reklama
Izaura Ty też masz w sobie tą siłę... tylko żeby ta siła mogła nami kierować musimy najpierw okazać słabość... Za dużo w sobie dusisz... za bardzo Cię to jeszcze boli... jeśli nie masz osoby która Cię wysłucha -zaglądaj tutaj...pisz -codziennie, to co myślisz, to co Cię boli... pisz tutaj kiedy płaczesz, pisz kiedy jest Ci źle... a z czasem będziesz lżejsza o to wszystko co zamknęłaś w sobie, będziesz lżejsza o ból i żal, o gniew... będziesz lżejsza o swoje myśli...
Ja po stracie starałam się pozbierać... myślałam ze mi się udało... niestety nagle mój świat znowu stał się czarny i ciemny, nie radziłam sobie ze sobą... trafiłam na to forum. Pisałam -w kółko o tym samym, pisałam i pisałam i nie wiem kiedy moje posty zaczęły się zmieniać -tak jak moje myśli...
Siła nie wynika z tego ze zapomnimy, siła nie wynika z tego że nas nie boli, ze nie pamiętamy -ja nie mogę zapomnieć i nie zapomnę mojej kruszyny machającej mi z monitora usg -nie zapomnę białej urny i stokrotek na grobie... nie zapomnę jak dusiłam się płaczem... nie ma dnia bez myśli o moim Aniołku, bez uśmiechu do Niej, bez łzy smutku... siła wynika z odcięcia się od przeszłości a z wiary że moja córcia czuwa teraz nad nami i z wiary że czeka na mnie i kiedy się spotkamy nadrobimy czas który tutaj -na ziemi -nie był nam dany...
Ja po stracie starałam się pozbierać... myślałam ze mi się udało... niestety nagle mój świat znowu stał się czarny i ciemny, nie radziłam sobie ze sobą... trafiłam na to forum. Pisałam -w kółko o tym samym, pisałam i pisałam i nie wiem kiedy moje posty zaczęły się zmieniać -tak jak moje myśli...
Siła nie wynika z tego ze zapomnimy, siła nie wynika z tego że nas nie boli, ze nie pamiętamy -ja nie mogę zapomnieć i nie zapomnę mojej kruszyny machającej mi z monitora usg -nie zapomnę białej urny i stokrotek na grobie... nie zapomnę jak dusiłam się płaczem... nie ma dnia bez myśli o moim Aniołku, bez uśmiechu do Niej, bez łzy smutku... siła wynika z odcięcia się od przeszłości a z wiary że moja córcia czuwa teraz nad nami i z wiary że czeka na mnie i kiedy się spotkamy nadrobimy czas który tutaj -na ziemi -nie był nam dany...
Dokładnie to chyba tak jest, że czasami staramy sie być za bardzo silne.Staramy się wszystkim pokazać jak doskonale sobie ze wszystkim dajemy radę. Tylko po co.
Przecież cierpisz, przecież masz prawo do żałoby umarło twoje dziecko.Ja też tak starałam sie pzobierać, bezboleśnie dla innych. Martwiłam sie że wszyscy inni cierpią, rodzice dziadkowie, mąż... A ja zostałam gdzieś na końcu. A przecież to ja cierpiałam najbardziej. Właśnie przez pisanie, pisanie i wypłakanie sie udąło mi sie pozbierać. I tego tobie życze kochana. Nie bój sie pokazać słabości
Przecież cierpisz, przecież masz prawo do żałoby umarło twoje dziecko.Ja też tak starałam sie pzobierać, bezboleśnie dla innych. Martwiłam sie że wszyscy inni cierpią, rodzice dziadkowie, mąż... A ja zostałam gdzieś na końcu. A przecież to ja cierpiałam najbardziej. Właśnie przez pisanie, pisanie i wypłakanie sie udąło mi sie pozbierać. I tego tobie życze kochana. Nie bój sie pokazać słabości
marlena021
Fanka BB :)
Oszukał nas los, to podłożona zła karta
Dziecięca niewinność, tak łapczywie wydarta
Lodowaty dotyk śmierci, zabrał Twą dusze
I nie dał Tobie szansy, nam dał katusze
Nieopanowany ból przeszywa to rozstanie
I na zawsze w sercach bliskich pozostanie
To co serca rozłączyło, również je połączy
Spotkamy się tam, gdzie dzień się kończy...
