reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Chrzciny, roczek i inne uroczystości naszych pociech

krupka - a czy to nie jest tak ze tylko jedno z małzonków dostaje rozwód koscielny z mozliwoscia ponownego slubu koscielnego?
 
Ostatnia edycja:
reklama
krupka - a czy to nie jest tak ze tylko jedno z małzonków dostaje rozwód koscielny z mozliwoscia ponownego slubu koscielnego?

powiem tak - w kazdej plotce ziarnko prawdy ;-)

Otóz faktycznie coś w tym jest - w przypadku szwagra jego byla mogla bez problemu wziąć ponownie ślub, natomiast on na kolejny ślub musiał mieć pozwolenie od biskupa. Ale to juz tylko formalność. I nie minęło jakoś specjalnie dużo czasu od unieważnienia - chyba po 2-3 m-ch mógł brać ślub z moja siostrą
 
prawie tydzień minął,pora więc na opis :tak:
powiem tak-nic nie wyszło tak,jak planowaliśmy,ale po kolei: na początku lutego,po "zabukowaniu" chrzestnego,ustaliłam w kościele termin chrztu.potem zaklepaliśmy z Piotrem lokal,miałam ustalone menu i wplaconą zaliczkę,dowoedzialam się też kiedy powinnam zamówić tort,żeby go odebrać w niedzielę (cukiernia jest obok restauracji,ale to nie ten sam własciciel).i wszystko było dobrze,ale-jakoś chyba w środę (przed niedzielą,w której miał być chrzest) teściowa zachorowała,zaatakowało jej krtań,głos jej odebrało.Piotr stwierdził,że lepiej niech nie przyjeżdża na chrzest,bo do niedzieli nie wyzdrowieje,a jakby gorzej zachorowała,to będzie jakby przez nas.cóż,myśle,że jej to nawet było na rękę,bo ja nawet półżywa na chrzest wnuczki bym przyjechała,ale to tylko teściowa...
no,nadeszła niedziela.o 11.00 Piotr przywiózł do nas Grażynę (matkę chrzestną) i przyjechali Kasia z Adamem (ojciec chrzestny).miało nas być 10 osób,ale bez teściowej to 9.cóż,nagle zrobiło się nas 7 osób,bo moja była szefowa z mężem zadzwonili,że nie przyjdą (mieli jakąś sprzeczkę i woleli nie wnosić złej atmosfery).cóż,trudno.poszliśmy do koscioła na 12.30,chociaż msza biegla zgodnie z planem.oprocz Marianki chrzest miała też.... Vanessa... (bardzo ciekawe,bo o ile kojarze,to świętej Vanessy nie ma :-p).babcia Vanessy,gdy uslyszała "Marianna Olga",to aż westchnęla,że takie normalne imiona ma nasze dziecko :-D po mszy mieliśmy pójść na obiad.ale stwierdzilismy,że zajdziemy do domu przebrać małą i dopiero wtedy pójdziemy do knajpy.zadzwoniliśmy do sąsiadki (bo ona też byla zaproszona wraz z mężem-a to ta sąsiadka,ktora malą mi pilnuje),a Zosia otwiera i pyta się,czy my nic nie wiemy,że w knajpie wybili szyby i z imprezy będą raczej nici... zatkało nas.zostawiliśmy dziecko pod opieką cioć i wujka i w te pędy do knajpy.faktycznie-wszystkie szyby powybijane,personel sprząta.przeprosili nas,oddali kasę i poszliśmy z naszym problemem,co teraz zrobić.odebralam tort i poszłam do domu,a Piotr pojechal zrobić wywiad po najbliższych restauracjach,czy mają wolny stolik na 7 osób.w jednej coś pierdzielili,więc pojechał do drugiej,zaklepał stolik i wrocił.ubraliśmy się,zabraliśmy sąsiadów i pojechaliśmy do knajpy.no,nie bylo tak,jak planowałam,bo ta restauracja była taka bardziej "luzacka" niż ta,którą świadomie wybrałam.Bogu dzięki jedzenie było smaczne,a Grażyna mnie pocieszała,ze nie ważne,gdzie,ale ważne w jakim towarzystwie się to wszystko odbyło.Kasia z Adamem zjedli symboliczną ilosć tortu,więc daliśmy im niezjedzoną polówkę (bo tort był robiony na 10 osób,a przyszło 7,więc coś musiało zostać).myślę,że wszyscy byli zadowoleni,tak w ogólnym rozrachunku.
od babci mała dostala już wcześniej kasę (200zł), od chrzestej lańcuszek z medalikiem (złoty,ładny, taki delikatny),od chrzestenego zawieszkę złotą Matkę Boską z dzieciątkiem,a od Zosi 100zł... kurcze,to ja Zosię zapraszam na chrzest i przyjątko,żeby jej podziękować za opiekę nad mała,a ona mi jeszcze kasę daje... no iteraz myślę,co mogłabym kupić Zosi,zeby jej dać,a żeby się jej przydało.muszę nad tym pomyśleć,bo mimo tego,ze Marianka nie jest kłopotliwa i Zosia mowi,że lubi z nią zostawać,to jednak nie chcę jej tak obarczać opieką nad małą.ale tu potwierdza się powiedzenie,że z rodiną to tylko na zdjęciu.
 
