Dziewczyny, nigdy nie pisałam tutaj, ale postanowiłam opisać Wam po krótce jak to u mnie wyglądało. Mam 38 lat, jednego synka, to moja druga ciąża. Dwa lata zajęło zanim w nią zaszłam, naprawdę straciłam nadzieję, ze cokolwiek z tego będzie. I niespodziewanie w czerwcu okazało się, ze jestem w ciązy
Bardzo się martwiłam z powodu wieku czy wszystko będzie w porządku. Do prenatalnych nie nastawiłam się zbyt pozytywnie. USG prenatalne, chwila stresu i pani doktor mówi, ze z usg wszystko wygląda prawidłowo, ale jeszcze za tydzień będzie wynik razem z pappa. Po wynik pappy poszłam cała w skowronkach, bo nawet jeśli wynik nie będzie najlepszy, to przecież usg wyszło super, ciąża przebiegała bezproblemowo. Wchodzę do genetyka, ledwo, co usiadłam, podałam nazwisko, a pałająca empatią pani genetyk powiedziała: "Ryzyko jest wysokie, to pani wie?". Nie, nie wiem. Nikt nie dzwonił, nie poinformował mnie wcześniej. 1:16... Spodziewałam się słabego wyniku, ale nie aż takiego... "Wie pani, to jest jak wielka kula, gdzie ma pani kulki jak w toto-lotku. Tylko jedno z tych 16 dzieci będzie chore. Czyli może pani wylosować jedną z tych 15 zdrowych, albo tą jedną kulę z chorym dzieckiem. To oznacza, ze 15 kobiet z takimi samymi wynikami, jak pani będzie miało zdrowe dziecko,a jedna nie". Wyszłam zapłakana. Świat mi się zawalił. Termin amniopunkcji po 16 dniach dopiero, bo za wcześnie jeszcze było. Przez cały tydzień nie robiłam nic, tylko myślałam i płakałam. Amniopuncja 3 września miała się odbyć, potem kolejne 3 tygodnie oczekiwania na wynik... Nie wytrzymałam. Mimo opinii lekarzy, z którymi rozmawiałam, że tylko amniopunkcja da mi 100% pewności czy dziecko zdrowe, mimo tego, ze przy tak wysokim ryzyku nie proponuje się testów z wolnego dna, bo istnieje ten 1% szansy, że test się pomyli i da fałszywy prawidłowy wynik, zdecydowałam się na Sanco, tylko wyniki tego testu przychodzą najszybciej. W czwartek, czyli tydzień po wyniku pappy pobranie krwi, we wtorek popołudniu wynik. PRAWIDŁOWY. Po wyniku umówiłam się z panią doktor na badanie usg, gdzie pomierzyła dzieciątko i sprawdziła przepływy - absolutne nic nie wskazuje na wadę genetyczną, w połączeniu z prawidłowym wynikiem Sanco powiedziała, że nie ma się czym martwić. Nie mogła mi dać 100% pewności, ze faktycznie tak będzie, ale to mi wystarczyło, by amniopunkcję odwołać. Ryzyko powikłań po amnio 1:200, a ryzyko, ze test wyszedł fałszywy 1:1000. Kolejne usg nie wykazują jakichkolwiek anomalii, za dwa tygodnie USG połówkowe. Jestem obecnie w 18 tygodniu, w lutym ma przyjść na świat nasza córeczka. Cały czas się boję, że coś będzie nie tak, w końcu wyniki z krwi nie były dobre: beta 2,305 MoM, pappa 0,28 MoM. Boję się nadciśnienia, boję się problemów z łożyskiem, ale wierzę, ze nasza córeczka będzie zdrowa i donoszę ciążę bez kłopotów. Wiem, co przezywacie, wiem jak okropna jest myśl, że dziecko w Waszym brzuchu może być chore. Wiem jak część z Was może się czuć, gdy tak jak ja, nie dałaby rady wychować chorego dziecka. Życzę Wam z całego serca, by Wasze historie zakończyły się pozytywnie. Nie załamujcie się, zawsze jest ta szansa, ze dziecko będzie jednak zdrowe, mimo kiepskich wyników. Trzeba mieć nadzieję i wierzyć w to.