Niestety z żalem i smutkiem mnie spotkało to co was
Mija tydzień odkąd trafiłam do szpitala z krwawieniem, pełna obaw ale za razem i nadziei na pomoc
Niestety nie było nam dane z mężem długo się cieszyć bo po pierwszym usg które miałam zrobione w szpitalu mój świat się zawalił
Dziecko nie żyje, serduszko nie bije te słowa usłyszałam z ust mojego lekarza prowadzącego
To był początek 12 tc, a moje dziecko nie rozwijało się od 8 tc, o czym poinformowano mnie od razu
nie wierzyłam w to co słyszę, kazałam sprawdzać już dwóm lekarzom jeszcze raz wszystko, niestety sad.gif
Najbardziej mnie rozp.... hasło lekarza, nie przejmuj się to często się zdarza przy pierwszej ciąży
wtedy nie rozumiałam w ogóle co on do mnie mówi, dopiero dziś jestem pełna złości i rozżalenia
kolejne dni spędzone w szpitalu były drogą przez mękę, bo nie dość że co dzień byłam badana przez 4 lekarzy, próbujących wymusić u mnie poród tabletkami, globulkami i ręcznie to na wsparcie personelu nie miałam co liczyć,
w efekcie, miałam zabieg i po nim wyszłam do domu
na szczęście cały czas był ze mną mąż bez którego do dziś dnia nie dałabym sobie rady
na razie dochodzę do siebie, ale nigdy nie będzie już tak samo
witam
Ilonka ja tez poroniłam w 12 tygodniu, serduszko tez przestało bic coc ja nie wiem ani mój lekarz dokładnie kiedy sie stało i ile chodziłam z martwa ciaza. Wiem przez co przeszłas i wspólczuje bardzo, ból jest ogromny wiedzac ze dzidzi przestało bic serduszko i nie wiadomo co było tego przyczyna. Nie wiem dlaczego tak Cie meczyli w szpitalu bo ja po zrobieniu nastepnego usg i potwierdzeniu ze płód obumarł dostałam tabletki i po paru godzinach mnie wyłyzeczkowano pod pełna narkoza.
marlena021
Fanka BB :)
To i ja opise swoja historie
15. pazdziernika 2009 r obudziłam sie rano i poszłam do toalety, zobaczyłam ze mam niewielkie plamienia ( brazowe ze sluzem). Zadzwoniłam do mojego lekarza by sie umowic na wizyte. Lekarz zrobił mi usg i stwierdził ze serduszko przestało bic to był 12 tydzien, to była najgorsza wiadomosc jaka usłyszałam w zyciu chyba. Lekarz nie umiał mi powiedziec kiedy to dokładnie sie stało, wiec nie wiem ile chodzilam z martwym dzieckiem Dostałam skierowanie do szpitala, lekarz kazał mi jechac nastepnego dnia z rana bo i tak do zabiegu musiałam byc na czczo.
Nastepnego dnia gdy dojechałam zrobiono mi kolejne usg by potwierdzic. Gdy juz było wiadomo zabrano mnie na fotel giekologiczny włozono do pochwy jakies trzy tabletki i miałam czekac, tabletki miały pomoc przy zabiegu.
Jakies 8 godzin czekałam bym zaczeła porzadnie krwawic, gdy zaczełam zabrano mnie na zabieg pod narkoza. Trwał ok 10 min. Na nastepny dzien mogłam wyjsc juz do domu.
