Dziewczyny musze sie pozalic...
juz nie mam siły. Mam dosc. Trafilam do szpitala na podanie antybiotuku. Czulam sie naprawde dobrze...wczoraj rozbolal mnie brzuch tak dosc mocno, ale czasem tak miewalam wiec lezalam.soboe.. po 2h jak nie przeszlo zgłosiłam i miala akurat duzyr moja lekarka wiec wziela mnie na usg.. a tam zamkneita czesc szyjki 3.51 a reszta to nie rozwarcie ale widac bylo skurcz i byl efekt "calujacej sie macicy"... oczywiscie kiepsko to znioslam... nikt nie wie skad mam skurcze ... dzis znow powtorzyli crp i morfologoe czekam na wyniki. Posiewy czyste.. antybioty biore... moja gin opanowala sytuacje podala mi ekspresowo 1 kroplowke z magnezem i w nocy kolejne dwie w wolniejszym tempie. Ok 22 wczoraj szyjka bez zmian. Dzis ok 8.30 znow mnie zbadala szyjka zamknieta 3.51 reszta to tunel ale to nie rozwarcie. I ten tunel wczoraj sie ruszal i po skurczu nie chciał wrocic na swoje miejsce... jest kiepsko. Nie wiedza co ze mna robic. Na tym etapie (18t5d) nie maja nic innego co mogliby mi podawac... moja lekarka umowila mi kolejna wizte u profesora na wtorek. Do poniedzialku mam lezec tutaj we wtorem wizyta u profesora i jako jego pacjentka mam pojechac do kliniki na szew. Jest obawa ze gdyby mnie z tad przywieźli bez skierowania trgo konkretnego profesors to nic mi tam nie pomoga bo 18tc to ratowanie nie ma sensu... takze jest do dupy... czuje jak trace ta ciaze i dzieci... nie wiadomo slaczego mam skurcze i te bole
przeplakalam pol nocy... nie mam juz sily...