Cześć dziewczyny
Dawno mnie nie było.
Pozdrawiam Was wszystkie mocno i trzymam kciuki za pomyślne rozwiązanie dla ciężarówek i oczywiście za to, żeby się udało wszystkim staraczkom.
Jestem obecnie w 18 tc., od dłuższego czasu już na L4 i cholera jasna nic mi się nie chce. Jestem ciągle zmęczona i najchętniej przespałabym cały dzień. Bardzo szybko się męczę, Jak rano odprowadzę córeczkę do żłobka, to czuję się, jakbym przebiegła maraton. Ostatnio nawet zasłabłam w sklepie. A w domu bałagan, wiadomo nic samo się nie zrobi. Może za jakiś czas będzie lepiej, na razie dużo odpoczywam i mam to w nosie, tłumaczę sobie, że dziecko jest teraz najważniejsze.
Miałam ostatnio trochę stresów (ale która z nas ich nie ma?) i może dlatego trochę zamknęłam się w sobie, bo musiałam to wszystko przetrawić.
Zaczęło się od pierwszego badania prenatalnego, gdzie ryzyko trisomii 21 wyszło mi średnie, więc szału nie ma. Nie zdecydowałam się na amniopunkcję, bo postanowiłam, że niezależnie od tego jakie będzie i tak je urodzę. Jednak z niecierpliwością czekam na USG połówkowe, na którym okaże się, czy z dzieckiem wszystko ok. Żeby tego było mało wylądowałam na 3 dni w szpitalu, bo mój lekarz stwierdził, że łożysko jest chyba na bliźnie po poprzedniej cesarce, co oznacza zagrożenie życia dla mnie. Przeżyłam horror wyobrażając sobie czarne scenariusze, ale na szczęście okazało się, że łożysko jest jednak trochę wyżej. Tak czy inaczej trzeba kontrolować.
No, wyrzuciłam to z siebie i jest mi lżej.