kłaczek: ????????????????????????
Jako nauczycielka przedszkola muszę zabrac głos w sprawie
zostawiania dzieci w przedszkolu. Znam ten problem z obydwóch stron: jako matka i jako nauczyciel. No cóż... też mi było trudno kiedy moje dziecko trzymało mnie za szyję. Dziwicie się mu? Ma zostawic ukochaną mamę i zostac z samymi obcymi, w obcym otoczeniu, z nowymi, innymi regułami... Same mamy problem z opuszczaniem osób, które kochamy, a co dopiero dzieci, których emocje dopiero się kształtują. Jaka rada? Jeśli zdecydowałyście się na posłanie dziecka do przedszkola, to musicie przygotowac dziecko i siebie na rozstanie. Zostawiac wcześniej z babcią, ciocią na godzinkę, dwie, trzy... Rozmawiac o przedszkolu- tylko pamiętajcie: najważniejsza w relacji z dziekime jest PRAWDA- nie oszukujcie go, że w przedszkolu z nim zostaniecie jeśli tak nie będzie, nie mówcie, że idzieci tylko siku albo do sklepu i zaraz wrócicie, a wracanie po 8 godzinach

, nie przekupujcie dzieci zabawkami. No i najważniejsze: nie przedłużjcie rozstania, bo to boli bardziej Was, dziecko i nauczycielkę oraz dzieci będą ce w sali. Wyobraźcie sobie, że Wasze dziecko już pięknie wchodzi do sali, a tu jakieś inne płaczą w niebogłosy... o ile trudniej dobrze poczuc się w takim towarzystwie? Przez pierwsze dni dobrze by było dziecko oderbrac wcześniej i spędzic z nim wspólnie trochę czasu. Stopniowo pobyt w przedszkolu wydłużamy.
Kiedy przyprowadzacie dziecko do przedszkola- pożegnajcie się z nim w szatni, uściski, buziaczki, czułe słowa, potem stanowczo przekążcie dziecko nauczycielce, nawet gdy płacze. Większośc dzieci przestaje płakac po 5-10 min jeśli się je tuli, albo czymś ciekawym zajmie. Trochę dłużej płaczą maluchy. Nie wiem czy u Was są zajęcia adaptacyjne- u nas świetna sprawa zarówno dla dzieci, rodziców i nauczycielek. Dobrze, żeby dziecko wiedziało, że teraz przychodzi z mamą, ale potem będzie zostawało w przedszkolu bez mamy, bo ona jest za duża, żeby chodzic do przedszkola.
Aha! Nie wolno się poddawac po dniu czy dwóch!!!

Dajemy sobie czas 1 miesiąca. W większości przypadków po 2 tygodniach dzieciaczki są już "ogarnięte" i nie płaczą.
Wiem, że nie jest lekko patrzec jak synek/córka płacze i woła pomocy do mamy, ale trudno- musi poradzic sobie z tym co przechodzi- przecież nie zawsze w życiu będzie różowo...
Z technicznych wskazówek- lepiej jak dziecko na początku odprowadza tatuś- chłopy mają podejście do życia zadaniowe- zadanie: zaprowadzic dziecko do przedszkola.
Tyle z mojej strony. Będę bronic koleżanek po fachu, bo sama przechodzę przez adaptację co roku we wrześniu i przychodzę do domu wykończona. Staję na głowie, żeby dzieci czuły się dobrze, a jak mi taka mamuśka wyskoczy z tekstem, że dziecko się nudziło, albo cały czas płakało, albo dlaczego się nie zajmowłam wystarczająco dużo jej pociechą, to mam ochotę: po pierwsze powiedziec, że jak chce miec indywidualną opiekę nad dzieckiem, to musi wynając opiekunkę, po drugie: mam ochotę się rozpłakac jak te wszystkie płaczące dziatki razem wzięte.
Ufff, ale się rozpisałam... Mam nadzieję, że to się komuś przyda. Lubię moją pracę i ciężko mi słuchac jak za wszelkie niepowodzenia adaptacyjne obwinia się nauczycielkę w przedszkolu... Wiem, że nie wszystkie nauczycielkki są idealne- jak w każdym zawodzie- ale chcę, żeby matki widziały też tę drugą stronę medalu.
Jak macie pytania czy refleksje- to piszcie- chętnie poznam Wasze zdanie.