Po dwoch tygodniach odebrałam wynik badania histopatologicznego w którym było napisane ze to poronienie chybione-płód obumarł a ciąża trwała nadal. To dlatego mnie brzuch nie bolał gdy to sie stało
15. pazdziernika 2009 r obudziłam sie rano i poszłam do toalety, zobaczyłam ze mam niewielkie plamienia ( brazowe ze sluzem). Zadzwoniłam do mojego lekarza by sie umowic na wizyte. Lekarz zrobił mi usg i stwierdził ze serduszko przestało bic to był 12 tydzien, to była najgorsza wiadomosc jaka usłyszałam w zyciu chyba. Lekarz nie umiał mi powiedziec kiedy to dokładnie sie stało, wiec nie wiem ile chodzilam z martwym dzieckiem Dostałam skierowanie do szpitala, lekarz kazał mi jechac nastepnego dnia z rana bo i tak do zabiegu musiałam byc na czczo.
Nastepnego dnia gdy dojechałam zrobiono mi kolejne usg by potwierdzic. Gdy juz było wiadomo zabrano mnie na fotel giekologiczny włozono do pochwy jakies trzy tabletki i miałam czekac, tabletki miały pomoc przy zabiegu.
Jakies 8 godzin czekałam bym zaczeła porzadnie krwawic, gdy zaczełam zabrano mnie na zabieg pod narkoza. Trwał ok 10 min. Na nastepny dzien mogłam wyjsc juz do domu.
Po dwoch tygodniach odebrałam wynik badania histopatologicznego w którym było napisane ze to poronienie chybione-płód obumarł a ciąża trwała nadal. To dlatego mnie brzuch nie bolał gdy to sie stało
OlaPio
Lipcówka'06 mama Olisia
Gdy czytam co się Tobie przytrafiło, to tak jakbym sama tam była...wczoraj wróciłam ze szpitala,moje maleństwo obumarło w 6/7 tc.a donosiłam je do 11 tc. Czuję żal i niechęć do całego świata i marzę o jak najszybszym zajściu w ciążę bo wiem,że tylko to ukoi mój ból...:-(
Ewitka
Majowo-lutowa mama
OlaPio tak strasznie mi przykro, że ciebie to spotkało, nie chcę pisać na czewcówkach, żeby im nie przypominać o tych smutnych wydarzeniech, doskonale wiem co czujesz, mój synuś jeszcze tego tak nie przeżywał, bo jest za malutki i nie do końca zdawał sobie sprawę, co się stało. Pocieszę cię, że z czasem jest coraz lżej, czas koi ból, a synuś bardzo w tym pomaga.
Ech te nietypowe ciąże - moja była z 25 dc - niestety, choć gin na wizycie kontrolnej pocieszył mnie, że dobrze, że tak się stało i szybko się stało, bo najprawdopodobniej przyczyną były wady płodu. No i uświadomił jak dużo jest poronień. Ja póki co z utęsknieniem czekam na @. A może spotkamy się gdzieś na październiku 2010...
Ech te nietypowe ciąże - moja była z 25 dc - niestety, choć gin na wizycie kontrolnej pocieszył mnie, że dobrze, że tak się stało i szybko się stało, bo najprawdopodobniej przyczyną były wady płodu. No i uświadomił jak dużo jest poronień. Ja póki co z utęsknieniem czekam na @. A może spotkamy się gdzieś na październiku 2010...
agbar
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 26 Listopad 2009
- Postów
- 1 020
Zarejestrowałam się na forum jako szczęśliwa przyszła mama. Niestety nie zdążyłam napisać nawet jednego postu, a teraz mamą już nie jestem. Szukam zajęć, żeby przestać myśleć, ale z drugiej strony wiem, że powinna odpocząć i na razie uważać na siebie.
Są momenty, że najchętniej od razu zaczęłabym się starać o kolejne dziecko, ale też czasami myślę, że może lepiej nie, bo nie wiem czy dałabym radę przeżyć kolejną stratę.
