reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Bliźniaki niemowlaczki - pierwszy rok życia naszych dzieciaczków.

Ok dziękuję. Zastanawiam się, bo wiele osób mnie straszy, że ich nie upilnuję, a tak będą w jednym miejscu bezpieczni. Ale nie wiem czy warto... mam duży ogród i w sumie to mogłoby się przydać bardziej na świeże powietrze, żebym mogła oderwać wzrok na chwilę. Znalazłam fajne firmy tikktokk, ale to mnóstwo pieniędzy :/

Napisane na GT-I8200 w aplikacji Forum BabyBoom
 
reklama
Moje maluchy maja 12 miesięcy i wciąż używam kojców - na piętrze dzieci mają drewniane łóżeczka, w których spia w.nocy. Za dnia przenosimy sie na dol i kojce to jedyne miejsce, gdzie bez obaw zostawiam dzieci bez chwilowego nadzoru. Mogę isc do toalety czy kuchni i nie martwię sie, czy aby sobie czegos nie zrobią. Od poczatku mam 2 kojce, w jednym dzieci się obijały, zderzały główkami. Każde ma swoje królestwo i zabawki. Młodzież podaje sobie górą zabawki, skacze radośnie - ja bez kojców nie wyobrażam sobie życia. Kupiłam używane
 
Jak będzie ciepło to chyba wystawie je na dwór, zobaczymy jak będzie z chodzeniem. Póki co drepca na paluszkach i za rączkę. Za to raczkowanie w ich wydaniu to niebezpieczna jazda, w kilka sekund przemierzają pokój. Może zabawa na świeżym powietrzu im sie spodoba.

Jeszcze jedno - moja cora umie sobie zsuwać pasy w wózku i dzisiaj nieomal wstała. Myślałam, ze zawalu dostane. Kojce to naprawde wybawienie.
Jak mój starszak byl maly tez używaliśmy kojca - uwielbiał sie w nim bawić, wchodził sobie potem sam, wychodził, straszna frajdę miał. Kojec zabieraliśmy na wakacje czy do teściów
 
AliaMaris - ja cie pociesze. U mnie najgorsze były pierwsze 6msc- chlopcy mieli kolki, refluks, nie spali, ciagle plakali. Jak tylko zaczeli raczowac zrobiło się latwiej. Jak zaczeli chodzic - jeszcze latwiej. U mnie nie sprawdzily sie straszenia ludzi, ze oo ojak zaczna chodzic to zobaczysz. Jest lepiej, z kazda nowa umiejetnoscia mi ubywa obowiazkow. Kojca nigdy nie mialam. Nie bylo potrzeby. Mam otwarta przestrzen w domu i widze ich z kazdego kata. Raczkowali sobie gdize chcieli, kontakty byly tylko pozabezpieczane, zero obrusow, jakis szkiel na stolach wiadomo. My mamy jeszcze nieumeblowany do konca dom wiec naprawde nie mieli sobie o co krzywdy zorbic. Jak raczkowali to ja przez 2h moglam gazete czytac bo tak ich pochlanialo poznawanie swiata. To byl najfajnieszy okres. Potem byla nauka chodzenia - grunt to nie prowadzac za raczki!!! Krzywde tylko mozna zrobic, rehabilitancji odradzaja prowadzania dzeicka za rece! Sami mają wstac, sami maja chodzic. Jak potrzebuja pomocy tzn ze nie sa jeszcze gotowi. Moi wstali, najpierw pare krokow przy mebelkach, potem pare krokow bez podparcia i w koncuzaczeli chodzic. I to fajnie sie ulozylo, bo 2msc bylo roznicy w nauce chodzenia - A. jak mial 13msc to chodzil, M. jak 15msc. Rozszerzanie diety - u nas zero problemu. Jak mieli 14msc to od tego czasu jedza sami widelcem, lyzka albo rekami jak chca. Tylko sadzam i daje jesc, pic i ja tez jem:) Spacery - spoko, sluchaja się. W wozku jeszcze siedza choc niechetnie ale wiedza, ze nie pozwole im przejsc w poblizu ruchliwej ulicy jesli nie beda w wozku. Jest ok. Dla mnie teraz najwiekszy problem to nautury wychowawczej, psychologicznej. Chlopcy sa strasznie o siebie zazdrosci, tylko mama mama mama,kazdy chce byc ze mna, tylko do mnie sie przytulac, przeganiaja sie, odpychaja aby tylko ze mna chwile sam na sam spedzic, placza jesli 5sek poswiece drugiemu synkowi. masakra jest pod tym wzgledem, mi sie serce kraja jak widze jak bardzo potrzebuja chwil tylko z mama, bez dzielenia sie moja uwaga z bratem, a ja sie przeciez nie zklonuje!:( Moi maja etapy sie sie bija ale nigdy tragedii nie bylo. Czasami sie walną w glowe bo chca ta sama zabawke ale za chwile sie razem bawia i smieja w glos:) Sa posluszni, nie wariują jakos strasznie, nie dokuczają. Ale jak to bedzie u ciebie to sie okaze. 90% to moim zdaniem kwestia charakteru i temperametu a tylko 10% mozna cos osiagnac metodami wychowawczymi. Sa takie dzieci, ze w miejscu 10sek nie wytrzymają, moi 40min potrafia rysowac albo ciastolina sie bawic. Sa dzieci, ktore sa bardzo samodizelne, nie potrzebuja tak bardzo uwagi rodzicow, moi są wlasnie takie "mamisynki" ze tylko mamusia, ewentualnie tatus.
 
