reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Autyzm poszczepienny

Mam 5 latka w spektrum autyzmu. Maluch od początku rozwijał się cudownie. Był idealny. Grzeczny, bystry (bo tak mądrze patrzył), uśmiechnięty i delikatny. Rozumiał wszystko co do niego mówiłam. Wypełniał polecenia. Nie buntował się wcale. Owszem, miał kolki i bardzo ciężkie noce. Gaworzył, przekręcał się o czasie. Szczepiłam go szczepieniami skojarzonymi, a jakże. Tak zaleciła pediatra. Chciałam oszczędzić mu bólu. Po każdym jednym szczepieniu maluch miał problemy. Za każdym razem przestawał jeść, ale to tak totalnie. Niemowlę z 6 posiłków kp zostawało na 2, w nocy, a jak tylko czułam wypływ pokarmu, mały się odklejał, wybudzał, krzyczał, nie jadł. Schudł mi maksymalnie 1,5 kg po takim jednym szczepieniu. 😔 Był w szpitalu z 3 różnymi infekcjami, ale co się dziwić po 3 tygodniach niejedzenia i spadku wagi 1,5 kg. Ponieważ był dosyć duży, spadki nie martwiły pediatrę. Wierzyłam. Ufałam. Innym razem były wysypki, a jeszcze innym bezdech trwający 2-3 minuty, włącznie z reanimacją. Dziecko rozwijało się w normie, jeszcze w normie, ale w późnej normie. Robiło wszystkie "kamienie milowe" w ostatniej chwili. Ok roku okazało się, że jest duża nadwrażliwość. Na wszystko. Potem doszły ogromne lęki przed ludźmi, dziećmi, zwierzakami. Potem brak mowy. Na 2 latka w PPP pani psycholog ofukneła mnie, że zawracam im głowę. To mądry chłopczyk, za pół roku będzie mówić (wróżka jakaś). 🙄 Chłopcy mówią później, ma czas. Mały miał wtedy 26 miesięcy i mówił mama, tata, nie. Plus kilka dźwiękonaśladowczych typu hau, miau, muuu. Pediatra nic nie widziała, albo przynajmniej nic nie mówiła. Pani w PPP nic nie widziała, może faktycznie jestem nadwrażliwą matką, która jest histeryczna i nadopiekuńcza. 😔 Po ok 6 miesiącach koleżanka robiła swojemu synowi diagnozę. Nie podobał jej się mój maluch i zaczęła nalegać, żebym i ja poszła. Bo taka nadwrażliwość SAMA jest niemożliwa. Że to jak gorączka. Sama nie jest chorobą, ale jest objawem choroby. Nie wierzyłam jej, byłam sceptyczna i obrażona. Do pomocy włączyła się moja mama. Sfinansowała diagnozę. Byłam na 7 spotkaniach, mały na 5 po 3 godziny. Najpierw obserwowali go w lustrze weneckim jak się bawi. Potem dołączali, wchodzili w zabawę. Synek od razu dał panu zabawkę, ja dumna jak nie wiem co, bo się nie bał, dał, zaufał. Był psycholog, pedagog specjalny, terapeuta si, psychiatra i logopeda. Potem jeszcze wywiad ze mną i za miesiąc diagnoza. Byłam przekonana, że nic im nie wyjdzie. Dziecko super, tylko coś nie mówi. Boi się, bo urodziło się tak, że przez pandemię przez jakiś czas było izolowane od ludzi. Tylko coś dziwnym trafem nie mówi. Nawet nie wiecie w jakim byłam szoku, jak pan powiedział mi, że mały ma autyzm. Autyzm? Ale jak to? Przecież był grzeczny, miły, posłuszny. Tak, ale potraktował ludzi jak mebel. Nie nawiązał kontaktu wzrokowego. Nie miał mimiki. Kręcił obsesyjnie kółkami aut leżącymi do góry nogami. Układał je w rzędy. Walił głową o podłogę. Nie dawał się dotknąć. Ja tego naprawdę NIE WIDZIAŁAM. Nie mając wiedzy na co patrzeć nie wyłapywałam wcześniejszych symptomów problemów. Dziecko zdrowe jest aktywne. Ciekawe świata. Eksploruje. Poznaje. Kontakt jest inny pod względem ilościowym i jakościowym. Moje dziecko w przelocie spojrzało w twarz, więc pani w PPP powiedziała, Oooo, patrzy w oczka, nie ma autyzmu. A to nie takie proste. Spektrum jest bardzo szerokie. Poszłam z małym na terapię. Też wielu specjalistów pytało o ciążę i rozwój. Wielu zwróciło mi uwagę na problemy po szczepieniach. Ja sama myślałam, że po tej reanimacji maluch był niedotleniony i dlatego ma problemy z rozwojem. Byłam święcie przekonana, że to wszystko wina szczepienia. Miałam ogromne wyrzuty sumienia, że zaszczepiłam synka. Gdyby nie ja, on byłby zdrowy. 🥺
U jednej z logopedek będącej terapeutką mojego synka, nudząc się, poprosiłam ją o wypożyczenie mi książek o autyźmie. Co to jest, z czym to się je. Pani pożyczyła mi tą.
Screenshot_2024-04-13-07-24-22-197_com.android.chrome.jpg