Zupełnie też w ciągu tych kilku dni zmieniło mi się myślenie. Do tej pory układałam nawet czas narodzenia dziecka, żeby w pracy mi jak najlepiej wyszło. Teraz praca nie jest dla mnie ważna. Jeśli będę nosiła drugie dziecko, to kicham na pracę, nie ona jest najważniejsza, tylko moje maleństwo.
Staram się być silna i myśleć pozytywnie. Dlatego wybaczcie mi dziewczyny, jeśli po tym poście nie będę się odzywać w tym temacie. Potrzebuję się wygadać, potrzebuję optymizmu, a niestety czytanie o Waszych tragediach może mi w tym przeszkodzić. Już i tak mam wyrzuty sumienia, że miałam czarne myśli od samego początku ciąży. Jest tak jakbym wykrakała. Dlatego następną mam zamiar rozpocząć bardzo pozytywnym myśleniem.
Pozdrawiam Was wszystkie
Są momenty, że najchętniej od razu zaczęłabym się starać o kolejne dziecko, ale też czasami myślę, że może lepiej nie, bo nie wiem czy dałabym radę przeżyć kolejną stratę.
Zupełnie też w ciągu tych kilku dni zmieniło mi się myślenie. Do tej pory układałam nawet czas narodzenia dziecka, żeby w pracy mi jak najlepiej wyszło. Teraz praca nie jest dla mnie ważna. Jeśli będę nosiła drugie dziecko, to kicham na pracę, nie ona jest najważniejsza, tylko moje maleństwo.
Staram się być silna i myśleć pozytywnie. Dlatego wybaczcie mi dziewczyny, jeśli po tym poście nie będę się odzywać w tym temacie. Potrzebuję się wygadać, potrzebuję optymizmu, a niestety czytanie o Waszych tragediach może mi w tym przeszkodzić. Już i tak mam wyrzuty sumienia, że miałam czarne myśli od samego początku ciąży. Jest tak jakbym wykrakała. Dlatego następną mam zamiar rozpocząć bardzo pozytywnym myśleniem.
Pozdrawiam Was wszystkie
kasiuleczka31
Fanka BB :)
Dziewczyny są objawy ciąży obumarłej i nie wierzcie do końca lekarzom jak wam mówią że wszystko jest Ok. Ja swoją ciążę straciłam w 9 tygodniu - "poronienie zatrzymane" zarodek nie żył od 7 tygodnia. U mnie zaczęło się od brązowego plamienia - lekarz stwierdził że trofoblast w jednym miejscu się odkleja, więc natura albo robi selekcję, więc albo będzie dobrze albo nie. Wróciłam do domu z luteiną, którą miałam brać dwa razy dziennie.Po 3 dniach od wizyty piersi przestały mnie boleć tak jak na początku, zdaniem lekarza to normalne, bo nie może boleć przecież cały czas, przestałam być senna, czułam się super-świetnie, nie mdliło mnie - lekarz stwierdził że to normalne, bo przecież nie mogę się czuć cały czas źle!!!Brałam te swoje leki, na początku 9 tygodnia zaczęłam mieć dreszcze, gorączki nie miałam w ogóle, dłonie i stopy robiły się zimne jak lód, zaczęłam mieć problemy z bardzo niskim ciśnieniem, robiło mi się niedobrze, z omdleniami włącznie, piersi zrobiły się jak gąbka nie bolały wogóle. Jakiś wewnętrzny głos pchał mnie na silę do lekarza. Nie mogłam znaleźć miejsca w domu, dlatego postanowiłam pojechać na USG, domyślałam się jaka będzie diagnoza"serduszko przestało bić". Dostałam skierowanie na zabieg. Dziś jestem już4 dni po zabiegu, fizycznie czuję się świetnie, psychicznie też dochodzę do siebie, mam dla kogo żyć. Z prób o rodzeństwo dla mojego maleństwa nie zrezygnuję, a to które straciłam (od początku serce podpowiadało, że to będzie dziewczynka - Marysia) będę zawsze miała przy sobie, w swoim sercu. Wierzcie swoim przeczuciom, każdy nawet najmniejszy symptom który was niepokoi jest ważny!!!Pozdrawiam
Ostatnio edytowane przez moderatora:
reklama
Witam nowe Aniołkowe mamy....