dodam,że chrzestni byli "czysci ideologicznie",ale ja nie poszlam do komunii,bo spytalam księdza o spowiedź,a on mi powiedział,że ponieważ nie mam koscielnego,to nie dostanę rozgrzeszenia,więc po prostu olałam sprawę.dziwne te ich poglądy,bo ten ksiądz wiedział,a gdybym poszla gdzieś indziej,do innego koscioła i nie powiedziala,że nie mam kościelnego,to pewnie bym dostala rozgrzeszenie.przecież mogę nie uważać tego za grzech wielkiej wagi-każdy takie sprawy roztrząsa w swoim sumieniu i może moje akurat tego by nie wylapało i co wtedy?po prostu uważam,że niektóre przepisy kościelne same w sobie rodzą klamstwo-jak tu już Pyzuńcia opisała swoje perypetie ze spowiedzią.
 
My planujemy dopiero chrzest, bo m. musi właściwie wszystko załatwić, ja nie jestem katoliczką, tzn. wierzę w Boga, ale zrezygnowałam z religii, więc nie mam bierzmowania, wiem, że są kościoły, w których znaczenie ma tylko to, czy rodzice chrzestni są dobrymi katolikami, no bo to oni mają wychowywać w wierze. Ale jak poczytałam wasze posty to napotkałam drugi problem, m. jest rozwodnikiem i ma córkę z poprzedniego małżeństwa, więc zobaczymy jak będzie:dry:
Ja kombinować nie zamierzam, nie będę udawać, że się nawracam, chodzić do spowiedzi itd., albo ksiądz to uszanuje albo poszukam innego.
A jeśli chodzi o cierpienia dzieci, które nie mogą iść do komunii z innymi, to różnie bywa, moi dwaj młodsi bracia (z drugiego małżeństwa mojego taty) nie mają chrtu, u komunii nie byli i nie zauważyłam, żeby mieli jakieś problemy z tego powodu albo, żeby cierpieli. Myślę,że to zależy w jakim środowisku się takie dziecko znajdzie.

Mam jeszcze pytanie o rozwód kościelny, bo m. chcę dostać taki rozwód, ale po 1 nie wie gdzie ma iść w tej sprawie, a po 2 ktoś nam powiedział, że takie rozwody ciągną się ok.5lat, a tu widzę, że wcale tak źle nie jest...:confused:
 
betka, Grażyna miała rację!! Nieważne gdzie, ważne z kim :tak: dzieki tym wszystkim perypetiom dzień chrzcin Marianki na pewno bedzie niezapomniany :-) No i zaoszczędziliście ;-), bo w tym lokalu, gdzie mieliście zamówione jedzonke musielibyście pewnie zapłacic także za tych, których nie było:baffled:
A gdzie pisałaś o tej Zosi?? To Marianka już nie jest w żlobku??:szok:

karola - "rozwód" rzeczywiscie ciagnie się dość długo - u mojego szwagra też kilka lat, ale ile dokładnie to nie pamiętam. Ze 3 na pewno :confused:, jak nie dłuzej
 
Betka - najwazniejsze ze wszystko sie odbylo w milym towarzystwie - moze nawte lkepiej ze tesciowej nie bylo, bo nie daj Boze moglaby Was pozarazac...
No z ta knajpa to bylo pechowo, ale nie ma tego zlego... Moze jedzenie wcale nie byloby dobre? ;-)

No i jestem pod wrazeniem drugiego imienia Marianki - wspanialy wybor :-p:-p:-p
 
reklama
a co do Vanessy - czy imie powinno być świete? Chyba nie.... gdyby tak było, to grono Świetych imion by sie nie powiekszało :no: A tak, to kto wie - moze i jakaś vanessa zostanie kiedyś świętą ;-)
 
Do góry