Czesc Dziewczyny,
Od kilku dni czytam dziesiatki, ba! setki postow na tym watku, poczynajac od historii z 2007 roku, konczac na Waszych
Ze wzruszeniem sledzilam tygodnie niepokoju, bolu i nadziei, ktore byly udzialem tamtych forumowiczek sprzed kilku lat, az do szczesliwych zakonczen. Te szczesliwe zakonczenia - mam nadzieje - przytrafia sie i nam, "lipcowkom". Jakze dobrze znam te wahania nastroju, te schizy, ten strach! Ale co jest najpiekniejsze, to ta kobieca solidarnosc, trzymanie sie razem i podnoszenie na duchu. Przeciez nikt nie zrozumie tych uczuc lepiej niz druga kobieta walczaca o zycie i zdrowie swojego upragnionego malenstwa...
Najpierw troche o mnie:
Jestem w 29 tygodniu ciazy, termin to 13 lipca (wg ostatniej miesiaczki) / 15 lipca po skorygowaniu porzez lekarza w 8 tygodniu. Posluguje sie wiec tym drugim. Od 24 tygodnia leze
Ciaza od poczatku nie byla zupelnie bezproblemowa (bole i plamienia w I trymestrze, zagrozenie poronieniem; 1 poronienie mam juz na koncie...), ale jakos dawalam rade z praca i w miare normalnym (choc oszczednym) zyciem. W 6 miesiacu chyba poczulam sie za dobrze, bo bylo chodzenie na basen, dlugie spacery, nadgodziny. No i wyladowalam w szpitalu w 24 tygodniu z silnymi i regularnymi skurczami, skrocona i skapciala szyja. Od tego czasu leze, tez mam lepsze lub gorsze dni (skurcze potrafia byc dosc silne gdy brzucho rosnie skokowo - jak zauwazyla jedna z Was wczesniej), lykam tablety i trzymam kciuki za szyje i malenstwo.
Tak jak Wam, tez jest mi ciezko... Zwlaszcza, ze mam dosc mala komfortowa sytuacje. Pracuje jakis czas za granica, ale cala moja rodzina jest w PL. Mezu dojezdza, ale i tak przez wiekszosc czasu jestem zupelnie sama. Mialam pracowac do maja, potem po rozpoczeciu maciezynskiego (tutaj to ustawowo 8 tygodni przed porodem) wrocic do Krakowa. Ale coz - zycie nie jest idealne... Siedze wiec tygodniami z moimi kotkami, ktore dzielnie towarzysza mi w niedoli. Sniadania nie podadza jak skurcz przykuje mnie do wyrka, ale przynajmniej sie przytula
W te Swieta tez jestem sama, tak wyszlo. Pocieszam sie ze juz blizej niz dalej i niedlugo dolacze do rodzinki (choc obawiam sie lotu troche). Tyle mojej historii.
Co do wczesniej poruszanych kwestii: na infekcje drog moczowych szczerze polecam sok zurawinowy. Na poczatku pilam go regularnie i mialam zero problemow, potem przestalam i od razu sie jakies licho przyplatalo. Teraz mam zapas i codziennie pol kartonika
Dziala i jest lepsze dla zdrowia niz antybiotyki! Oczywiscie pic duzo wody. Odwodnienie moze powodowac skurcze, o czym tez pisalyscie.
Szuszu: niestety, nikt Ci nie powie jaka szyjka jest super bezpieczna, bo jak sie skraca to i ponad 4 cm nie jest bezpieczna. Ja mialam taka (ale mi skapciala) a potem zjechala na 2,5 cm. Na ostatnim badaniu mialam 3 cm, ale twarsza i lekarz ja lepiej ocenil niz te miekkie 4 cm. Wszystko wiec zalezy. Trzeba sie oszczedzac i szyje obserwowac.
Pozdrawiam Was serdecznie
P.S. Cos mi nie wychodzi z wklejeniem suwaczka. Wygenerowalam taki ze strony babyboom, wkleilam kod do sygnatury i mam komunikat "ten plik jest za duzy". Czy wiecie co robie zle?