Książka jest rewelacyjna. Krok po kroku tłumaczy etiologię zaburzenia. Czytałam i oczy rosły mi ze zdumienia. Miałam problem z uwierzeniem, bo przecież u mnie jest inaczej. Moje dziecko zachorowało po szczepieniu!
Ok. Pół roku później zrobiłam badanie WES na nfz. Nie wiedziałam, że jest taka możliwość, na szczęście nasz nowy neurolog wiedział. Przyszły wyniki. Dziecko ma w sobie łącznie 10(!) mutacji genów. Delecji, insercji. W tym DWA geny odpowiadające za zachowania autystyczne i/lub upośledzenie umysłowe. 😳 Szlak! Do tego dwie mutacje odpowiadające za problemy przy narkozie, lekach, SZCZEPIENIACH. 😔 Uszkodzenie w 2 i 3 chromosomie. I jak to dziecko ma rozwijać się standardowo, normalnie, mając tyle obciążeń? To bardzo rzadkie wady. 0,000001 populacji je ma. Kiedy zaczęłam czytać o danej wadzie, to rozwój mojego dziecka przebiegał idealnie z opisami z internetu. Nie było moją winą paniczne przerażenie dziecka na ludzi. Z tą mutacją osoby tak mają. Reakcja na szczepienia i powikłania? Z tą mutacją może się zdarzyć jak najbardziej. 😔 Jeszcze raz wróciłam do tej książki i UWIERZYŁAM. Wierzę, że moje dziecko nie ma autyzmu po szczepieniu. Wiem, że ma problemy z lekami, narkozą i szczepieniami. Wiem, że ma wadę serca, nerek i mózgu. Niestety. I myślę, że autorka tej książki pięknie opisuje przyczyny i różnice. Ja ją bardzo polecam. Mimo, ze dwa lata temu, byłam święcie przekonana, że moje dziecko ma autyzm po szczepieniu. Nie, to nie to. Odtrucie go, biorezonanse, dieta, jelita, to nic nie pomoże. Genów nie wydłubię.
 
reklama
P.S. Ponieważ najbardziej na świecie przerażało mnie upośledzenie umysłowe i to, że jak umrę, to mały nie da sobie rady sam w życiu, zrobiłam mu testy IQ. U dwóch różnych psychologów, w dwóch różnych poradniach. Był Stanford Binet i Leiter. Mały miał wtedy trzy i pół roku. Szkoda tylko, że pani psycholog powiedziała, że jak dziecko pomyli się 3 razy, to koniec testu i może iść się bawić. 😒 No i po długim czasie, kiedy miał coś tam dopasowywać faktycznie, patrzył na prawidłową odpowiedź, a realnie pokazywał złą. Pani mówiła: sama pani widzi, nie mogę mu uznać. On to wie, ale pokazuje źle.
W jednym teście miał 115 IQ, w drugim mając 3,5 roku zrobił dobrze ponad połowę zadań dla 6 latka. Uffff. Ulżyło mi. Nawet jak nie będzie super hiper inteligentny, to niepełnosprawności intelektualnej nie ma. Przynajmniej na razie. Bo może być też tak, że dziecko dojdzie do pewnego etapu rozwoju, a potem jest ściana. Rozwinie się na tyle, na ile ma to zapisane w genach, a potem niestety nie. Mimo to walczę. Jeździmy na terapie. Ma świetne przedszkole. Nic innego mi nie zostało. Postępy są bardzo powolne, ale są.
 
Twój Synek ma świetną mamę! 🤗

Mnie uderza to, jak wielu jest "specjalistów", którzy nie umieją pomóc, a nawet szkodzą, za to aż chlupie w nich od wyższości i autorytetu. No i ta pewność siebie i swoich diagnoz, o której mówiłam. Myślę, że dobry specjalista zawsze ma w sobie nutkę sceptycyzmu wobec własnych metod i otwarty umysł. Ileż historii miałoby lepszy przebieg, gdyby nie kategoryczne stwierdzenia tych pań z przychodni, tych pediatrów i terapeutów...
 
Moja pediatra jak przyniosłam jej diagnozę, westchnęła: a jednak!
Czyli podejrzewała, ale nie wysłała mnie na diagnozę, do poradni, ani nic. 🤬
Przecież każdy miesiąc bez terapii to miesiąc stracony, bo dziecko się uwstecznia. 🤬 Gdybym wiedziała o tym już w ciąży, mały miałby rehabilitacje od urodzenia, tak jak dzieci z trisomią. Wbrew pozorom to działa na plus, bo każdy widzi problemy zdrowotne. A po moim nie widać. Jest ładnym, grzecznym chłopcem. Tyle, że patologicznie grzecznym.
 
Moja pediatra jak przyniosłam jej diagnozę, westchnęła: a jednak!
Mówię od dawna, że dla wielu lekarzy pacjenci są tylko peselem. Mojej przyjaciółki mama dostała diagnozę nietypowej odmiany padaczki i reakcja jej rodzinnego była: "No proszę, nie znałam nigdy nikogo kto by to miał!" Raczej ciekawość jak wobec nowej zabawki, a nie chorego człowieka.
 
Do góry