Ja kojców nie używałam i z perspektywy czasu stwierdzam, że nie były mi potrzebne. Miałam za to w salonie łóżeczka turystyczne i jeżeli musiała dziewczyny zostawić na chwilę same, to wkładałam je do łóżeczek ale nie lubiły tam siedzieć. Ja rozkładałam duży koc na dywanie i tam je kładłam razem z zabawkami. Później jak zaczęły raczkować czy chodzić, to starałam się usunąć/zabezpieczyć wszystko co mogłoby im zagrażać. Ten etap przeszliśmy bez żadnych uszkodzeń na ciele :happy:.

AliaMaris przepraszam ale Twój post wywołał u mnie uśmiech na twarzy, bo przypomniały mi się moje początki - KOSZMARNE!!! Moje dziewczynki miały przez 3 miesiące kolki więc całe dnie płakały i nie spały w dzień prawie wcale albo robiły sobie drzemki po 20 min i to tyle. Noce też były tragiczne, wstawałam do nich milion razy. Ale ja Cię jednak pociesze, moje dziewczynki właśnie skończyły 2 lata i obecnie doświadczam na własnej skórze buntu 2-latka ale i tak uważam, że odkąd skończyły roczek jest lepiej. Bardzo dobrze zaczęły spać w nocy, są już bardziej samodzielne (same jedzą, same się rozbiorą i próbują ubierać, potrafią się już dłużej skupić na zabawie albo na oglądaniu bajki), dużo łatwiej się z nimi komunikować (moje dzieci bardzo dużo mówią). Ja też czekam jak na zbawienie kiedy zaczną się razem bawić ale to jeszcze nie nastąpiło. Też się, czasami szarpią o zabawkę, gryzą, ciągną za włosy i trzeba uważać żeby nie zrobiły sobie krzywdy. Nie jest oczywiście łatwo ale dla mnie jest lepiej. Jak moje dzieci były w wieku Twoich, to na spacerze spotkałam kobietę z bliźniakami (chłopcy) i zapytałam ją czy w teraz jest już lepiej, odpowiedziała mi że nie. Ale gdybyś Ty mnie zapytała, to bym Ci odpowiedziała, że TAK jest lepiej (a moje córki są mega psotne, łobuziaki z nich straszne). Mi wszyscy w szpitalu mówili, że pierwsze 3 lata jest najtrudniejsze i tego się trzymam. Mi został jeszcze tylko rok :yes::cool2::rofl:.
 
adb7- hehe, zgadza się, my to mamy podobne doświadczenia:)

A propo zabawy - moi nie bawia sie sami, nie potrafia. musze ja im towarzyszyc. Ja juz nie mam pomyslow w co sie bawic:) No i niestety o odpoczynku to sobie mozna pomarzyc, szczegolnie jak sie pracuje. Jak wracam z roboty to nawet przebrac sie nie moge, nie moge isc do toalety, zrobic obiad na kolejny dzien. Nie pozwolą mi, musze 100% uwagi poswiecic dzieciom. Najgorzej ajk jednek chce np rysowac a drugi bawic sie koparkami i tak latam z jednego kata do drugiego i bawie sie 30sek z jednym 30 z drugim a gdy odchodze to jest ryk. Sprzataniei gotowanie dopiero po tym jak pojda spac cyzli ok 20-21 zaczynam ogarniac dom. Na mopie do 12 czasami jezdze a o 6 pobudka i tak kazdego dnia:)
Adb- a ty wrocilas do pracy?
 
reklama
Jjka wróciłam w zeszłym roku w lipcu więc łączę się w bólu. Ja wstaję o 5:40, bo po drodze do pracy wiozę dziewczynki do moich rodziców, po pracy jadę je odebrać i w domu jesteśmy 17:30 czasami przed 18. Teraz jeszcze ciągle chcą wyjść na podwórko więc często rzucam wszystko i do 19 siedzimy w piaskownicy (na szczęście mamy ogrodzone osiedle z małym placem zabaw więc nie muszę nigdzie daleko iść. Potem kąpanie, kolacja i o 20:30 kładę je spać, bo muszą wstać o 6:00. Moje trochę potrafią się same zająć, szczególnie N jak dam Lego Duplo to potrafi posiedzieć ale najczęściej wtedy H jej przeszkadza. Całe szczęście jeszcze potrzebuję drzemki ciągu dnia (2h) więc mogę trochę odetchnąć. Moje też są o siebie zazdrosne i z każdej strony słyszę "mama chodź". Ja mam problem z ich nieposłuszeństwem, nie ma mowy, żeby na spacerze nie siedziały w wózku, bo każda leci w inną stronę i na poje polecenia zatrzymania się w ogóle nie reagują. Generalnie to mogę prosić, krzyczeć, tłumaczyć a im nawet powieka nie drgnie i tak zrobią swoje. Liczę na to, że to taki okres i im to minie.
 
Do góry