Agbar jesteś mamą.... jesteś mamą jak każda z nas "Aniołkowych mam" tylko że nasze maleństwa -z niezrozumiałych dla nas powodów nie zostały z nami -tu na ziemi... Dla większości kobiet strata wiąże się ze zmianą spojrzenia na życie... u mnie też tak było. Praca i kariera przestały być ważne -ot taki dodatek do życia... chciałam już, zaraz mieć pod sercem małą istotkę... byłam tak zdecydowana ze nawet nie wiem co zrobiłam ze strachem, gdzie go wepchnęłam w swoim sercu... wiedziałam że będzie dobrze -musi być dobrze... wiedziałam że czekanie na kolejną tragedię wcale nie zmniejszy mojego bólu jeśli stanie się najgorsze -więc nie czekałam na najgorsze -cieszyłam się i cieszę każdym dniem... udało się po dwóch @... Trzymam kciuki abyś znalazła w sobie siłę i nadzieję ...
Kasiuleczka ja w 10t5dc poczułam się doskonale -jak piszesz. Przestały mnie boleć piersi, przestało mi być niedobrze -jak sie cieszyłam że najgorsze już za mną... na drugi dzień była wizyta... i słowa "przykro mi serduszko nie bije... nie muszę opisywać dalszego koszmaru... są objawy -ale takie dni "bez objawów" miałam też teraz -serce zamierało, w oczach miałam panikę... nie jechałam do lekarza ze strachu -że usłyszę te słowa poraz kolejny... czekałam i tym razem szczęśliwie doczekałam się następnego dnia z nudnosciami i wymiotami... ale masz rację jesli chodzi o przeczucie -wtedy miałam sny -koszmarne sny że tracę moje maleństwo... od maja te sny się nie powtórzyły...
Dla Waszych Aniołków zapalam swiatełka (*)
Agbar jesteś mamą.... jesteś mamą jak każda z nas "Aniołkowych mam" tylko że nasze maleństwa -z niezrozumiałych dla nas powodów nie zostały z nami -tu na ziemi... Dla większości kobiet strata wiąże się ze zmianą spojrzenia na życie... u mnie też tak było. Praca i kariera przestały być ważne -ot taki dodatek do życia... chciałam już, zaraz mieć pod sercem małą istotkę... byłam tak zdecydowana ze nawet nie wiem co zrobiłam ze strachem, gdzie go wepchnęłam w swoim sercu... wiedziałam że będzie dobrze -musi być dobrze... wiedziałam że czekanie na kolejną tragedię wcale nie zmniejszy mojego bólu jeśli stanie się najgorsze -więc nie czekałam na najgorsze -cieszyłam się i cieszę każdym dniem... udało się po dwóch @... Trzymam kciuki abyś znalazła w sobie siłę i nadzieję ...
Kasiuleczka ja w 10t5dc poczułam się doskonale -jak piszesz. Przestały mnie boleć piersi, przestało mi być niedobrze -jak sie cieszyłam że najgorsze już za mną... na drugi dzień była wizyta... i słowa "przykro mi serduszko nie bije... nie muszę opisywać dalszego koszmaru... są objawy -ale takie dni "bez objawów" miałam też teraz -serce zamierało, w oczach miałam panikę... nie jechałam do lekarza ze strachu -że usłyszę te słowa poraz kolejny... czekałam i tym razem szczęśliwie doczekałam się następnego dnia z nudnosciami i wymiotami... ale masz rację jesli chodzi o przeczucie -wtedy miałam sny -koszmarne sny że tracę moje maleństwo... od maja te sny się nie powtórzyły...
Dla Waszych Aniołków zapalam swiatełka (*)
Podobne tematy
Podziel się: