reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Chrzciny, roczek i inne uroczystości naszych pociech

reklama
Myszko i jak tam mam nadzieje że wszystko poszło dobrze i jesteś zadowolona oczywiście gratulacje dla Jasia teraz jest małym Aniołkiem :-)
Czekamy na zdjęcia
 
reklama
Ufff... No i juz mamy chrzescijanina :-)

Wszystko sie bardzo dobrze udalo choc bylo nerwowo (widac na filmie i na zdjeciach jaka jestem zdenerwowana i przejeta :-D).
Moj maz wyszedl z Jasiem z domu wczesniej zeby Jasio troche pospal (chrzest wypadal w porze jego drzemki). Naubieralismy Jasia jak na Sybir (to ubranko bylo polarowe, a tu plus 5 stopni na termometrze...) ale nie protestowal i nawet sie w kosciele nie spocil i raczej byl zadowolony. Chrzest byl o 13:00.
W kosciele byl mega stres bo spoznila sie matka chrzestna (moj przyjaciolka ktora jestw ciazy) i balam sie ze cos jej sie stalo; no ale wpadla akurat w momencie kiedy ksiadz zadal pytanie "A wy chrzestni, czy jestescie gotowi...?" :-D
Jesli chodzi o zachowanie Jasia to bylo calkiem dobre choc byl strasznie ruchliwy i jak go bralam na rece to wyginal sie i wil jak piskorz momentami... A w tych ubraniach wazyl chyba ze sto kilo... Tak wiec glownie trzymal go moj maz. Jasiowi niespecjalnie podobalo sie polanie glowki woda i usilowal sie przed tym bronic - ksiadz mu musial trzymac reke :-D
Zdjecia robily 3 osoby (w tym etatowy koscielny fotograf) i maz przyjaciolki krecil nasza kamera (mowie Wam - masakra... Wygladam jak matrona z ogromnym nochalem...)
Uroczystosc byla w ogole super, zwlaszcza ze Jasio jako jedyne dziecko byl chrzczony. Jakos tak bylo uroczyscie i nawet kazanie bylo tak jakby "pod nas" :-)

Po uroczystosci i zdjeciach przed oltarzem przeszlismy do restauracji gdzie nie bylismy sami bo bylo tez inne przyjecie z okazji chrztu ale wieksze aczkolwiek nie wchodzilismy sobie w droge.
W restauracji Jasio dostal obiadek i wypil chyba z pol litra wody :blink:. A w pewnym monecie zasnal sobie z butelka wody i spal ponad po lgodziny. Mial towarzystwo bo byla jego kolezanka (ta z ktora spedzal Sylwestra). Lacznie bylo 14 osob doroslych, no i dwoje maluszkow.
Wszystko skonczylo sie okolo 17:30 - znajomi pojechali, rodzina meza tez, a my (z moimi rodzicami, bratem i ciocia ktorzy u nas spali) wrocilismy do naszego domu :-)
Nie bede sie chwalic prezentami, ale bylo kilka takich zwiazanych z chrztem - pamiatkowych co bardzo mnei cieszy :tak: No i byly tez inne oczywscie.

Wszystko byloby super, gdyby nie niemily incydent z siostra mojego meza - na poziomie podstawowki moim zdaniem (a kobieta ma 42 lata). Tesciowa tez troche siedziala niezaodwolona, no ale przeciez na to sie nastawilam wiec nie bylam zaskoczona :-D Slub i wesele tez im sie nie podobaly, wiec i tu nie bylo inaczej. No, ale niewazne.

Wazne ze juz Jasio ("malenstwo" jak go nazywal ksiadz - ladne malenstwo 8 miesieczne i ponad 10 kilogramowe...:sorry2:) jest juz ochrzczony :tak:


 
Do góry