie, miałam mroczki przed oczami i za chwilę odjechałam… Po odzyskaniu przytomności zszyli mnie, córeńkę zabrali, a mnie zawieźli na salę gdzie miałam odpocząć. Przez dwa dni nie mogłam dojść do siebie, bardzo kręciło mi się w głowie. W końcu okazało się, że mam bardzo złe wyniki i trzeba mi przetoczyć krew. Blanka przechodziła też dość mocno żółtaczkę, więc była naświetlana pod specjalną lampą, ale na szczęście bilirubina spadła i na 4-tą dobę wypisali nas do domu.
Za dwa dni mija rok od kiedy straciłam pierwsze dziecko. Teraz , gdy patrzę na Blankę dziękuję Bogu za ten Mały WIELKI Cud jakim nas obdarzył. Kobietki Kochane- Walczcie, walczcie bo naprawdę warto.
HURRRA- Teraz nie jestem tylko szczęśliwą żoną, ale i matką ;)

Magda kciuki zaciśnięte za bete!!! :-)
Karola oby wszystko ułożyło się po Waszej myśli!! :tak:

Wszystkie kobietki bez wyjątku całuję i pozdrawiam!!
 
reklama
Loi krecha w rzeczywistości jest trochę bardziej wyraźna niż na zdjęciu, czekam na wyniki bety. Moze się udało? Ciekawe tylko jak długo to potrwa... może za kilka dni będzie już po wszystkim. Tego się właśnie boję...
 
Magda, wierzę, że się boisz.. Znam ten strach.. Trudno od tak beztrosko cieszyć się z tych dwóch kresek.. Mnie w takich chwilach zwatpienia pociesza fakt, ze duzo zrobilam, by tym razem sie udalo, w Twoim przypadku jest tak samo, bo tez masz za sobą badania i przede wszystkim bierzesz leki, ktorych wczesniej nie bralas! Bardzo wierzę, ze tym razem wszystko jest i będzie dobrze! :)
 
Haaalo Kobietki!!!!witam się z każdą z osobna...ciekawe czy mnie jeszcze pamiętacie??? wiem, wiem, miałam was nie opuszczac az do smierci:confused2: ale wiecie...mąż wyjechał a ja sama z dwójką...często nie mam czasu na czytanie a jak już znajdę chwilę to zazwyczaj relaksuję się przy kawce robiąc wdech i wydech...w dodatku pogoda na mnie wpływa niezbyt pozytywnie, niedługo muskuły bedę miała jak kulturysta od dźwigania fotelika z Hanką i pchania wózka w tych śniegach...
przepraszam że nie czytam...ale wy tak duzo piszecie...wiem że pojawiły się nowe aniołkowe mamy...opiekujcie się nimi i wspierajcie...jestem z wami myslami bardzo często...myślę sobie przez co musiałąm przejsć i jak długo cierpieć żeby teraz nie miec czasu się nawet w samotności wykąpac...obie siedzą w łazience i dyskutują...dom wariatów na kukłkach...ja już nie protestuję bo nie mam siły...ale nie załuje...żeby nie było...
Pleni widziałam że u Ciebie suwaczek mknie dalej...super ardzo ale to bardzo się cieszę...
Karola widzę że i u Ciebie mąż będzie na wyjeździe...nie dziwie się że się boisz ale dobrze że masz wsparcie rodzinki...ja jestem pozostawiona sama sobie :-(

sorki przeczytałam tylko co u was...wiele dziewczat i tak nie znam ale cieszę się z każdej podwójnej kreseczki...całuję i przytulam smtaczki...ponoć niedługo ma być wiosna:rofl2:
 
Ależ tu się dzieje .:szok::szok::-D:-D:-D
No same pozytywy czytam .
Za wszystkie was dziewczyny kciuki trzymam .
Magda piękne II kreski :tak::tak:

Nie mam czasu na forum i wpadam do was z doskoku .
U nas dobrze .
Karolinka ma już prawie roczek :szok::szok::szok:
Zakończyliśmy rehabilitacje i czekamy na pierwsze kroczki małej .:tak::tak:

Troszkę wiosny przynoszę w ten zimowy dzień .
Takie motylki przyfrunęły na firankę Karolinki.

Z koszyka rękodzielnika
 
marttusia , Gratuluje serdecznie !!!! Dobrze że mała się w koncu zdecydowała wyjść :) Moja kózka młodsza też Blanka i imię do niej naprawdę pasuje . Życzę zatem zawsze uśmiechniętego i radosnego dziecka :)

As , piękne motylki

aniii , Hania już ma 5 mies :szok: kiedy to zleciało

Anilek , nie martw się na zapas tym cukrem , może nie będzie najgorzej . &&&& za wizytę . U nas z imieniem to samo , kilka wybranych , ale brak zdecydowania . Ja czerwcówki czytam , niekiedy coś napiszę , ale jest ich tam tak dużo , że te posty giną w całym tym natłoku . Nie wgryzłam się w wątek na początku , to teraz nie ma sensu.
 
reklama
Magda piękne dwie kreseczki, bądź dobrej myśli, a jakie leki bierzesz?
Loi potwierdzam że szybko to leci, już 10 tydzień, jeszcze trochę i koniec I trymestru :tak:
 
Do góry