Witajcie,
czuję, że muszę się komuś wyżalić, a nie mam zbytnio komu
(Nie wiem do jakiego działu umieścić takiego osta, proszę o ewentualne podpięcie moderatorów, jeśli sie gdzieś nadaje)
Słowem wstępu: staramy się od ponad 5lat, za nami inseminacje, wspomagania hormonalne, wszelkie możliwe badania i cykle z invitro (nieudane). Od pół roku daliśmy sobie całkowity spokój z tematem...
Dziś jest mój 38d.c. Przy czym cykle zazwyczaj mam 29-30 dniowe.
29 d.c z powodu wymiotów (które u mnie nigdy nie występowały, nawet przy sporadycznych zatruciach) odważyłam sie zrobić test, który nigdy nie wyszedł mi pozytywnie... i wyszedł pozytywnie! Nic tam stwierdziłam, że pewnie sie pomylił albo przeterminowany był, bo przecież tyle razy się zawiodłam.
Ale mój maż stwierdził, żeby drugiego dnia ponowić nowym testem. Też wyszły dwie grube krechy...
No to 31 d.c. udałam sie na betę hcg, na drugi dzień odebrałam wynik i umówiłam się do lekarki, ponieważ beta była 35,54 (taka czarna dziura między byciem nieciężarną kiedy jest wynik mniejszy <5 i ciężarną kiedy jest od 201.)
Lekarka mnie zbadała, powiedziała, że może i coś się dzieje, ale trzeba poczekać, bo jeszcze nic zobaczyć nie może, jest za wcześniej, ale zaznaczyła że gdyby coś się działo: plamienia, krwawienie , bóle itp. to jechać do szpitala (u nas gabinet czynny 2x w tygodniu). Dwa dni później, czyli wczoraj dostałam plamienie, a nauczona wcześniejszymi przejściami, postanowiłam jechać do tego szpitala, a nuż tabletkami poratują...
o moja naiwności, o ile panie rejestratorki i pielęgniarki były bardzo uprzejme, to lekarz stwierdził, że po co mu w ogóle dupę zawracamy
Na usg niby coś widzi, niby jakaś kropka mała, ale on nie wie czy to pęcherzyk, on nic nie pomoże, moze właśnie dostaję okres a beta może kłamać
(nigdy wcześniej podczas żadnej styymulacji, wspomagaczy, in vitro beta nie wyszła mi wyższa jak 3!) Na moje tłumaczenie, że miałam zalecone od dr. przyjechać gdybym uważała, że coś jest nie tak ( w związku z tyloma latami starania, in vitro, itd.), stwierdził, że mam sobie czekać do poniedziałku, zrobić betę i jak wyjdzie wyższa to przyjść do niego PRYWATNIE do gabinetu "tu i tu"... Tym mnie dosłownie zabił. Na NFZ w szpitalu nic nie pomoże, ale prywatnie receptę na duphaston może mi wypisać, ale dopiero we wtorek -.-'
Plamienia nie przeszły, dziś też je mam. Wynalazłam w apteczce opakowanie Luteiny 50, i zastanawiam sie czy nie zacząc brac, a jeśli zacząc to ile?! 3x1?! 3x2?!
Czy któraś z Was miała podobna sytuację? Co mam zrobić? Martwi mnie to plamienie.